kompleks tego typu filmów polega na zbytnim zaangażowaniu rezysera w "te" sprawy.
Jak Pasolini przesadził w zbyt dużym okrucieństwie i niesmaku w "Salo",tak Morrisey i Brass przesadzili nadmiernym seksem w swoich dziełach. I ja rozumiem,że przy histori o wampirze który żywi się tylko dziewiczą krwią nie można uniknąć głowych panienek ale przy niektórych scenach zaangażowanie krzyczałem "TOŻ TO PORONOS !".
I tak niestety jest,bo pomimo genialnej gry Udo Kiera <to chyba mój nowy ulubiony aktor> czy rewelacyjnych zdjęć i scenografi nie można dać więcej niż 7. Wiem,że się powtarzam ale szczerze gówno mnie to obchodzi,bo niektóre sceny są po prostu rodem z pornosów <Morrisey chyba maczał palce w tej branży>,mają bardzo podobne dialogi i ujęcia.
Przykładowo,"Małego Joe" Dallesandro żywo posuwającego panienke na werandzie spotyka druga panienka,zamieniają pare dialogów,a Dallesandro posuwa dalej. Tego jest,jeszcze mnóstwo. Tworzy to jakby osobny inny film w "Krwii dla Draculi".
Jednak nie można się oprzeć,tym wybuchom Kiera <wiadoma scena z wiadomym dialogiem>,jego intensywnych rozmów z siostrzyczkami,czy nawet spokojnego malowania włosów w pierwszym kadrze filmu <ta muzyka>. A już numer w łazience,kiedy Udo spokojnie rozmawia z laską,i nagle łapie ją za szyję (potem intensywnie wymiotując gdyż jak sam Dracula mógł się domyśleć laseczka nie była dziewicą) robi ogromne wrażenie.
na dodatek:
zaskakująco dobra reżyseria <po trylogi z Dallesandro nie spodziewałem się tego po Paulu>,i smakowity montaż.
zmarnowany to film,tyle powiem.
Morrisey mając taki duży potencjał,zrobił z Draculi krwawe porno gore.
nad oceną się zastanawiam.
niech moc krwawych kłów Kiera będzie z wami.
nie,to masakra jest jakaś :/ sens jakiś moze się z tego wyłania ale głupi,i malo przekonujący...
spróbujmy więc jeszcze raz.............
THE PLAY OF THESE WHORES I KILLING ME !
Po komercyjnym sukcesie Trashowej trylogii,włoskie studio Cinecitta ochoczo zatrudnilo Morisseya. Wylozyli kase na stół i powiedzieli ze może nakręcić co chce tym razem juz z profesjonalnym sprzętem i paroma głośnymi nazwiskami w obsadzie. Morrissey zaproponował Frankensteina w wersji 3-D na co oni po paru kolejnych spotkaniach się zgodzili.
Morrissey był znany z tego,że pracuje dość szybko więc zaskoczeniem dla (niejakiego) Carla Pontiego producenta było wieść o tym,że ten ma zamiar pracowac caly miesiąc. Zaproponował więc nagranie jeszcze jednego filmu,ale już nie w wersji 3-D. Padło na Dracule.
Ekipa wprowadzila się do włoskiej willi Romusia (tego Romusia !) i ostro wzieli się do roboty. Kręcąc jednocześnie dwa filmy najpierw skończyli Frankensteina który był jeszcze nie ukształtowanym płodem geniuszu Draculi,a producenci zajeli się natychmiastowym wyjściem go do kin. Film okazał się wielkim sukcesem komercyjnym i zarobił dużo ponad 4 miony dolarów. Recenzje były oczywiscie słabe,ale film był wprost idealny na randke czy tez oderwanie się od tydgodniowej rzeczywistości.
nie tylko straszył ale i bawił scenami filozoficznych dialogów Barona jakie ten wydaje do swego niezbyt rozumnego sługusa Arno (rewelacyjna kwestia o zyciu !). Fani Gore też nie byli zawiedzeni. Dzięki 3-D mięsko i trupie flaki leją się wprost na ciebie,a pal który przedziurawia Udo Kiera dochodzi ci do samej wysokości oczu !
Sielanka jednak nietrwała długo. Ponti nie wypłacił ekipie pieniędzy tlumacząc się jakimiś bzdurami. Takim sposobem,chłopaki spisali kontrakt z goścmi od XXX przez co Frankenstein trafił na notowania filmów zakazanych (!). Wypuszczony rok poźniej Dracula,emitowany byl tylko pare razy a potem szybko o nim zapomniano...
ratowano się więc czym tylko się da,na liste głównych aktorów wpychali Polańskiego (który pojawia się na jakąś chwile) De Sicę,dokręcili pare nowych scen. Na c..j to się zdało,bo i tak Dracule puszczano w kinach jakie mieliśmy okazję oglądać w Golemie Piotra Szulkina (very,very dobry film). Warholowi to za przeproszeniem zwisalo bo za pare miesięcy podpisał taki kontrakt że głowa mala,ale Morrissey któremu film pewnie pomógłby w karierze był zdruzgotany. Właściwie oglądając film poraz wtóry byłem zaskoczony jak gośc ktory dotad nie mial kontaktu z 35 mm mógł nakręcić takie cuda ! Luźne operowanie długimi ujęciami (jest nawet pare mastershotów !) i niespiesząca się kamera to rzeczy które w horrorach lat 70-tych było na lekarstwo (wyłączajac rzemieślnika Bavę).
