Bardzo dobry film, ale, jak każdy film Gilliama, nie dla każdego.
Ten film nie jest dziełem sztuki, lecz rzemiosłem. Mistrzowsko wykonanym ale tylko rzemiosłem. Bardzo podobało mi się niejasne zakończenie: czy duszami Jelizy i spotkanej kobiety zawładnie obłęd, czy też zwycięży rozsądek?
Swoją drogą dziwi mnie, gdy ktoś zabiera się za film o granicy między dziecięcą wyobraźnią i niewinnością a obłędem i zepsuciem a potem narzeka na sposób prowadzenia narracji, czy brak akcji. No chyba, że lubi narzekać, albo spodziewał się śmiesznego filmu, bo przecież to Terry Gilliam reżyserował... To tak jakby ktoś narzekał, że dna śniadanie ciągle je mielonkę, choć sam robi zakupy i kanapki...
oglądałam go jakiś czas temu.. i muszę przyznać, że to cudowne i przerażające jednocześnie, jak ten film potrafi zostać w pamięci.
jestem fanką!
współczesna Alicja w krainie czarów. może troche za długi. typowy obraz Gilliama.
Mocne, oryginalne kino! Momentami byłem naprawdę zszokowany tym co się działo na ekranie, szeptając pod nosem standartowe "ja pie....." Nie jest to film dla każdego, ale mi się podobał. Uważam też, że dziewczynka, która grała główną rolę była niesamowita. Świetnie wczuła się w rolę. Ale pomysł z martwym ojcem siedzącym w fotelu przez pół filmu i wszystko co się działo dookoła tego pomysłu szokuje mnie za każdym razem gdy sobie to przypomnę. Masakra, heh ale w moim przekonaniu film ten pozostawia w głowie"ślady jak sanek płoza" a nauczyłem się już, że właśnie takie filmy są najlepsze. Dziwne, ale takie, których seans jest przeżyciem.
Film RYJE BERET, i to naprawdę srogo... Dopracowany od strony wizualnej - piękny, bajkowy, oniryczny itd., ale te sielankowe obrazy poprzecinane są scenami dość odrażającymi, chorymi i surrealistycznymi. Najobleśniejszy jest chyba patent z radośnie gnijącym w fotelu tatusiem, z którego uchodzą trupie gazy...Albo buziaki Jelizy-Rose z "umysłowo rączym" Dickensem, ble. :)