Szanowny krytykancie odkryj karty i wymień parę dobrych tytułów. Wtedy być może pojmę ową miażdżącą krytykę zupełnie przyzwoitego filmu. Rozumując po twojemu można zjechać można nawet "Ojca chrzestnego", ale niech Bozia ma w swej opiece wszystkich tak rozumujących. Jeżeli satysfakcjonują cię wyłącznie produkcje Bergmana (a może "Klan"?), to nie zawracaj sobie główki sensacjami i nie oceniaj ich. Po co się publicznie kompromitować?