Film arcydziełem nie jest, ale fabularnie jest bardzo ciekawy. Główny bohater, mimo, że dostał super moce, nie może uporać się ze swoimi emocjonalnymi problemami. Ciekawe jest też dla mnie podobieństwo, Andrew do swojego ojca. Oboje zachowuję się w ten sam sposób, kiedy zawalą nie biorą odpowiedzialności na siebie, tylko zwalają na innych, bądź na okoliczności. Wkurza tylko sposób kręcenia, film zyskałby gdyby został nakręcony w normalny sposób.
Faktem jednak jest, że tak postawa jest niemożliwa, dlatego, że posiadanie takiej ogromnej energii i jednocześnie bycie - nazwijmy to łagodnie - "złym człowiekiem", jest niemożliwe, gdyż posidanie mocy zawsze wymaga wewnętrznego oczyszczenia, i im większa energia, tym większe są wymogi co do wewnętrznego oczyszczenia człowieka. Gdyby to nie szło w parze, tak zwani "czarni magowie" już dawno by zniszczyli wszytko, a tak nie jest, bo kto dziala destrukcyjnie dla innych, prędzej czy później i tak niszczy tym sam siebie, czyli traci energię.
Nie do końca rozumiem drugą część Twojej wypowiedzi.
W filmie to oczywiście jest pokazane fantastycznie, że oni niby w jakiejs dziurze "odnaleźli moc".
W sumie, to całą tą początkową scenę z jaskinią można potraktować jako metaforę: ciemna jaskinia/dziura = podświadomy umysł.
"człowiek który ma desktrucyjne ciągoty czy jakieś emocjonalne problemy, zawsze będzie daleki od osiągnięcia jakichkolwiek "nadprzyrodzonych mocy"." Przypuszczalnie wiem skąd wziąłeś taki pogląd. W bardzo wielu filmach sf typu "star trek" czy "gwiezdne wrota" te najbardziej rozwinięte rasy, które często posiadają nadprzyrodzone zdolności, są najczęściej pacyfistami. Nie kojarzę abym znał kogokolwiek z takim mocami, więc nie wiem jakie takie osoby posiadają cechy charakteru (ogólnie to poddaję w wątpliwość, że takie osoby w ogóle istnieją). Natomiast jak patrzę na historię ludzkości, to muszę stwierdzić, że rozwój nie koniecznie oznacza wyzbycie się agresji. Dlatego uważam, że problemy emocjonalne, nie muszą być przeszkodą do osiągnięcia nadprzyrodzonych mocy.
także filmu nie brałbym dosłownie
1. Film w ukryty sposób nawiązuje do masakr z bronią palną. Jeśli przyjrzymy się głównemu bohaterowi, to w sumie jego profil psychologiczny pasuje do osób które dopuszczają się takich zbrodni. Jest outsiderem, ma problemy z rówieśnikami, kłopoty w domu, streszczając ma dużo powodów by nienawidzić świata. Zamiast broni, twórcy filmu wyposażyli Andrew w moc.
2. Film opowiada o tym, że nawet jeśli odniesiemy sukces to i tak zakorzenione w nas złe emocje mogą nas zniszczyć. Pod moc możemy tu wstawić, nagłe zdobycie pieniędzy, bądź sławy. Na pęczki jest chyba przykładów osób, różnego rodzaju artystów, bogaczy, którym forsa i sława nie przyniosły szczęścia.
Oczywiście nie wiem, czy moje interpretacje są prawdziwe. Może reżyserowi takie przesłanie wyszło przypadkiem, chciał zrobić po prostu dobry film,a wyszło mu coś co ma głębsze przesłanie.
Nóż może kroić chleb, ale może też kogoś zabić. Tak samo z siłą, mocą, możesz czynić wiele dobra, a możesz też zniszczyć wszystko. Możesz jedną zapałką rozpalić ogień i ogrzać domy tysięcy ludzi, i rezultatem będzie ich szczęście i twoje, a możesz spalić ich domy, i rezultatem będzie twoje i ich cierpienie, etc. I jeden pod wpływem sławy, pieniedzy, szczególnej siły - rośnie, a drugi przeciwnie, upada na sam dół. Dlaczego? Dlatego, że intencje miał by zniszczyć, więc ta sama siła, którą uruchomił swą intencją, niszczy jego samego. A ten, który ma dobre intencje, uruchamia pozytywny aspekt i ta sama siła jest przyczyną szczęścia. Sama sila - neutralna, a rezultat, jakże odmienny.
Dla mnie ten film jest bardzo głęboki.
obejrzyj sobie "Jumper" jak jeszcze nie oglądałeś, podobny film, może nie tak drastyczny, ale tam bohater posiada moc teleportacji.
zło jest niszczące nie tylko dla dobra ale i dla siebie. Stąd pewnie ta krótkotrwałość i kruchość "mocy" magów, o których wspomniałeś.
