Keanu Reeves w tym filmie wyszedł na jakiegoś Boga, który nie potrzebuje niczyjej pomocy i jest niezniszczalny, a Chris Evans grając swą rolę - na strasznie nieporadnego i jakby... ograniczonego ;D Dlatego ten film mi się tak podobał. Oczywiście nie zasługuje na super ekstra ocenę, ale tych dwóch gostków razem wyglądało jak dwa przeciwieństwa, przez co film sie nawet fajnie oglądało :D Super :D
nie zgodzę sie z toba. a dlaczego?? bo wg mojej skromnej osoby revvers dajmy na to neo(od tego chyba sie nigdy nie uwolni) nie był ani bogiem ani nie był niezniszczalny jak później się okazało był "pomywaczem" całej szajki. wykonywał brudną robotę na którą miał ciche przyzwolenie swojego szefa (nawet tacy jak oni mają prawo do procesu- słowa wszyngtona - "byłego" kolegi) do zabijania szumowin z zimną krwia a on pnąc sie po jego sukcecach w górę zawsze sprząta jgo bałagan jak to określił gostek z wewnętrznego "zmienia pościel". chociaż jest w pewin sposób troche nadludzki neo w tym filmie był jednak scena wg mnie sprowadziła go na ziemie. mianowicie kiedy przychodzi z szefem do wewnętrznego a on delikatnie mówiąc krzyczy na niego że nachodzi jego policjantów podczas obiadu(wg wersii rambo to sam neo wpada do bióra robi dym i z piękną blondynką ucieka do puszczy kampinoskiej). film jest dobry a nawet b. dobry bo nikt nie jest do końca dobry ani zły no może neo "jest tym najgorszym". jest dosyć wszystko realne i to jakoś do mnie przemawia bynajmiej ujęte w tym filmie.dziekuje szkonczyłem.