Reżyser najwidoczniej nie mógł się zdecydować jaki film chce nakręcić. Mieszanki filmu przygodowego (!), sensacyjnego, oraz filmu politykującego nie zawsze dają najlepszy efekt. Tak jest i tym razem, ten film to po prostu kompromis między wartką akcją, a widoczną chęcią przekazania ważniejszych treści. Dodam że to kompromis nieudany.
Prawdy jakie stara się przekazać nam to dzieło są banalne, pretensjonalne i podane na tacy ze specyficzną, hollywódzką łopatologią. Twórcy filmowi zaczynają powoli rozumieć że nieco bardziej zaawansowani kinomianacy zareagują nerwowo na próbę znalezienia następnego pretekstu do efektownej strzelaniny. Szczególnie jeżeli pretekstem tym są sprawy potencjalnie ważne w kontekście społecznym lub politycznym. Tak więc istnieje wybór, albo dostajemy dobrze zrealizowane, efektowne kino akcji z wyłączeniem myślenia, albo rzecz bardziej zaangażowaną, poważniejszą, o większym "kalibrze".
"Krwawy Diament" stara się łączyć obie te konwencje, ale robi to w sposób nieudolny. Jeżeli ma być to film sensacyjny, to niech ma ciekawe zwroty akcji, zapętlone, ale wiarygodne wątki i przede wszystkim niech trzyma w napięciu. Tutaj tak się nie dzieje. Ot, główni bohaterowie jadą sobie przez Afrykę. Jedni chcą odnaleźć 100 karatowy diament by obłowić się na całe życie, inni chcą napisać artykuł by popchnąć swoją dziennikarską karierę do przodu, a jeszcze inni (autochtoni) chcą odnaleźć swoją rodzinę. Podróż co i raz jest przerywana strzelaninami i banalnymi, nachalnymi i irytującymi wręcz rozmowami na temat współczesnej Afryki. Z których to widz mniej więcej orientujący się w sytuacji czarnego lądu nie wyłowi absolutnie nic ciekawego. Dialogi bohaterów sprawiają wrażenie jakby odbiorcą miał Europejczyk / Amerykanin o przeciętnej inteligencji który po obejrzeniu filmu stwierdzi: "Cholera, biedne murzynki, już nigdy nie kupię diamentu":-). Można zadać pytanie, czy to źle?. Nie, ale łopatologiczna, "szkolna" i na siłę sztucznie moralizatorska forma głównego przesłania jest dla mnie po prostu nie do przyjęcia. Nawet jeżeli wyłączymy z oceny "misję" z jaką ten film pojawia się na naszych ekranach to pozostaje ogromny niedosyt. Owszem film zrealizowany jest bardzo sprawnie, bez zarzutu, jednak akcja nie jest emocjonująca. Osobiście mało mnie obchodziło co się stanie z głównymi bohaterami, nie mówiąc już o tym że film jest przewidywalny do bólu, a to chyba nie dobrze, prawda?. Film mogłaby ratować obsada, co przy przyzwoitej grze aktorów mogłoby uratować to filmidło. Di Caprio stara się jak może, uczy się języków, naśladuje akcenty, gra twardziela, ale nadal pozostaje mało wyrazistym dzieciakiem. Szkoda też że para Caprio/Connelly nie wytwarza tak potrzebnej chemii. Szkoda, nie mówiąc już o tym że końcowa scena z MI - 24 to już klasyczne "Rambo". Do tego scenom akcji brakuje popularnego ostatnio "realizmu". Główni bohaterowie zdążyliby zginąć parokrotnie znajdując się podobnych opałach, brak tu wiarygodności. W dodatku porównywanie "scen batalistycznych" "Krwawego Diamentu" do tych znanych z "Helikoptera w Ogniu", to jakaś okrutna pomyłka. Tu są one conajmniej o parę klas niżej zarówno w kwestii realizmu, prawdopodobieństwa, jak i samej realizacji.
Oczywiście mogłoby być gorzej:-). Aktorzy starają się grać postacie naznaczone i cyniczne. Nawet jeżeli mamy tu do czynienia z idealistyczną dziennikarką to jej postępowanie także ma charakter w dużej mierze merkantylny. Niestety, niejednoznaczność postaci została podkreślona tylko w pewnej (niewielkiej) skali. W efekcie otrzymujemy postacie raczej miałkie i mało charakterystyczne, zamierzenia dobre, gorzej z z realizacją.
W zamierzeniu miało to być dobre kino akcji z (jak ktoś to dobrze ujął w recenzji) z misją społeczną. W efekcie kino akcji jest mało wciągające, a "misja społeczna" zbyt nachalna, "holiłódzka" i prostacka. Nie łatwiej byłoby zrobić dobry, w miarę realistyczny film o najemnikach?. Byłoby znacznie prościej i bez niebezpieczeństwa wpakowania się na mieliznę taniego moralizatorstwa jak w tym przypadku.
Słuszne i inteligentne spostrzeżenia. Podpisuję się pod nimi. Dla mnie jednak nie pasuje w tytule słowo "efektowna" - dla mnie nie była nawet taka, chociaż zważywszy na szereg wcześniejszych opinii, "efekt" jednak przyniosła w przypadku części filmwebowiczów. Ocenę wystawiam podobną: 4/10.
Pozdrawiam.
Heh, fajnie że się zgadzamy, ale mógłbyś mi zarzucić że "ściągam" z twoich wypowiedzi, bo chyba jako pierwszy zauważyłeś mankamenty tego filmu. Dobra, dość wzajemnych pochwał. Najważniejsze że są ludzie którzy starają się obserwować i wyciągać wnioski:-).
A tak swoją drogą, drodzy filmłebowicze chciałbym wam polecić film który ostatnio mnie naprawdę "zabił" (w przeciwieństwie do "Krwawego Diamentu"). Mianowicie mowa o "Wybawcy", różne to filmy i nie ma co porównywać, ale szczerze polecam:
http://www.filmweb.pl/Wybawca+1998+o+filmie,Film,id=9368
Leo zagrał dobrze, i własnie wyraziście. Swietnie dopasował się do roli. A w :Aviarorze:to był tak naturalny i wyrazisty, że przeraził mnie swoim dopasowaniem się do roli. Ktoś kto zna się na kinie doceni jego talent i aktorstwo.
Nie twierdzę że znam się na kinie, za mało wiem i za mało widziałem. Możliwe też że tak jak powiedziałaś nie znam się na kinie nie doceniając talentu Leosia;-).
Jednak sądzę agnieszko22 że dobre zaplecze techniczne, entuzjazm i przygotowanie do roli to nie wszystko. Potrzebna jest jeszcze charyzma i "zadziorność", która w roli ex - najemnika - przemytnika:-) jest wręcz niezbędna. Tego właśnie brakuje Di Caprio brakuje. Leo stara się, poci, wychodzi z siebie by nadać swojej kreacji wiarygodność i "sztubackość" starego, pozbawionego złudzeń byłego żołnierza żołnierza / spryciarza. Za starania gratulacje, szkoda że efekt jest blady i zupełnie niewiarygodny. Owszem Di Caprio nadawałby się do filmu gdzie kreowałby drobnego oszusta, ale nie byłego najemnika na litość boską:-F. Paradoksalnie Leo zagrał tutaj trochę...samego siebie. Tak naprawdę on cały czas robi wrażenie rozkapryszonego, wkurzonego chłopaczka i kompletnego dupka. Proszę o wybaczenie;-), ale do roli starego wyjadacza, byłego żołnierza, przeżartego cynizmem i zgorzknieniem on się w ogóle nie nadaje. Jego starania odnoszą skutek odwrotny do zamierzonego, jego kreacja staje się przerysowana i chwilami po prostu śmieszna. Nie bez znaczenia pozostaje także fizjonomia, Di Caprio nadaje się bardziej na ofiarę, niż agresywnego, gotowego na wszystko skurczysyna. Gdy Leoś zaczyna się denerwować na ekranie, ja wpadam w paroksyzm śmiechu:-). Może lepiej gdyby pozostał przy filmach takich jak "Chłopięcy świat", albo "Złap mnie, jeśli potrafisz". Trzeba liczyć siły na zamiary, co jemu i innym wyszłoby na dobre:-).
