Mi osobiście laska z kolczykami podobała się o wiele bardziej przed niż po. Przed metamorfozą miała jakiś naturalny wdzięk, a po.. no cóż. Jeżeli jakikolwiek morał płynie z tego filmu, to taki, że najczęstszą przyczyną naszego odrzucenia jesteśmy my sami, a nie inni ludzie. Musimy najpierw sami siebie polubić, żeby później mogli zrobić to inni. Kobiece piękno przybiera różne formy, ale z pewnością nie jest nim plastik reprezentowany przez Shelly.

Mi również bardziej odpowiadała w wersji przed metamorfozą i niewiele powinni ją poprawić ;)
Zgadzam się w pełni z wypowiedzią powyżej. Film lekki, łatwy do przełknięcia i sympatycznie się go ogląda. Czasem trzeba posiedzieć na takim obrazie, zapomnieć o rzeczywistości i najzwyczajniej się bawić tym, co właśnie widzimy :)
Myślałam, że to będzie całkowite dno, główna aktorka także na początku irytowała mnie swoim głosikiem :))) ale warto było obejrzeć, pośmiać się i może przemyśleć kilka rzeczy. Film niekoniecznie skłania do refleksji, bo wydaje się być głupiutki, jednak dostrzec można kilka istotnych rzeczy, które każdy przeżywa w swoim życiu..
Plusem jest również kilka scen, gdzie występują prawdziwe króliczki Playboya i sam Heath oraz jego rezydencja. Oczywiście życie każdego może obrócić się niespodziewanie o 360 stopni i co wtedy..?

poprawka: Hugh Hefner.. ale siara ;P
ale bywa.. w końcu specjalistami powinni być faceci ;)

Ambitna ocena... Dla mnie to był chyba jeden z najbardziej kiczowatych filmów jakie widziałem.

Ja też lubię takie filmy, znasz inne takie o podobnej tematyce ?

Chodzi mi o ten motyw że brzydula zmienia się w piękność.

również dałem 6/10. zupełnie nie rozumiem ludzi którzy narzekają że film nie jest ambitny ;-) przecież to nie o to chodzi w tym filmie. To miała być zabawna, lekka historia, dobra żeby obejrzeć, nie myśląc przy tym wcale, uśmiać się od czasu do czasu a przede wszystkim dobrze i niewymagająco się pobawić. Swoje załorzenia film spełnił bardzo dobrze. Wahałem się nawet czy nie dać 7, ale tylko pare scen wywołało faktycznie wybuchy śmiechu...

I do tego nie była dobra. Strasznie ograniczone to wszystko było, jeszcze gorzej niż ostatnie części American Pie. Właśnie lekka historyjka, która przyprawia o śmiech to takie trzy pierwsze AP. Filmy na 7 lub 8 w swoim gatunku. Toto coś nie zasługuje nawet na porównanie z AP, a nie jest to przecież nic niesamowitego.