Bardzo dobrze zrealizowany. Najciekawsza była ostatnia scena, nieźle zrealizowano też tą z samochodem na wysypisku. Ten dzieciaki naprawdę robiły wrażenie, szkoda tylko, że Steven (ten blondyn) tam mało działał, a Curtis (brunet) nie padał na ziemię naskutek odrzutu rewolweru. chopak, którego prześladowały zaś, powinien był zginąć w lodówce. Jego obecność przez resztę filmu mocno mnie drażniła.
Muzyka świetna, do tej produkcji nie można było skomponować lepszej. Ogólnie oglądałem na wstrzymanym oddechu. Jak na produkcję stworzoną jeszcze w tym samym roku co "Piątek 13-tego", film Eda Hunta wypada całkiem nieźle. Daję mu 7/10.