Tak naprawdę to tu już nawet nie chodzi o grę aktorów, oni zagrali tak jak im zaśpiewał reżyser i scenarzysta. Tego filmu (w takiej postaci, bez zmienionego scenariusza), nie uratowałaby ani super-mega-top obsada, ani zupełni naturszczycy. Tak więc porażki tego filmu nie łączyłbym z aktorstwem, a z jego konstrukcją, scenariuszem i ogólnymi założeniami (co wyżej już napisałem).
Widzisz, powiesz że upominam się za Leo, bo mi się podoba i go bronię. Obydwaj panowie moim zdaniem zagrali świetnie. Widziałam w ich oczach, strach, przerażenie, ból. I autentycznie o ich sposób gry był może nie nadzwyczaj rewelacyjny i wybitny, ale myślę,że wybijają się ponad inne gwiazdy, które zazwyczaj kreują podobne postacie. Co by nie powiedziec, obydwaj mają aktorskie zacięcie, a nawet najwybitniejszy aktor niekiedy musi poczekac na rolę życia. Widzisz, nie wiem dlaczego, ale jak ogladałam filmy to zawsze wszyscy aktorzy wydawali mi się nudni, nieciekawi. Dopiero jak zobaczyłam np. "Adwokata diabła" z Alem Pacino , czy "Zapach kobiety" oraz filmy z Leo, to mnie olśniło i bez wątpienia to dzisiaj u mnie aktorzy nr. 1
Zostawmy na razie DiCaprio w spokoju, gdyż jego forma aktorska być może zwyżkuje. Ale Al Pacino? Aż przykro patrzeć co się z tym aktorem porobiło. Moim zdaniem, zaczynając od Gorączki (rok 1995), jego forma leci na łeb i na szyję. Owszem, jeszcze dobra rola w Adwokacie diabła. Ale co potem? Bezsenność, Rekrut, Simone i inne. Po tak wybitnych rolach jak w Narkomanach, Ojcu Chrzestnym, Serpico, Strachu na wróble, Człowieku z blizną i chociażby właśnie Adwokacie diabła i Gorączce. Już od 10 lat Pacino gra bardzo schematycznie, tak jakby odgrywał w kółko jedną rolę. Różne postacie - jedna interpretacja. Mnie osobiście się to nie podoba i wręcz drażni, zwłaszcza odwołując się do jego dawniejszego aktorstwa. Dlatego ciężko w dniu dzisiejszym nazwać Al Pacino aktorem nr 1. Ale w perspektywie historycznej można powiedzieć, że Pacino był jednym z najciekawszych aktorów lat 70 i 80 XX wieku, ale na pewno nie w dniu dzisiejszym. Jakkolwiek dotychczasowy dorobek aktorski DiCaprio nie dorasta dorobkowi Pacina nawet do pięt - i nie mówię tu o talencie. Być może DiCaprio go ma, ale co z tego jeżeli z takim trudem przychodzi mu jego prezentacja. A może jest na odwrót: nie ma talentu, a wszystko nadrabia techniką prezentacji? Ja lubię aktorów, u których widać zaangażowanie i włożone serduszko w odtwarzaną postać. Trzeba by go poznać osobiście, żeby to stwierdzić. Tak czy inaczej cały czas uważam, że brakuje mu zdecydowania i charyzmy przed kamerą. Tak jakby czasami nie wiedział jak zagrać i wręcz wydaje się, że zaraz spojrzy w stronę reżysera z pytającym wzrokiem: no jak, dobrze, czy jeszcze raz kręcimy? Podobnie jak uczeń w szkole, który nie do końca jest pewien swojej odpowiedzi przed nauczycielem.
Jest to oczywiście moje osobiste zdanie i w jakikolwiek sposób nie umniejsza Twoich uwag na poruszony temat. Ale trudno jest mi uwierzyć, że Pacino wróci jeszcze do formy, chociaż kto to wie ... Ja mu życzę jak najlepiej.
Pozdrawiam.
"Być może DiCaprio go ma, ale co z tego jeżeli z takim trudem przychodzi mu jego prezentacja. A może jest na odwrót: nie ma talentu, a wszystko nadrabia techniką prezentacji? Ja lubię aktorów, u których widać zaangażowanie i włożone serduszko w odtwarzaną postać."
No dobra. Uwazasz, ze Leo nie wkłada serca w grane przez siebie role? Nie powiem Ci "Obejrzyj sobie "..." i "...". Wystarczy, ze obejrzałeś "Krwawy Diament". Jak dla mnie Leonardo niewątpliwie włozył do swojej roli duzo serca. Inaczej jego postać byłaby płytka, jednowymiarowa, a przeciez tak nie była. Właściwie jego role nigdy nie są płytkie, jednowymiarowe...
Leonardo talent ma. MA, drogie dzieci. Czekam, az do tego dorośniecie. O stylu grania mozemy dyskutować, bo jednym moze się podobac u jednego aktora bardziej, a u drugiego mniej, ale TALENT aktor ma albo nie. I grać potrafi rózne role. Zaprzeczy ktoś?
No ale co z tego, że ja dorosnę? Ja w filmach nie grywam. Raczej życz DiCaprio żeby dorósł. A skoro twierdzisz, że aktor ma talent albo go nie ma, to on go nie ma albo jeszcze go nie zaprezentował.
Pozdrawiam.
Sluchaj, oczywiście każdy ma swoje typy. Po prostu nie lubisz go i tyle. Czasem tak jest i chociażby stanął na rzęsach a, dziennikarze nazwali go najwybitniejszym aktorem wszechczasów to i u Ciebie i tak taki nie będzie.
Przyszła mi do glowy jeszcze jedna myśl, odchodząc zupełnie od Krwawego Diamentu. Otóż może nie wielbię filmów M. Scorsese, ale On sam to dla mnie wielki autorytet. Zauwazył Roberta D., dziś to juz niemal legenda. Zauważył C. Blanchett(której też byc może nie wielbię, ale z pewnością jest jedna z najciekawszych aktorek swego pokolenia)i dał rolę Leo.
Dla mnie to mistrz, który swoim mistrzowskim palcem dyskretnie wskazuje na kogo zwrócic uwagę..........
Wybaczcie, ale nie dołączę do "klubu miłośników talentu Leonardo Di Caprio":-). Wierzę że wasz świat nie legnie przez to w gruzach (no offence);-).
Rozmowa zaczyna dotyczyć gustów, a z gustami jest podobno tak że o nich się nie dyskutuje. Inni twierdzą że gust zależy od "wyrobienia się" i doświadczenia w danej kwestii;-).
