Salem alejkum. Witam wszystkich. Oto otrzymałam hasło i jestem wśród Was, joł. A teraz moja pierwsza opinia opinia:
Nigdy nie oglądałam czegos takiego, jak ten film. Mamy tu wesołą rodzinkę, ale nie taką, jak na plakatach LPR-u. Rodzice - groteskowo przepoczwarzone dzieci-kwiaty - tworzą wyjątkowo niezdrową komórkę społeczną: mamusia, skrzyżowanie Courtney Love i lali z sex-shopu + tatuś w stanie zaawansowanej narkomanii (a następnie zaawansowanego rozkładu) + dziewczynka i jej przyjaciółki, po jednej na każdym palcu oprócz kciuka. Potem dochodzi jeszcze ta upiorna parka, braciszek i siostrzyczka, prawdopodobnie bliscy krewni Addamsów. Wydawałoby się, idealne towarzystwo do stworzenia horroru, makabreski albo czarnego humoru. Tymczasem powstał mix turpistyczno-fantastyczno-auty styczny. Sporo scen wywołuje niesmak, jak te hece ze zwłokami, a już lizanko z Dickensem wywołuje skręty jelit. Ten film jest totalnie naćpany, a właściwie przećpany. Nie wiem, czy przez to posiada tzw. głębię (jeśli tak, to jest to cholernie głęboka głębia). Nie porywa, nie zachwyca, nie wbija się w mózg przeciętnego widza, za jakiego się uważam. Warto jedynie popatrzeć na grę małej Jelizy-Rose - szacunek dla tej aktorki. Nie żałuję, że to obejrzałam, ale nie raczej zrobię tego ponownie. Nietypowy film dla nietypowych, co niekoniecznie jest komplementem. Ale może. Zależy od punktu widzenia.