No to chyba najtrafniejsza decyzja w historii rozdania tych nagród!
Mi się tam podobało. Była wzruszona, zdobyła właśnie Oscara, najważniejszą nagrodę filmową, i musiała zaśpiewać trudną technicznie piosenkę. Nie brzmiało to tak dobrze jak w filmie - zaczynała z mikrofonem trochę za blisko twarzy, ale obroniła się cudownym refrenem.
To nie Idina dostała Oscara, tylko Robert Lopez i Kristen Anderson-Lopez - twórcy piosenek do filmu.
No dobrze - a gdybyś Ty zaśpiewała piosenkę innego twórcy, która dzięki Twojemu wykonaniu zdobyłaby Oscara, nie byłabyś wzruszona?
Poza tym na opinię akademii raczej zadecydowała całość, czyli tekst + wykonanie (wizualne jak i śpiew)
Wątpię czy nagrodziliby piosenkę która ma fajny tekst ale była słabo zaśpiewana
Co z tego, że wykonawczyni mogła mieć wpływ na decyzję akademii, skoro nie ona dostała statuetkę? Nagrodę dostaje twórca słów i muzyki - tyle :)
Nie napisałem że dostała Oscara za piosenkę tylko o sam fakt że przyczyniła się do jej zdobycia.
Nie zaprzeczam temu, że była wzruszona (choć to twoja teoria, a nie fakt potwierdzony ;)), tylko twojemu twierdzeniu, jakoby zdobyła Oscara - reszta twojego postu jest poza moim "krytykanckim" zasięgiem.
Powiem inaczej. Sama Idina na swoim twiterze wyznała, że ma tremę przed występem. Dodatkowo później Travolta się popisał, co na pewno jeszcze bardziej ją zestresowało.
Ale owszem to trzeba przyznać - to Lopez-owie dostali oskara, a nie ona. (nie pierwsza nagroda jaką zgarnęli :)
Niestety zgadzam się. Bardzo źle jej to wyszło tym razem. Może to przez stres, nie wiem. Ale wykonanie na żywo miała zdecydowanie najgorsze ze wszystkich nominowanych. Mimo to, jestem zadowolona, bo piosenka sama w sobie na Oscara zasłużyła :)
Tą piosenkę "Let it go" to kto w końcu śpiewa?
Na yt jest Demi Lovato a tu, że niby ktoś inny dostałe tego Oskara??
W orginalnej wersji Frozen śpiewa tą piosenkę Idina Menzel i to ona dostała oscara.
Demi potem zrobiła ją po swojemu i tak to wygląda. Stokroć wolę jak Idina to śpiewa.
No dobra, teraz naprawdę nie wiem, jak to zrobiłaś. Można przez przypadek dodać dwa takie same wpisy, ale ty dodałaś drugi 27 minut po pierwszym:)
Najtrafniejsza, raczej standardowo nietrafiona. Przeważnie Oscara dostają poprawne, dobrze zrealizowane, lecz wtórne i niczym nie wyróżniające się produkcje. Współczesny Oscar to jest farsa, a nie nagroda filmowa. Czym "Frozen" wyróżnia się na tle innych animacji-musicali Disneya? (SPOILER) Tradycyjny wątek miłosny pomiędzy rodziną królewską a ludem, czarno-biali bohaterowie, zdradziecki żądny władzy książę, standardowy zabawny stworek (w tym wypadku bałwan)... Do tego jeszcze "Królowa Śniegu" była już ekranizowana kilkanaście razy. Co niby jest takiego wybitnego w tej animacji?
Z nominowanych, ciekawszą animacją była "Ernest i Celestyna" i najprawdopodobniej film Miyazaki'ego, nie widziałem, ale oglądałem wszystkie poprzednie filmy tego reżysera i jest to twórca wybitny. W kategorii animacja, Oscary nie prezentują się jeszcze tak najgorzej, czasem zdarza im się nagrodzić wybitną produkcję, np: "WALL.E" czy "Spirited Away".
Nie przypominam sobie, żeby już był wątek miłości siostrzanej. Zaskakująca historia, która przekazuje najważniejsze wartości. Wspaniała animacja, piosenki, które wzbudzały niesamowite emocje i ciarki na całym ciele. Ekranizacja "Królowej Śniegu" tak zupełnie inna od oryginału, przedstawienie jej jako kochające siostry, która zmaga się sama ze sobą, cudo. To prawda, Disney trzyma się określonych schematów, ale to właśnie w tym tkwi cały urok. W magi miłości, przyjaźni i wszystkich wspaniałych wartościach. Jestem fanką Disneya, ale szczerze mówiąc od króla lwa, żadna bajka nie zrobiła na mnie aż takiego wrażenia.
Także ja uważam, że to zasłużone oscary.
Tak, wątek miłości sióstr faktycznie mnie zaskoczył, spodziewałem się, że gościu na reniferze pocałuje księżniczkę i uratuje świat, a tu niespodzianka:) Tylko, że to jest drobny szczegół, ot małe odejście od schematu. "Król Lew" to legendarna animacja i wspaniałe wspomnienie z dzieciństwa, ale mnie z kolei od tamtej pory Disney niczym nie urzekł. Wcale nie twierdzę, że te animacje są złe, są przyjemne ale to studio stoi w miejscu, nie starają się nawet być oryginalni, wychodzić poza schematy. Nie ma w tym oczywiście nic złego, robią to co im wychodzi najlepiej. Jednakże nominowanie i nagradzanie, każdego roku Disney'a i Pixara, jest delikatnie mówiąc niepoważne. Na nagrodę powinny zasługiwać przede wszystkim produkcje nietuzinkowe, Akademia nagradza tylko do bólu konwencjonalne produkcje.