Agnieszko22, na temat "wybitności";-) wykreowanej przez Di Caprio postaci już wyraziłem swoje zdanie. Więc parę słów należy się także Djimon Hounsou (Solomon Vandy). Szczerze mówiąc to znane są mi niektóre dokonania czarnoskórych aktorów, którzy miażdżą Hounsou niemalże pod każdym względem. Wystarczy wymienić tu chociażby Foresta Whitaker'a, Morgana Freemana, czy Sidney Poitier. Oczywiście Djimon (jak wspomniałaś), nie musi być w "Krwawym Diamencie" aż tak dobry:-), wystarczy że po prostu jest i tyle. Ot, taka trochę drewniana, raczej politycznie poprawna kreacja rybaka-koszykarza. Nic specjalnego, nawet w bardziej emocjonalnych momentach (atak łopatą:-D), wrażenia są raczej blade. Nie sądzę, ale możliwe że w zdecydowanie lepszym filmie pokarze na co stać go naprawdę.
Podobnie jak And uważam że stawianie Leonardo Di Caprio w jednej lidze z Alem Pacino to spore nadużycie. Wymieniony przez Ciebie "Adwokat Diabła" agnieszko22, to film zwyczajnie...zły. Świetna kreacja Ala tego nie zmienia:-).
Pacino posiada dokładnie to czego nie ma Di Caprio (i nigdy mieć nie będzie). Chodzi o wspominaną wielokrotnie potężną charyzmę, moc i siłę przekazu. Gdy tylko Pacino pojawia się na ekranie - automatycznie "kradnie" cały film. Nawet jeżeli jest to film słaby, a on szarżuje bez opamiętania to efekt jest jeden - paraliżująca emanacja talentu:-). Nie wspomnę już o tym że Pacino nawet w swoich najsłabszych rolach nie można przypisać "dziecięcego" i irytującego manieryzmu charakterystycznego dla innych aktorów;-].
A czy rzeczywiście Pan Al Pacino przechodzi aktorski kryzys?. A kto go nie przechodzi?!. To przypadłość całej niemalże współczesnej kinematografii (szczególnie amerykańskiej). Po świetnych, soczystych, świeżych i rewolucyjnych latach 70' XX wieku, nastąpił kinowy nieurodzaj. Widać to wszędzie, kalka za kalką, wysokobudżetówki - odmóżdżacze, brak pomysłów i dobrych scenariuszy. Więc Pacino bym zbytnio nie winił, trudno wymagać żeby aktor zajmował się także pisaniem genialnych scenariuszy i miał reżyserską smykałkę, oraz "nos" do produkcji z ogromnym potencjałem. Biedny nie jest, ale skoro nie zakończył kariery to może odcinać kupony i grać w raz lepszych i gorszych filmach. Podobnie jest z Robertem De Niro u którego ten "kryzys" jest chyba jeszcze bardziej zauważalny. Sądzę że winić należy czasy, a nie wiek, czy brak, lub rozmienianie swojego talentu na drobne.
Wracając jeszcze tylko na chwilę (mam nadzieję że po raz ostatni), do tematu Leonardo Di Caprio trzeba powiedzieć jedno: ten aktor ma pewien potencjał. To bezapelacyjne. Z pewną dozą ostrożności można stwierdzić że posiada coś co ogólnie określamy talentem (zadowoleni?;-]). Problem polega na tym że ten cały "potencjał techniczny" jest nieumiejętnie użyty.
Nie chcę być tu ślepym prorokiem i wolałbym się ustrzec przed pochopnymi wnioskami, ale domyślam się dlaczego z Di Caprio jest tak a nie inaczej. Otóż swego czasu zagrał on parę charakterystycznych ról "chłopaczka", rozkapryszonego, buntowniczego i lalusiowatego efeba kreującego się na herosa. Sądzę że w pewnym momencie krytyka i widownia zaczęła go szufladkować. Gdy tak się dzieje ludzie mogą czuć się skrzywdzeni, a to rodzi frustrację i najczęściej przemożną chęć zmiany sytuacji. Możecie podśmiewać się z mojej "roli domorosłego psychologa", ale moim zdaniem wyraźnie widać w kreacjach Di Caprio wręcz "maniakalną" chęć zmiany wizerunku "bożyszcza nastolatek". Aktor ten dwoi się i troi by zmienić swój "efebowy" image. W swoje kreacje wkłada złość,serducho, niejednoznaczność , a nawet agresję. Doceniam techniczne przygotowanie do roli, widać że w "Krwawym Diamencie" przeszedł szkolenie paramilitarne, nie wspominając już o umiejętnym naśladowaniu akcentów. To się ceni, problem polega na tym że mimo usilnych chęci, Di Caprio wygląda na cholernie zagubionego gościa. Gdy ktoś stara się na siłę, skutek może być odwrotny do zamierzonego. W rezultacie usilna chęć pozbycia się znienawidzonego wizerunku i złość z tego wynikająca, powoduje że stworzone postacie są groteskowo przerysowane, a co najważniejsze zupełnie nie przekonywujące i mało wiarygodne. Nawet jeżeli moja pseudo - analiza jest błędna, to liczy się efekt. Ktoś kto nie posiada charyzmy i w dodatku ma podobne problemy jak Leo nie powinien zabierać się za role do których nie został stworzony i do których prawdopodobnie nigdy nie będzie pasować. Z całym szacunkiem, Leoś powinien wybierać filmy w bardziej przemyślany sposób i pozostać przy kinie w rodzaju "Co gryzie Gilberta Grape":-D. Choć życzę mu żeby za ~10 lat ewolucja jego talentu przyniosła zdecydowanie bardziej ciekawe owoce niż teraz:-).
Uff, mam nadzieję że temat LDC został definitywnie zakończony. Robimy burzę w szklance wody, bez sensu:-). Brak charyzmy to pewniak, dochodzi tu jeszcze maniera, która może się podobać lub nie. Tu agnieszka22 słusznie poruszyła dość ważna kwestię. Leo jest angażowany przez wielu tuzów współczesnego kina. Trzeba jednak pamiętać że bohaterowie się starzeją, a mistrzowie nie są nieomylni. Ostatni, bardzo widoczny spadek formy Scorsese mógł mieć wpływ na taki a nie inny wybór;-). Tylko że dziesięć osób może się mylić, ale parę (?) tysięcy?:-). Cóż jedni zaakceptują tylko Fordy Mustangi rocznik 69', a innym spodoba się Elaonore:-). Poza tym ja lubię twórczość takich jakby nie było utalentowanych aktorów jak: Steve Buscemi, Carice van Houten, Tim Roth, Billy Bob Thorton, Cybulski, Ed Harris, Nick Nolte, Harvey Keitel, Emmanulle Beart, Helena Bonham Carter czy wielu, wielu innych. Ktoś może wybrać którąkolwiek z wymienionych przeze mnie postaci i wytknąć dziesiątki powodów dla których nie lubi danej aktorki / aktora. Trzeba pamiętać jednak o tym żeby umieć oddzielić osobiste sympatie / antypatie od umiejętności rozpoznania niewątpliwego talentu, lub jego braku. Mimo usilnych chęci;-)kwestia potencjału LDC pozostaje w moim przypadku otwarta. Oby w następnych latach talent LDC nieco stężał na mocniejszych podstawach i dokonał zaskakującej wolty w stronę wiarygodności, oraz pewności siebie i przede wszystkim w stronę dojrzałej umiejętności dobierania ról względem swoich możliwości;-).
kinol1, na ocenę talentu może mieć wpływ "dorosłość" / "dorośnięcie";-) lub jej brak. Jednak nie w tym przypadku, trafiłeś kulą w płot.
