1. Ładne widoczki. Troche trawy, gdzieniegdzie drzewko, słoneczko świeci. Większa szansa że widz dotrwa do końca.
2. Rodzicom się umiera, ale tak żeby było dziwnie, nie strasznie. Sierot za dużo w filmach? To dorzućmy że są ćpunami! Rodzic-ćpun, to będzie taaaka psychodela...
3. Mała dziewczynka bawi się z dziwnymi ludźmi i dziwnymi laleczkami -widownia poci się od dorabiania ukrytego sensu.
4. Głupawe ludki w odludnym miejscu robią Szalone rzeczy - szybka interpretacja każdego ludka zgodnie z tym co już było.
5. Dziewczynka czasem popatrzy, czasem coś powie. Nikt nie rozumie małych dziewczynek, wyjdzie kul.
6. Dużo brudnych włosów. Brudne włosy są Szalone.
7. Sens? po co... Wystarczy trochę pieniędzy i ww. pomysłów, widzowie dorobią sens.
8. Jak ktoś zarzuci że bezwartościowe to można wypalić że jedni pokochają a inni znienawidzą, i jest się fajnym.
Słabizna.
Szybki rozbiór genezy filmu:
1. Gilliam czyta książkę "Kraina traw" Mitcha Cullina
2. Wyobraźnia Gilliama, jak to ma w zwyczaju, szybko przerabia słowa na obrazy.
3. Gilliam zachwyca się klimatem, który owszem, z braku terminów można nazwać "psychodelicznym" (aczkolwiek już sama nie wiem, co to dokładnie znaczy, bo termin bardzo powycierany), zachwyca się groteską.
4. Gilliam, jak to zwykle bywa, postanawia się zabawić i przełożyć swoje wyobrażenia na ekran. Zwłaszcza, że temat odpowiada jego poszukiwaniom, czyli: człowiek zatopiony w fantazji.
Wniosek: FORMA, FORMA, FORMA! Jeśli nie lubisz patrzeć, to może i słabizna.
Moim zdaniem, Gilliam o przede wszystkim esteta. A estetyka filmu jest oryginalna i fascynująca. (Nie, żebym potępiała treść. Obrońcy treści - pole do popisu)
Poza tym, rola Jodelle wspaniała.
faktycznie nokaut w sytuacji gdy dopiero przed chwilą zauważyłam że ktoś coś odpisał xD
Forma powiadasz... Faktem jest nie lubię tylko patrzeć, lubię gdy reżyser chce powiedzieć mi coś więcej niż "zobacz jakie to ładne". Nie było aż tak nowatorsko, rodzice rodem z "Fear and loathing in Las Vegas", świat rodem z obrazów Adrew Wyetha, dziewczynka jak niejedna "niezwykła długowłosa dziewczynka" w współczesnej kinematografii, laleczki bez głów tez już były - Toy Story, "Semianuki" (takie rosyjskie przedstawienie), prace ludzi ode mnie ze szkoły... Dosyć prosty temat. Oglądając miałam wrażenie wtórności co krok. Do tego treść nawet nie do potępienia... po prostu brak jej, z Twojej argumentacji wynika zresztą że nie miała wielkiego znaczenia... Jeżeli reżyser chciał się po prostu pobawić formą, groteską, człowiekiem zatopionym w fantazji, przykro mi - TO-JUŻ-BYŁO. Wiele razy! Powtarza się od surrealistów, od 70 lat! Mając wtórną formę i pustą treść pozostaję przy tym co wcześniej. Słabizna.
[Ale w ostatnim akapicie przyznam rację, za aktorstwo film dostał ode mnie dodatkowy punkcik;) ]