Na przykład wspomniany wcześniej "WALL.E" to idealny przykład animacji, zasługującej na nagrodę, gdyż takiego obrazu, w takiej formie, praktycznie nigdy wcześniej nie było. To jest "bajka", która potrafi budzić kontrowersje. Jedni ją uwielbiają, właśnie za oryginalność, za niebanalny scenariusz, który w lekki i przyjemny sposób nawiązuje do problematyki klasycznych powieść sci-fi. Inny przyzwyczajeni do schematów, nienawidzą, gdyż nie potrafią znieść tego, że większość "dialogów" składa się ze słów: "WALL.E" i "EVE":)
"Frozen" natomiast to kolejna animacja Disneya, nie można powiedzieć że jest zła, bo to prostu standardowa produkcja.
"Krainie Lodu" może (nie)wiele zarzucić, ale na pewno nie można powiedzieć, że jest to standardowa produkcja. Prócz pojawienia się zabawnej maskotki (tu: Olaf) i szczęśliwego zakończenia nie ma tu nic "standardowego". (jak ty to ująłeś)
O ile Wall-e również bardzo mi się podobał, tak nie zgadzam się z większością tutaj obecnych o "wielkości" Króla Lwa. Kropka.
btw. z "królową śniegu" ma tyle wspólnego, że jest żeńska postać władająca lodem i śniegiem mieszkająca (dość krótko) w lodowym pałacu.
O tej godzinie 'humanistycznie' już mój mózg nie działa. Gwarantuję, że w moich tekstach (które są na tym forum) znajdziesz argumenty obalające wszelkie twoje zarzuty. No ale owszem, jeśli cię to nie interesuje to tylko mnie teraz wyśmiejesz - wręcz obawiasz się, że ktoś inny ma rację, a nie ty.
Oglądałem wszystkie filmy animowane jak i aktorskie nominowane do oskarów i uwierz mi - tym razem decyzje akademii są baaardzo słuszne. Tylko, żeby dojść do takich wniosków trzeba mieć już jakieś doświadczenie w tym temacie, a nie opierać się na opiniach innych.
Żeby nie nawiązywać do "Frozen", gdyby DiCaprio dostał Oskara (bądź Wilk z Wall Street) byłaby to decyzja czysto pod publikę. Sam oczekiwałem tego filmu jako genialnego pokazu, a baaardzo się zawiodłem. Gra aktorska DiCaprio była bardzo dobra, ale nie wystarczająca, aby zbliżyć się do Matthew-a.
No dostała dość dużo Oscarów ale większość to za sprawy techniczne.
W sumie od początku gali wiedziałem że Grawitacja zgarnie te nagrody to było dla mnie pewne.
Najbardziej jednak denerwowała mnie ta polska prowadząca która po tym jak "Frozen" zgarnęła Oscara za piosenkę ona wyskoczyła z tym "Happy" i uparcie trwała że ta piosenka jest najlepsza wręcz prawię się oburzyła za tą wygraną
Sprawdź może na YT
Ja się poświęciłem i oglądałem całą noc na żywo w Canal + (czego czasami rano żałowałem)
Ale i tak cieszyłem się jak dziecko gdy Frozen dostawało swoje Oscary
Znalazłam wstawkę z najlepszą animacją, ale z piosenką już są zablokowane. Trudno :P Trzeba się cieszyć z faktu :DDD
Poszukaj na forum gdzieś widziałem że Foxbond podawał gdzie można obejrzeć galę
Według mnie nie należała się jej nagroda za najlepsze efekty specjalne, w filmie było dużo błędów związanych z fizyką i warunkami panującymi w kosmosie.
ehe, po prostu przez pewien okres była oooogromna promocja filmu przez pseudofizyków jako
"wspaniale odwzorowująca warunki panujące w kosmosie"
Prawdę mówiąc - pokazali kilka ciekawych realistycznych zjawisk jednocześnie łamiąc dziesiątki innych.
Może ale jakoś nie mogę przełknąć tego że tej statuetki nie dostał Hobbit bo tam widoki są piękne.
To ma jakiś związek?
Tym bardziej ze reżyser był ten sam miał jakieś większe szanse na zgarnięcie statuetki a tu klapa.
No ale trudno stało się
No ma, oni patrzą też na opinie publiczną, dlatego np, Oskara dostała ta murzynka, chociaż miała słabszą role od innych nominowanych.
Eh, nie ale publiczność chciała żeby dostał Oscara, co się nie stało, bo akademia uznała że nie zasłużył na niego swoją grą aktorską w filmie "Wolf of wall street". Ta "murzynka" dostała Oscara tylko i wyłącznie za wykonanie tego do czego była nominowana, nic innego nie miało wpływu na jej wygraną. Tak samo jak w przypadku Leonarda, nic innego oprócz wykonania tego do czego został nominowany nie miało wpływu na jego przegraną.