Po pierwsze, nie postawiłam Leo i Ala w jednej lidze. Napisałam, że ich najbardziej lubię.
Po drugie możesz miec swoje zdanie,i wcale nie zamierzam na siłę przekonywac,ze jest inaczej.
Po trzecie mistrz nigdy się nie myli, a ten to juz szczegolnie.
Po czwarte, to problem że potrafi się docenic tylko tych starszych, kiedy i mlodsi tez niezle grają
Po piąte, dziwisz sie, ze chce zmienic wizerunek? To normalne.
Po szóste, to pozwole sobie wrócic do Aviatora. Widziałam wczesniej zdjęcia H. Hughsa w jego biografii. Jak rozmawiał z kimś, jak siedział i później film. Dosłownie mnie zamurowało. On go po prostu sklonował, nie wiem jak to nazwa, chodzi mi o ruchy, gesty widoczne na tych fotografiach. To wymaga niezwykłej precyzji i własnie wpięcia sie w rolę.
Ps. Leo też ma pewną charyzmę. Właśnie pierwsze, co zwróciło moją uwagę, to jego spojrzenie. A własnie tak naprawdę charyzma i talent to też inne kwestie.
Nopminacje do Oskarów tez mówią same za siebie, i wypowiedzi, które czytałam np. Pitta, Roberta D. i innych.
Ps. Z Polskich aktorów np. Deląg. I doskonale zdaje sobie sprawę,że karierę zrobił dzięki aparycji i to daje mu wszystko.
Ty myslisz, że gdyby nie talent to Leo z tymi chudzinkami ramionkami dostałby rolę w tak super drogiej produkcji jak Titanic.
Powróciłam.
Więc ktoś (nie pamiętam nicku za co bardzo prze-przepraszam) twierdzi, ze Leo usilnie stara się zmienić wizerunek na bardziej męski, czy jakoś tak, dlatego wybiera takie role. A co ma grać? Jest po trzydziestce, więc kogo ma grać? Zakochanych nastolatków? No raczej nie. Ale są aktorzy, którzy mimo swojego wieku grają wciąz amantów (np. Grant). A wiecie dlaczego? Nie dlatego, ze to do nich pasuje (bo czasem tak a czasem nie) ale dlatego, ze więcej nie potrafią. A Leo potrafi i naprawdę szkoda byłoby oglądać go w komediach romantycznych;/ Nie wiem czy chodzi wam o to, ze Leo nie ma talentu, czy to ze rola Dannego Archera do niego nie pasowała. CO prawda z jednym jak i z drugim bym się nie zgodziła, ale to drugie to rzecz punktu widzenia. BO jeśli ktoś wiązał go wciąz rolami z przed 10 lat (Titanic, Romeo+Juliet) to owszem, moze przezyć taki jakby szok:) ALe ja widziałam po kolei jego filmy pomiędzy Titniciem a Krwawym Diamentem. Da się zauwazyć, ze stopniowo zmieniał się z chłopca w męzczyznę (nie tylko za sprawą Scorsese. ale głownie za jego sprawą). W "Złap mnie jeśli potrafisz" po raz ostatni widziałam go w roli nastolatka,(chociaz na końcu filmu grał starszego Franka:) Potem Aviator, Infiltracja. W Infiltracji (w Aviatorze zresztą tez) Leo nie zagrał jakiegoś stuprocentowego twardziela. Nie był nim nawet w połowie. Billy był tylko zwykłym facetem, któremu zachciało się pracy w policji pomimo podejrzeń przełozonego i porucznika, którzy wytykali mu rodzinkę;) Billy udawał twardziela, zeby wniknąć w struktury maffi, ale widać przeciez ze cały czas trzęsie się ze strachu, gdy Costello jest w poblizu. Scena u psycholog tez świadczy o jego słabości.
Ale dość o Infiltracji, zebyście mi nie zarzucali ze temat zmieniam.
I Krwawy Diament. Nie twierdzę ze Leo wziął tą rolę zeby wyrobić sobie wizerunek FACETA;/ On juz chyba ma coś takiego, ze wybiera sobie trudne role i dzięki temu podnosi swój poziom kreskę wyzej. A tu podniósł anwet dwie;-)
Nie zgodziłabym się jeszcze z paroma rzeczami które tu przeczytałam.
Leonardo nie ma charyzmy? hahahahahahahahahahhahahahaha!!! wybaczcie, ale taka była autentyczna reakcja na to coś;-) Nie mam pomysłu jak to udowodnić. Albo to ktoś widzi, albo i nie. Jego sprawa.
A Scorsese nie pomylił się zatrudniając Leo w swoich trzech ostatnich filmach (chociaz Gangi średnio mi się podobały). Nie wiem czy słyszeliście, a moze nie pamiętacie, co najwyzej Was zmartwię, ale odbierając Oscara, Martin powiedział o Leo, ze pracował z nim juz 6, 7 lat i ma nadzieję na kolejne 15, 20;) Dla mnie to dobra wiadomość, bo jak i Leo cenię sobie Martina (Ala Pacino tez).
Msm nadzieję ze nie będe juz miała po co tu wracać, bo aktualnie kręcą mnie inne fora, ale zobaczymy.
Mimo wszystko pozdrawiam:)
Ps. Osobiście, nie mam nic do P. Deląga. Jest wykształcony,zna języki i ma aparycję,
No, przepraszam ale to temat dotyczący produkcji Krwawy diament. A wszystko co ostatnio napisano dotyczyło Leo. I taki niby mało charyzmatyczny ???
Co do filmu to w "Dzienniku" dali 4 gwiazdki, więc chyba nie jest az tak żle,tym bardziej, że tam sa zajadli dziennikarze
P.S.1:
"No, przepraszam ale to temat dotyczący produkcji Krwawy diament. A wszystko co ostatnio napisano dotyczyło Leo. I taki niby mało charyzmatyczny ???"
Nie dokończyłem. Boże, co to ma wspólnego z charyzmą na litość boską?!?!?!!. Boję się dowiedzieć jaka jest Twoja definicja "charyzmy":-F. W takim razie ja wyjaśnię skąd wziął się ten (długi i sztucznie przedłużany) temat. Proste, wziął się z powodu popularności, kontrowersyjności tego aktora i argumentów miłośniczek jego talentu (których jest z pewnością więcej niż dwie). Strach się bać:-). Nic więcej, a z charyzmą to rozwinięcie tej dyskusji ma tyle wspólnego co kometa Halleya z pieskiem preriowym. Następny trafiony argument, brawo:-).
Agnieszko22, ta wyliczanka to jakiś paradygmat klubu miłośników Leonardo Di Caprio?:-D.
Ok, niech będzie:-).
Ad.1.:
"Po pierwsze, nie postawiłam Leo i Ala w jednej lidze. Napisałam, że ich najbardziej lubię."
Hmm... A jak można zrozumieć taką wypowiedź?.
"Dopiero jak zobaczyłam np. "Adwokata diabła" z Alem Pacino , czy "Zapach kobiety" oraz filmy z Leo, to mnie olśniło i bez wątpienia to dzisiaj u mnie aktorzy nr. 1"
Wymienianie obu tych aktorów znajdujących się na zupełnie innych poziomach aktorskiego wtajemniczenia bez podkreślenia ich odrębności budzi pole do lekkiej nadinterpretacji. Co też się stało, dlatego proponuję trochę inaczej konstruować zdania i argumentację by tych "nadinterpretacji" uniknąć;-).
