Denerwują mnie takie filmy, które w teorii nic im nie brakuje, ale zwyczajnie bark im Iskry Bożej. Tak samo jest z The Raven. Klimat jest, dobra muzyka jest, aktorstwo zadowala, montaż także nie ustępuje. W dodatku bardzo lubię kryminały/thrillery osadzone w mrocznym mieście XIX w. Niestety zabrakło tej Iskry, która pozwoliłaby zwyczajnie zachwycić się filmem i wsiąknąć bez reszty w jego świat. Ciężko mi wskazać przyczynę i szczerze zazdroszczę ludziom, których film urzekł.