Pamiętam pewien artykuł. "Astrologia i totolotek" Z grubsza mowa w nim o dwóch sposobach pomocy sobie w trafieniu głównej puli w lotku. Pierwszy to szczegółowy i osobisty horoskop, wyznaczenie najbardziej sprzyjających dniu i zintensyfikowanie właśnie w nich poszukiwania szczęścia w losowaniach.
To również wiele może tłumaczyć o co tak na prawdę w zdobywaniu wiedzy oraz mocy chodzi.
Drugi to nauka wizualizacji, przewidywania jakie liczby zostaną wylosowane. Sposób ten wiąże się z medytacjami, wglądami we własną naturę, w naturę płynącej energii itp. To wiele lat nauki i ćwiczeń. Ale morał był najciekawszy. Po przebyciu jakiegoś znacznego odcinka tej drogi, adeptowi przestaje zależeć na wielkich pieniądzach - ponad swoje potrzeby.
I na koniec.
Każdy pewnie chciałby móc swobodnie latać, niczym ptak. Tylko że.... Gdyby ludzie na obecnym etapie świadomości posiedli ten dar, to pierwszą konsekwencją byłaby konieczność rozbudowy ogrodzeń posesji do postaci klatek, podobnie jak mają orły w zoo.
Pozdrawiam :)
"To również wiele może tłumaczyć o co tak na prawdę w zdobywaniu wiedzy oraz mocy chodzi. "
Miało być po "ponad swoje potrzeby".
Do praktykowania właściwej drogi potrzebna jest decyzja o wyborze właściwego kierunku. "Jesteś innym ja" każe zwrócić uwagę na dostrzeżenie harmonii we właściwym współżyciu. Mówi o tym, że to jest DOBRY wybór, DOBRY kierunek. Praktykowanie - tu w rozumieniu nauka - współodczuwania likwiduje pozorne bariery. Jest również zaprzeczeniem prymitywnego Darwinizmu, bądź ewolucjonizmu jako takiego w całości.
Uważam, że to konieczny początek w drodze uzyskiwania jakichkolwiek darów, czy mocy. Wtedy możemy się spodziewać, że kiedy już je otrzymamy/ nauczymy się ich, to kierunek ich wykorzystywania będzie prawidłowy. Nawet jeśli w swej naturze mamy tendencję do błądzenia, to nabyta świadomość pozwoli nam do powrotu na właściwą drogę.
Wracając do poprzednich słów.
Zło jest niszczycielskie dla siebie, gdyż zasklepia się w sobie tak w działaniu, jak i również opinii o sobie samym i skutkach działania. . Podczas praktyki współodczuwania to układem odniesienia dla JA jest MY. Nie ma mowy o zasklepieniu, jest mowa o poprawkach i rozwoju, bądź jak kto woli dostosowanie się jedynej, istniejącej rzeczywistości.
Przykład z artykułem to oświecenie mimo woli, mimo pierwotnych celów, doświadczone poprzez właściwy wgląd - m. in. w znaczenie MY dla JA.
Innymi słowy.
Moim zdaniem :)
Cytat z ostatnich chwil filmu :) http://www.filmweb.pl/Wszystko.Za.Zycie: " Miłość tylko wtedy jest szczęśliwa, kiedy możesz się nią podzielić z kimś innym". Dary i moce to przede wszystkim możliwości i tak należy je pojmować. Szczęśliwy ten, który wie jak mądrze z nich korzystać.
Pozdrawiam.
pozdrawiam
To prawda - dróg jest bez liku :)
Te metody, które opisałeś są ograniczone w tym, że ktoś ma sprecyzowany, skończony cel. To limituje czyjąś energię. Druga metoda o tyle lepsza, że kieruje w jakiś sposób do wewnątrz, ale to gdzie człowiek skupia całą swą uwagę jest czymś skończonym i mijającym, wobec tego nie uruchomi w nim odpowiedniego potencjału.
nam to w pewnym sensie. Kiedyś miałem problemy z rówieśnikami spowodowane przez nieśmiałość ,a wiadomo jak szkolni kozacy traktują w ich rozumieniu gorszych od siebie. Trochę mnie dręczyli , nic nie mówiłem,nie reagowałem tylko złościłem się w sobie. Z czasem nauczyłem się bić po to by się postawić...a ostatecznie doszło do tego że wtrącałem się w bójki,sam je wywoływałem tylko po to by się odstresować. Moim takim odchyłem był fakt iż olewałem towarzystwo jak się dało - przychodziłem do szkoły by mieć oceny i obecność,zawsze siadałem sam itd a po szkole do domu i biegać czy coś. Ale teraz jestem trochę naprawiony i bardziej ogarnięty aczkolwiek jakiś tam efekt ofiary został. Samemu nie da się z tym poradzić,mi pomogła nowa klasa a raczej parę osób z klasy i dziewczyna. Oczywiście było na początku coś w stylu ' nie potrzebuje was' ' dam sobie rade' itd .Andrew popełnił jeden duży błąd - odrzucił pomoc każdego kto mu ją oferował i nie widział albo nue chciał widziećże to moc panuje nad nim a nie na odwrót
Zresztą na szczęście.