Ad. 2.:
Ok, fajnie:-).
Ad. 3.:
"Po trzecie mistrz nigdy się nie myli, a ten to juz szczegolnie."
Chciałbym coś wyjaśnić. O ile mi wiadomo słowo "mistrz" oznacza człowieka o wielkiej kompetencji, wiedzy i umiejętnościach. W jakiej ze znanych definicji znajduje się informacja że mistrz nigdy się nie myli, hm?;-). Mistrz jest człowiekiem, więc jak każdy człowiek jemu też może zdarzyć się pomyłka:-]. Powtarzam, nikt nie jest nie nieomylny, to taka banalna (ale prawdziwa) prawda życiowa:-).
A w tym przypadku wystarczy porównać niektóre filmy Mistrza;-) z lat 70' i 80' z tymi z XXI wieku. Różnica (także jakościowa) jest bardzo zauważalna i cholernie trudno się z tym nie zgodzić;-).
Ad. 5.:
"Po piąte, dziwisz sie, ze chce zmienic wizerunek? To normalne."
Mam wrażenie że to pytanie retoryczne wzięło się z niezbyt uważnego przeczytania mojego postu:->. Gdzie napisałem że się dziwię chęci zmiany jego wizerunku?. Dziwiłbym się gdyby nie chciał go zmienić, to by świadczyło o jego jeszcze większym ograniczeniu i niedojrzałości. Powtórzę w takim razie jeszcze raz. Chodzi o to w jaki sposób stara się ten image zmienić, jaki jest tego efekt i to że robi to w pretensjonalny sposób, "na siłę" [ u góry szersza, umotywowana wypowiedź mojego autorstwa, zapraszam do ponownej lektury].
Ad.6:
"Po szóste, to pozwole sobie wrócic do Aviatora (...)"
Nie wiem nie widziałem, więc zdania nie mam. Zresztą nieraz już pisałem że przygotowanie do roli to nie wszystko, raz nie wystarczy?:-).
-------------------------------------------------------------------------
"Ps. Leo też ma pewną charyzmę. Właśnie pierwsze, co zwróciło moją uwagę, to jego spojrzenie. A własnie tak naprawdę charyzma i talent to też inne kwestie.
Nopminacje do Oskarów tez mówią same za siebie, i wypowiedzi, które czytałam np. Pitta, Roberta D. i innych. "
Lol, jaką?:-D. W spojrzeniu, heh?. Charyzma to osobowość, siła przebicia, pewien talent w zjednywaniu sobie ludzie, pewne "polityczno - społeczne" umiejętności. Rany,poza tym zauważalna charyzma emanuje z całej postaci, nie tkwi tylko w spojrzeniu. Ech, o charyźmie (i jej braku) też już pisałem odpowiednio to argumentując. Następny zamknięty (mam nadzieję) temat.
Argumenty o "Oskarach i wypowiedziach innych aktorów" nie są dla mnie żadnym wyznacznikiem. Cóż, nie wybrałaś zbyt dobrego argumentu:-).
"Ps. Z Polskich aktorów np. Deląg. I doskonale zdaje sobie sprawę,że karierę zrobił dzięki aparycji i to daje mu wszystko.
Ty myslisz, że gdyby nie talent to Leo z tymi chudzinkami ramionkami dostałby rolę w tak super drogiej produkcji jak Titanic."
Nie wciskajmy do tej niezbyt lotnej dyskusji Deląga, bo niedługo i ona sięgnie dna:-).
Od kiedy w superprodukcjach grają o aktorzy wybitnych zdolnościach?. W filmach o naprawdę wysokich budżetach grają aktorzy (podkreślam) p o p u l a r n i, niekoniecznie dobrzy tylko ci którzy się sprzedadzą bo mało wybredna widownia takich właśnie chce zobaczyć. Owszem zdarzają się wyjątki w stylu np. Malkovicha grającego w "Na Linii Ognia", tylko czy ten film można nazwać superprodukcją z prawdziwego zdarzenia?. Poza tym czy otrzymanie roli w superprodukcji oznacza sięgnięcie następnego szczebla aktorskiego wtajemniczenia, chyba nie prawda?. To oznacza hajs i popularność, z talentem, czy rozwojem to ma niewiele wspólnego. Co najwyżej łączy się to z mniejszymi lub większymi predyspozycjami do danej roli i tyle.
----------------------------------------------------------------------------
@kinol1
"A co ma grać? Jest po trzydziestce, więc kogo ma grać? Zakochanych nastolatków?."
Oczywiście że nie, o taką głupotę Leo bym nie posądzał:-). Proponuję role psychologiczne, ludzi przegranych, chorujących, postaci tragicznych, ale w żadnym wypadku nie agresywnych (mówię całkowicie poważnie):-). Myślę że w czystych dramatach byłby o wiele bardziej wiarygodny.
Już pisałem że Leo stara się grać role niejednoznaczne, zróżnicowane i fajnie. Szkoda że efekt jest najczęściej taki sobie (jeżeli szukacie argumentacji po raz wtóry znajdziecie ją parę postów wyżej).
To jest tak: za każdym razem gdy mam obejrzeć film z Di Caprio mówię sobie - "W mordę, znowu:-D. No dobra, nie będę się uprzedzał, zobaczymy". No i oglądam, a za każdym razem są albo mieszane uczucia albo wręcz pewien niesmak. Przykład?. Niezłe, ale niedoceniane (choć słabsze od starszych dokonań Scorsese) "Gangi Nowego Jorku" zrobiły na mnie raczej pozytywne wrażenie. A Leo?. Jak zwykle: drażnił i irytował.
"Leonardo nie ma charyzmy? hahahahahahahahahahhahahahaha!!! wybaczcie, ale taka była autentyczna reakcja na to coś;-) Nie mam pomysłu jak to udowodnić. Albo to ktoś widzi, albo i nie. Jego sprawa. "
Hm, gratuluję entuzjastycznej i dobrze uargumentowanej;-) reakcji. Moja (następna z kolei) wypowiedź dotycząca charyzmy znajduje się parę akapitów wyżej, radzę przeczytać (o ile nie będzie to zbyt trudne):-).
"Msm nadzieję ze nie będe juz miała po co tu wracać, bo aktualnie kręcą mnie inne fora, ale zobaczymy.
Mimo wszystko pozdrawiam:)"
Skoro kręcą Cię inne fora i wolałabyś tu nie wracać, to naprawdę nie zatrzymuję;-).
Ja też pozdrawiam, nawet serdecznie:-).
-------------------------------------------------------------------------
@agnieszka22
"No, przepraszam ale to temat dotyczący produkcji Krwawy diament. A wszystko co ostatnio napisano dotyczyło Leo. I taki niby mało charyzmatyczny ???"
Owszem, niestety stało się tak ku mojemu smutkowi i wbrew mojej intencji. Chciałbym zauważyć że moim zadaniem było napisanie mini - recenzji / opisu filmu, a nie szkolne dywagacje na temat aktora którego w dodatku nie lubię. Nie chcę wskazywać (bo to dość oczywiste;-)), kto zaczął i przyczepił się do offtopowego jakby nie było tematu. Moim błędem jest to że jak zwykle bardzo trudno jest mi olać czyjeś przemyślenia i argumenty. Tym bardziej jeżeli mocno nie zgadzają się z moim hmm..."światopoglądem", co prowadzi do rozwlekłej i w sumie bezsensownej (jak w tym wypadku) dyskusji.
