"Andrew, nie jesteś złym człowiekiem. Wiem to i tylko to się liczy."
Jak w filmach lubią usprawiedliwiać takie postępowanie rzeczy to przechodzi ludzkie pojecie.
prosta psychologia...on nie postepował tak z własnej winy, a na pewno nie w pełni z własnej...całe życie był samotny, nie miał znajomych, rodziny...inni uwazali go za mięczaka i znecali sie nad nim, co doprowadziło do jego tragedii i checi zmesty...
tym bardziej kuzyn Andrew czuł się po części odpowiedzialny za to co się stało, bo początkowo ograniczył się tylko do odwożenia go do szkoły, nawet nie wysiadał z nim z auta; Andrew był ofiarą przemocy w rodzinie i szkole, oraz ofiarą własnych emocji...
ten film, to nie czysta rozrywka, gdzie się wyłącza myślenie
Rozumiem, ze nie miał łatwo i to się na nim odbiło, ale przecież tak nie musiało być. Posiadanie tych wszystkich negatywnych emocji jak odtrącenie przez społeczeństwo, zapity ojciec, a w dodatku chora matka nie usprawiedliwia bohatera. Nie uważam Andrew'a za pozytywna postać. Mógł się z tym zmagać i się uporać, być dobrym człowiekiem, ale tak się nie stało, wygrała jego mroczna strona. Rozumiem, ze Matt był jego przyjacielem, ale rozgrzeszanie go po tym co zrobil wydaje mi sie po prostu głupie. No ale o tym byl właśnie film, tak miały potoczyć się tam wydarzenia i wyszło całkiem nieźle. Podkreślam tylko że nie spodobało mi się rozgrzeszenie Andrew'a z popełnionych przez niego czynów.