Cudowny motyw przewodni siedzi mi w glowie do tej pory a postac Draculi wspominam prawie codziennie. Mamy więc już troszkę wytłumaczone,dlaczego to ach dlaczego tyle gołych dup na ekranie (i intensywnego blowjobu !) i na co byla ta jatka w końcówce . Niestety jak we Frankensteinie gore wygladało naprawdę inponująco,to tutaj wzbudza uśmiech politowania ktory w tak tragicznym finale raczej nie pownien się pojawić. można się jednak zastanowić nad tym,czy to nie było zamierzeniem twórcy. Morrissey mile wspomina swoją sekretarke z którą napisał wszystkie dialogi do tych filmów będącą (o dziwo)dośc wykształconą i cichą osobą. Ile z tego prawdy to ja nie wiem,bo przez to można całkowicie inaczej dylogie odbierać i oceniać.
jeżeli weźmiemy pod uwagę,że te filmy są zgrywą z widza,opowieścią o bohaterach grozy przefiksowaną przez mózg Warhola to wypadają stosunkowo dobrze. [Możemy znaleźć tu nawet humor nowofalowy i niekończącą się,coraz bardziej zapętlającą groteskę.
np. Dracula zawsze kojarzył nam się z dosyć starą,mroczną postacią w pelerynie lubieżnie czychającą na krew młodych dziewczyn. W filmie Morrisseya jest on kompletnym zaprzeczeniem tego stwierdzenia.
Wzbudza śmiech swoim zachowaniem i akcentem (nie ma co gośc z pólnocnej Polski pochodził !) do chapania w szyję podchodzi niechętnie,a do niego samego czujemy sympatię i możemy się z nim utożsamiac.
To samo możemy powiedzieć o Frankensteinie,który mimo że jest sadystycznym nekrofilem potrafi się rozluźnić i wydac kolejną przebojową "zlotą myśl" ]. Jeśli jednak film odbieramy na poważnie coś zaczyna juz zgrzytać. Wspomniane dialogi brzmią w ustach aktorów tak absurdalnie jakby ci zamiast myslec o tym co mowią nieustannie bajali o dupie maryny. znowuż dowicpny akcent pojawiający się w obu częściach.
kto normalny zatrudniłby takich aktorów ? sami obcokrajowcy byli na składzie czy co ? rozumiem sytuację z Kierem ktorego Morrissey poznał w samolocie i bardzo polubił a i grającego Polaka,ale te dziewczyny ? a co gorsza Arno ? przeciez oni brzmią jak 10-latkowie na lekcji Englischu ! a przeciez budżet mały nie był i reszte można było zdubbingować. C.D.N......
<przerwa na kanapke>
Joe Dallesandro. skąd ten facet się urwał ???? jego postać jest nierealistyczna do bólu a kto w trzech wcześniejszych filmach Paula wprawił mnie w błogośc swoją "prawdziwą" grą ? moze on po prostu umie grac tylko siebie,ale widziałem go w "The limey" Soderbergha i był zajebisty. Pierwszy błąd zagranych tu przez niego postaci to wlasnie małe odnajdywanie sie w roli. Malemu Joe chyba nie wytłumaczono co ma grać bo chłop raz udaje podrzędnego bohatera dobrego giallo,a raz aktora porno. surrealizm. bo czymże nazwac sekwencję w której Baron Frankenstein do skompletowania swego "Rocky horror" uzywa wielkich nożyc i przy ich sposobie pozbawia lokaja głowy ? (dodatkowo scena cięcia jest animacją). pozostaje więc innego niż wbicie do mózgu tym tępakom na imdb że film jest zabawą konwencją i wariacją na temat dwóch najmroczniejszych postaci w dziejach kina. niczym więcej. wniosków z Uzależnienia czy Nosferatu: Wampir tu nie dostaniemy,ale jednak...
8+/10
ps.moje ulubione zdanie z wcześniejszej notki:
"Wiem,że się powtarzam ale szczerze gówno mnie to obchodzi,bo niektóre sceny są po prostu rodem z pornosów <Morrisey chyba maczał palce w tej branży>,mają bardzo podobne dialogi i ujęcia"
mhm...XD
i "zaskakująco dobra reżyseria <po trylogi z Dallesandro nie spodziewałem się tego po Paulu>,i smakowity montaż."
ciekawe gdzie...