Agnieszko22, szanujmy się nawzajem. Tego rodzaju gadanina przypomina mi "fanboyskie" paplanie. Czyli: " Moje zdanie jest tylko jedno i jest ono prawidłowe i najlepsze na świecie. My way or highway, jak się nie zgadzasz to spadaj i tak cię nie lubię (bo się ze mną nie zgadzasz)[:-D]. A ja i tak mam rację":-DDD. To do niczego nie prowadzi, podobnie jak i wynajdowanie naprawdę słabych argumentów jak powyżej. Nie widzę logicznego sensu dalszego prowadzenia tej dyskusji. Tym bardziej nie widzę powodu wysuwania następnych kontrargumentów na treści w rodzaju "oskary, dziennikarze, opinie aktorów" i inne na tym poziomie. Więc zakończmy wreszcie tą dyskusję. Fajnie jest czasem wymienić się paroma opiniami z dwiema fajnymi (jak sądzę):-) laskami, ale niestety ani siła argumentacji, ani obiekt tematu mi tym razem nie odpowiada. Proponuję zamknąć ten temat ze względu na potrzebę zachowania obopólnego zdrowia psychicznego i hipotetycznego, znacznego obniżenia jakości tej dyskusji w przyszłości:-).
Ad. P.S.: "Dziennika" nie czytam, a opinię większości dziennikarzy mam głęboko w poważaniu. Żadna gazeta i żaden dziennikarz nie są dla mnie jakimikolwiek wyznacznikami, czy wyroczniami w jakiejkolwiek materii. Może w pewnym stopniu do czegoś zachęcić niepotrzebnie, a może też zniechęcić bezpodstawnie. Subiektywizm to pojęcie mylące, podobnie jak "dziennikarski profesjonalizm" to pojęcie względne. Dlatego opieranie się w pełni na opiniach innych i argumentacja w stylu "a on powiedział że jest fajne, to na pewno jest", nie mówi o kimś takim najlepiej. Jak mawiał Clint Eastwood: "opinia jest jak dziura w dupie, każdy ją ma":-).
Wiem agnieszko22 że twoim przypadku tak nie jest, ale ponieważ jest to Twój następny argument na hmmm "średnim" poziomie - zaczynam Ci powoli współczuć. Bez obrazy, po prostu nie bawmy się w dzieci i najlepiej zakończmy już ten dość żenujący bełkot (także i mój), ok?:-).
P.S.1:
"No, przepraszam ale to temat dotyczący produkcji Krwawy diament. A wszystko co ostatnio napisano dotyczyło Leo. I taki niby mało charyzmatyczny ???"
Nie dokończyłem. Boże, co to ma wspólnego z charyzmą na litość boską?!?!?!!. Boję się dowiedzieć jaka jest Twoja definicja "charyzmy":-F. W takim razie ja wyjaśnię skąd wziął się ten (długi i sztucznie przedłużany) temat. Proste, wziął się z powodu popularności, kontrowersyjności tego aktora i argumentów miłośniczek jego talentu (których jest z pewnością więcej niż dwie). Strach się bać:-). Nic więcej, a z charyzmą to rozwinięcie tej dyskusji ma tyle wspólnego co kometa Halleya z pieskiem preriowym. Następny trafiony argument, brawo:-).
TY, jestes choro uprzedzony. Przecież nominacje do Oskarów nadają ludzie, którzy sie na tym znaja, A Ci inni, to nie jacyś aktorzy, tylko wielkie gwiadzy z którymi cały filmowy świat sie liczy. Jeżeli Ty ośmielasz sie podważac autorytet nawet największych reżyserów, to myślę, ze nie mamy o czym mówic.
Co do miłośniczek, to przepraszam, ale pan DiCaprio ma na swoim koncie wielkie kinowe przeboje. Ok, może nie "Krwawy...." ale I TiTanic i "Złap mnie, jesli potrafisz " czy "Infiltracja" więc myślę,ze jest ich nieco więcej.... Z resztą, jeżeli chodziłeś do szkoły, to z pewnością wiesz, ze Sokrates już przed wiekami powiedział " Większośc to, nie znaczy prawda"
Byc może czytałeś już to,co pisałam na forum "Aviatora", ale Kiedyś o Stivenie Spielbergu też mówiono, że on nic nie potrafi. A dziś to jeden z najbardzej liczących sie reżyserów, z Oskarami, wielkimi kinowymi przebojami, a o jego majątku to już legedy krążą...
Z resztą on też dał rolę Leonardo.
Z tego, co wiem, to też R. Scott ma dac rolę Leo..... Coś, te autorytety strasznie się mylą... Chyba, w tej fabryce snów, to jakaś zbiorowa omylnośc zapanowała.
Nie mogę,, żywcem z "Seksmisji", tylko, ze nie ciemnośc, a "Omylnośc widzę, Omylnośc"
Co , do pozycji Leo na FilmWebie to wielu wspaniałych twórców kina ma tu taką. I zgadnij dlaczego??
I mi wcale nie chodzi tylko o Leo. Otóz problem jest w tym,że ludzie myśla sztampowymi i utartymi schematami. Dobre aktorstwo utożsamiają jedynie z Alem Pacino czy Robertem D. A istnieja i inni. Często też uważają za dobrego aktora, akurat tego, o którym sie najwięcej mówi. Ok, o Leo piszą, ale np. porównajmy z W. Millerem ze " Skazanego na śmierc". Zagrał w serialiku, ale gdybyś zapytał sie na forum to oczywiście byłby 1000% lepszy i bardziej utalentowany. Bo akutat takie piękne mięśnie i na tylu okładkach... To właśnie mnie denerwuje,
a DiCaprio własnie nie miał żadnej promocji początkowo...... a mimo to zauważyli go najlepsi ...
Oczywiście że ludzie najczęściej posługują się sztampą i schematami. Zresztą cały czas o tym piszę (tylko z innej strony), ale nie dociera:-(.
Mam w takim razie rozumieć że moje oceny także należy utożsamiać ze sztampą?. No cóż, to miał być zarzut wobec Ciebie:-) i "nabożny" sposób w jaki traktujesz "kulturystykę teoretyki" (czyli dziennikarstwo), różnorakie "autorytety" i cudze oceny:-). W taki razie czy lista aktorów wymieniona wcześniej jest według Ciebie zbyt mała?. Mogę dodać drugie tyle, chcesz?:-).
Po cholerę Ty rzucasz jakimiś tytułami, nazwiskami, serialikami nie wartymi psiej kupy?. Uważasz że mi to imponuje,a może poszerza moją wiedzę?:-D. Bo jeżeli to ma być argument za tym że "miliony fanów LDC nie mogą się mylić", to narażasz się na śmieszność (ponownie).
Przykład z mojej strony: Steve Buscemi czy William H. Macy to aktorzy charakterystyczni, typowi anty-bohaterowanie grający role w filmach offowych, a zauważeni także i w dużych produkcjach. Ich specyficzny (ale także ograniczony), talent doceniam i ja. Co z tego że nie każdy bohater musi dziś przypominać Bogarta?. Bardzo dobrze,takie czasy, takie kino. Czy to czyni Leo lepszym?.
Znowu się powtarzasz, ja już odpowiedział na ten i Twoje poprzednie argumenty!. Przeczytaj moje poprzednie posty, a znajdziesz tam wszelkie kontrargumenty!. Finito.
