Bo w rzeczywistości jest jeszcze gorszy.
Nie jestem jakimś wielkim fanem pierwszego Kruka. Tzn to dobry film, sprawnie zrealizowany i ciekawy i spokojnie rozumiem oceny typu 8 czy 9/10 (10/10 to już troszkę według mnie przesada) dla mnie jednak jest to 'tylko' właśnie film dobry, który jakoś się nie wybija na świetność.
No ale w porównaniu do sequeli to oczywiście jest arcydziełem. Przyznam szczerze Kruka 2 nie pamiętam oglądałem jakiś czas temu i znudził mnie niesamowicie. Z tego co pamiętam wyglądało to jakby grupka niekompetentnych twórców chciała dorównać jedynce no i wyszło jak wyszło. Kruka 3 oglądałem jakiś czas temu i był lepszy niż się spodziewałem. Tutaj wyglądało jakby znowu grupka niekompetentnych twórców się zebrała, ale tym razem motto było bardziej "ludzie, tworzymy film nazywający się Kruk 3 - możemy się trochę pobawić" no i był to film przynajmniej zjadliwy. Uroczo kiepska gra aktorska, zrzynka z pierwszej części, muzyka, która sprawiała, że przeniosłem się te dobre 20 lat w przeszłość.
Kruka 4 odpaliłem sobie wczoraj, najpierw przeglądając filmweb. Tyle jedynek? Pomyślałem, że coś nie tak, skoro ktoś odpala film nazywający się Kruk 4 to jakie może mieć oczekiwania by tak się zawieść? I powiem szczerze przez 15/20 pierwszych minut myślałem, że użytkownicy filmwebu przesadzili. Tym razem wyglądało to trochę jak z mottem z 3 części, czyli nie robimy tego na poważnie, ale jednak z ekipą z większymi umiejętnościami i doświadczeniem. Podobały mi się np. początkowe zdjęcia, tzw 'establishing shoots' no i coś trochę innego, zamiast mrocznego miasta mamy rezerwat Indian - może być fajnie pomyślałem. Do tego Edward Furlong to jednak porządny aktor i na początku nawet nawet coś tam gra. Pomyślałem sobie, że ludzie przesadzają i mamy najlepszy sequel nadający się na mocne 4/10
No, tylko to było pierwsze 15 minut. Potem film dokonuje wielkiego zjazdu w dół i nagle zrozumiałem wszystkie opinie. O ile grę aktorską w trójce nazwałem uroczo kiepską, przypominających jakichś studentów filmówki tak tutaj niektórzy grają gorzej od dzieci w podstawówce podczas Jasełek. Banda stanowiącą przeciwników głównego aktora to popis cienizny. O ile Zaraza/Kowboj jest nawet ok (zresztą to jedyny aktor z tej bandy, który przewijał się w rolach drugoplanowych w wielu filmach) tak reszta to jest dno dna. Tzn Tara Reid, która jest kiepską aktorką nawet jakoś się wybija na plus nie licząc scen gdzie reżyser nie miał żadnego pomysłu. Ale absolutnie najgorszy jest główny przeciwnik, który ma naprawdę sporo czasu ekranowego a jest TRAGICZNY. Po zamianie w tak jakby antychrysta/Lucyfera zaś przebija te dno. A, i pojawia się Dennis Hopper, charakterystyczny i dobry aktor, który tutaj jest całkowicie na doczepkę. Wygląda to jakby się zatrzymał gdzieś koło planu filmowego na Big Maca i reżyser mu obiecał wykupienie zestawu Happy Meal jeżeli wejdzie na plan rzuci parę tekstów i sobie pójdzie.
A, teksty. W tym filmie leci masa bon motów i w pewnym momencie naprawdę irytują. Tak jak dziurawy i głupi scenariusz. Tym razem mamy rozwinięcie świata Kruka, tak naprawdę 2 i 3 nic do tego nie dodała, tutaj zaś mamy Szatana? Rozumiem chęć dania głównemu bohaterowi przeciwnika, bo w sumie jak o tym pomyślimy to w Krukach 1-3 główny bohater tak naprawdę był skazany na wygraną. No nie buduje to napięcia. Ale sam pomysł zrealizowano fatalnie, finałowa konfrontacja to takie nieudolne DragonBall Z gdzie dwóch gości skacze wte i nazad. No tylko zamiast gadać 3 odcinki to na siebie warczą.
Napisy końcowe przyjąłem z ulgą. Ten film miał jakiś potencjał, ale wyszło fatalnie. Ale początek był nawet-nawet, osobiście wolałbym by był o np. ukrywającym się w rezerwacie Indian byłym aktorze niesłusznie oskarżonym o morderstwo, który zarabia na życie łapaniem skorpionów. Taki dramat obyczajowy, może z elementami kryminalnymi. Wyszłoby lepiej, bo niski budżet można by jakoś zagospodarować a najbardziej gównianych aktorów jak szef bandy po prostu nie zatrudniać.
2/10 bo jednak znalazłem jakieś pozytywy.