Ustalmy jedno, Leo mnie wyjątkowo irytuje (żeby nie powiedzieć że czasem także w****a), podobnie jak zaczynasz Ty. Fanboystwo do potęgi, porażka. Nieładnie jest kłócić się (bo chyba tak to można już nazwać)z kobietą, więc pozwól mi proszę być dżentelmenem i zakończmy tę żałosną dyskusję. Zróbmy tak: ja nie zgadzam się z Tobą, Ty ze mną i...koniec. Rozejdźmy się w spokoju według maksymy: "Żyj i pozwól żyć", ok?:-).
Oczywiście że ludzie najczęściej posługują się sztampą i schematami. Zresztą cały czas o tym piszę (tylko z innej strony), ale nie dociera:-(.
Mam w takim razie rozumieć że moje oceny także należy utożsamiać ze sztampą?. No cóż, to miał być zarzut wobec Ciebie:-) i "nabożny" sposób w jaki traktujesz "kulturystykę teoretyki" (czyli dziennikarstwo), różnorakie "autorytety" i cudze oceny:-). W taki razie czy lista aktorów wymieniona wcześniej jest według Ciebie zbyt mała?. Mogę dodać drugie tyle, chcesz?:-).
Po cholerę Ty rzucasz jakimiś tytułami, nazwiskami, serialikami nie wartymi psiej kupy?. Uważasz że mi to imponuje,a może poszerza moją wiedzę?:-D. Bo jeżeli to ma być argument za tym że "miliony fanów LDC nie mogą się mylić", to narażasz się na śmieszność (ponownie).
Przykład z mojej strony: Steve Buscemi czy William H. Macy to aktorzy charakterystyczni, typowi anty-bohaterowanie grający role w filmach offowych, a zauważeni także i w dużych produkcjach. Ich specyficzny (ale także ograniczony), talent doceniam i ja. Co z tego że nie każdy bohater musi dziś przypominać Bogarta?. Bardzo dobrze,takie czasy, takie kino. Czy to czyni Leo lepszym?.
Znowu się powtarzasz, ja już odpowiedziałem na ten i Twoje poprzednie argumenty!. Przeczytaj moje poprzednie posty, a znajdziesz tam wszelkie kontrargumenty!. Finito.
Ustalmy jedno, Leo mnie wyjątkowo irytuje (żeby nie powiedzieć że czasem także w****a), podobnie jak zaczynasz Ty. Fanboystwo do potęgi, porażka. Nieładnie jest kłócić się (bo chyba tak to można już nazwać)z kobietą, więc pozwól mi proszę być dżentelmenem i zakończmy tę żałosną dyskusję. Zróbmy tak: ja nie zgadzam się z Tobą, Ty ze mną i...koniec. Rozejdźmy się w spokoju według maksymy: "Żyj i pozwól żyć", ok?:-).
Skoro już tak się upieramy przy parafrazowaniu słów Maksa, to należałoby powiedzieć: "Doskonałość widzę, zawsze bezdyskusyjną doskonałość" po czym agnieszka22 bije ukłon przed plakatem Di Caprio:-DDD.
"I zgadnij dlaczego??"
Bo lwia część użyszkodników to debile bez gustu?;->. Żarcik, ale niestety czasem jest tak że niskie gusta triumfują. Ot taka następna prawda życiowa (możesz sobie zapisać);-).
Nadal nie rozumiesz. Myślenie nie jest Twoją najsilniejszą stroną, szkoda. Cały, zasraniutki czas podkreślam że oceny dużej liczby ludzi mogą (i w niektórych przypadkach są) wiarygodne, co nie oznacza że należy je traktować jako kategoryczną prawdę i boskie objawienie nie podlegające dyskusji. Oceny np. na Filmwebie nie są dla mnie ani wyrocznią, ani wyznacznikiem jakości danej produkcji. Zdecydowanie bardziej opiniotwórczy jest IMDB (choć też nie zawsze). Oceny mogą jedynie wskazywać czy dany film może mi się spodobać czy nie. Co nie zmienia faktu że dana ocena może być myląca i należy do niej podchodzić ostrożnie (tak samo jak do "mistrzów kina"). Pozornie prawidłowa ocena nie zwalnia od analizy i subiektywnej oceny!. Czy teraz to jest jasne, czy mam wytłumaczyć jeszcze raz?!?!.
Jaki choro uprzedzony?. Ponieważ uznaję się za samodzielną jednostkę z w miarę odpowiednio działającym ośrodkiem nerwowym i mózgiem, staram się używać tego daru prawidłowo i zmusić po analizie do oceny danej sytuacji. A więc koleżanko, skoro już bawimy się cytaciki to może zaprezentuję Ci zdanie: "Cogito ergo sum", czyli kartezjańskie "Myślę więc jestem";-). Czy Tobie agnieszko22, zdarza się czasem wydedukować własną koncepcję / ocenę bez przemożnego wpływu elementów zewnętrznych (np. środowiska)?:->. Samodzielne myślenie naprawdę nie boli i bez niego świat stałby w miejscu od paru tysięcy lat. Ślepe zapatrywanie się i zgoda na ogólnie przyjęte wzorce, dogmaty, oceny i reguły, bez nutki sceptycyzmu 1 prób ich zmian, lub wykoncypowania własnej jest dowodem na pewne ograniczenie umysłowe. Bez ludzkiej ciekawości i skłonności do łamania wcześniej przyjętych norm, dziś nauczano by w szkołach że Ziemia jest ośrodkiem wszechświata (geocentryzm), a koła w pojazdach byłyby kwadratowe. Nie ma się czym martwić, współczesne społeczeństwo zwalnia "niektóre jednostki z myślenia, poza tym to niebezpieczne, więc lepiej nie myśleć i ślepo akceptować reguły przyjęte przez tych którzy się "znają". Tak jest łatwiej, co?.Z
Zmierzam do tego że cholernie drażni mnie traktowanie wszystkiego i wszystkich jak "święte krowy", bo tak przyjęła większość. Mam wrażenie że traktujesz instytucję Oskarów, dziennikarstwo, czy "wielkie gwiazdy światowego kina" niemalże jak "nietykalne cielce" z jakimś przedziwnym "sakralnym uwielbieniem". Jak bóstwa które nigdy się nie mylą, a ich zdanie jest zawsze prawidłowe stanowiąc dogmat doskonały. Rozumiem prawidłowe i sprawdzone definicje fizyczne, matematyczne...ale to?. Przecież to czysta głupota!:-/. Tak trudno jest Ci pomyśleć i ocenić samemu, zawsze potrzebna jest Ci "pomoc z zewnątrz"?. Jasne że środowisko kształtuje nasze myśli pośrednio bez naszej wiedzy, ale do cholery używajmy czasem samodzielnie tego co mamy na karku i waży 1200 g ( u kobiet) i 1300 g u mężczyzn:-). Mam nadzieję że nie wymagam za dużo.
Acha, Twój cytacik przeczy promowanej przez Ciebie teorii. W tym kontekście świadczy to coś dokładnie odwrotnego niż to co starasz się "przepchnąć":-). Na drugi raz proponuję zastanowić się nieco mocniej nad wyborem cytowanych myśl:-). Poza tym współczuję tym którzy przy użyciu "mundrych" i najczęściej źle rozumianych wypowiedzi innych, lansują
się na pseudo - intelektualistów. Efekt jest żałosny. Wyprzedzając lotną myśl: nie uznaję się za intelektualistę i nim nie jestem:-).
A Oskary?. Mówiąc kolokwialnie: sram na szanowną instytucję Oskarów. Owszem, ma ona tradycję i w pewnych przypadkach udało się jej "porodzić" (i nagrodzić) naprawdę dobre (lub wręcz genialne) twory światowej kinematografii. A owszem, bo to kółko wzajemnej adoracji, blichtr, przepych, blask, ale też pył, zbytek i często zwykła artystyczna pustka. Nie twierdzę że hollywódzkie Oskary są do niczego i bla - bla, wręcz przeciwnie, to instytucja potrzebna i dość pożyteczna. Ale żeby bezkrytycznie podchodzić całej instytucji i tym bardziej ichniejszych ocen?. Kojarzy mi się tu schlebianie niskim gustom, serwilizm i klapki na oczach. Może jednak samodzielne myślenie boli?:-].
"Jeżeli Ty ośmielasz sie podważac autorytet nawet największych reżyserów, to myślę, ze nie mamy o czym mówic."
Wypadałoby odpowiedzieć gromkim śmiechem i oklaskami:-D, ale cierpliwie zdobędę się na następną wypowiedź, choć wystarczyłaby tu emotikona w stylu: ":-D". Już wcześniej mówiłem o Scorsese i jego widocznym spadku formy, podając odpowiednie argumenty. Jeżeli argumenty do Ciebie nie trafiają - (trudno, o myśleniu i umiejętności analizy faktów też już coś napisałem);-). Jeżeli fakt uznajesz za "podważanie autorytetów" to faktycznie nie mamy o czym rozmawiać. A nawet jeżeli rzeczywiście podważałbym czyiś autorytet (pod warunkiem odpowiedniej argumentacji), to powiedz mi - co z tego?:-D. Jeżeli mam logiczne argumenty by to uczynić, to z jakiego do cholery powodu mam się "nie ośmielić" (hehehe:-)?. Coś o złotych cielcach już mówiłem. Sądzę że jesteśmy po przeciwnej stronie barykady. Ty wychodzisz z prostej zasady serwilizmu, ogólnych zasad i konwencji sprzyjając (wybacz) prymitywnym ocenom przyjętym przez "ogół". Nie posługujesz się swoim "zmysłem krytycznym" i sceptycyzmem który jest czasem naprawdę potrzebny do prawidłowej oceny sytuacji.Twoja sprawa,żyj sobie tak dalej, do samodzielnego myślenia nie zmuszam. Mój świat (jak i Twój) od lat kształtują media, dziennikarze, pisarze, literatura, politycy itd. Różnica polega na tym że staram się nie kupować wszystkiego co mi sprzedają, natomiast z Twoich wypowiedzi wynika że pewne wyniesione na piedestał przez społeczeństwo jednostki traktujesz bezkrytycznie i perorowane przez nich twierdzenia (dobre i złe) uznajesz za kategoryczną prawdę nie podlegającą krytyce i jakiejkolwiek analizie. Coś Ci powiem: "Sądy kategoryczne niezwykle są dogodne, dorodne. I poniekąd modne gdy mówisz do tłumu. Najwyższa pora stanąć po stronie rozumu!". Do niczego nie namawiam, nikogo nie zmuszam do myślenia i nie zakłócam Twojego świata;-). Natomiast serdecznie życzę Ci żeby życie skonfrontowało Twoje przekonania z rzeczywistością. To może być bolesne, ale za to bezcenne:-). Choć z drugiej strony może lepiej pozostać w swoim lekko przyciemnionym, nieświadomym, hermetycznym, ale za to wygodnym i komfortowym świecie.
"Byc może czytałeś już to,co pisałam na forum "Aviatora", ale Kiedyś o Stivenie Spielbergu też mówiono, że on nic nie potrafi. A dziś to jeden z najbardzej liczących sie reżyserów, z Oskarami, wielkimi kinowymi przebojami, a o jego majątku to już legedy krążą.."
Nie, nie czytałem i mimo wrażenia jakie zrobiła na mnie dyskusja z Tobą - nie zamierzam:-). Co mnie to obchodzi?. Poza tym jeżeli talent łączysz z kasą, Oskarami i legendami to jest to następny powód by Ci współczuć. Czy talent (bo chyba to miałaś na myśli) znajduje swój wymiar w bogactwie?. Może i powinien, ale na tym świecie umiejętności nie zawsze łączą się z uzyskaniem dóbr czysto merkantylnych. Jeżeli to jest skala według jakiej oceniasz ludzi (czy ludzkie umiejętności) to żałuję że w ogóle kontynuowałem tę dyskusję. Naprawdę nie było warto. Powinnaś docenić to że i tak jestem ultra - delikatny wobec Ciebie:-D. Internet to brutalne miejsce i uwierz że po wypowiedzi na podobnym poziomie (jak i poprzednie), zostałabyś zmieszana z nieczystościami. Proszę (sarkazm mode off), najpierw pomyśl zamiast coś napiszesz. Poza tym o czym ma to świadczyć, to ma być Twój "dyskusyjny" argument "za"?. Nigga pleaaassee:-D. Miałem jednak rację z tym "dziewczęcym fanboystwem", dla Ciebie jakikolwiek, nawet najbardziej bezsensowny argument jest dobry by poprzeć swoje racje. Dziwię się sobie że nadal kontynuuję tę dyskusję widząc kontrargumenty na poziomie spłakanej nastolatki z "Bravo". Może źle wybrałem miejsce?:-). Ech, świat mi się zachciało naprawiać:-).
Słuchaj agnieszko22, wiesz już że trudno jest mi darować sobie dyskusję (nawet jeżeli wiadomo że nie ma ona sensu), więc bądź tak miła i zrób mi proszę przysługę. Umówmy się tak: "jestem gupim gnojem co skończył cztery klasy podstawówki, nie lubi Di Caprio i w ogóle nie ma racji", ok?:-DDD. Czy Ciebie to satysfakcjonuje?. Bo jeżeli tak, to oznacza że zbliżamy się do upragnionego (przeze mnie), końca tej wielce fascynujące j dyskusji. Jeżeli jednak moje ustępstwo Ciebie nie satysfakcjonuje, to proszę chociaż o to by Twoje argumenty były w przyszłości nieco bardziej "wyrafinowane", trafne i przemyślane, ok?.
P.S.: Hehe,dawno nie prowadziłem tak śmieszno - straszno - smutnej "dyskusji" zanurzonej w gęstych oparach absurdu. Na początku mnie to bawiło, ale swoją dawkę już otrzymałem. Za więcej serdecznie już dziękuję!:-D.
P.S.1: Mam nadzieję że nie poczułaś się obrażona, nie taki był mój cel. Acha, nie uznaj tylko mojej łagodności;-) za słabość:->.
Własnie, caly czas próbuje udowodnic, że nie jestem dziewczynka zapatrzoną w wyglad, a Scorsese i tak nawet po śmierci bedzie autorytetem. Czy Ty to akceptujesz, cz nie...
Oj sorki - opinie i nie uwazam Cie za jakiegos bez wiedzy, tylko podając przykłady innych chciałam poprzec swa teorię
Pomyslałam,ze moje argumenty będą za słabe, wiec musiałam wytoczyc takie jak tylko sie udało mi podac
I kończąc ten temat , to chciałam powiedziec że myslę samodzielnie i to że Leo gra z dynamizmem, polotem , werwą doceniłam, kiedy...nie wiedziałam nawet u jakiego rezysera gra.
"I kończąc ten temat , to chciałam powiedziec że myslę samodzielnie i to że Leo gra z dynamizmem, polotem , werwą doceniłam, kiedy...nie wiedziałam nawet u jakiego rezysera gra."
Świetnie, bardzo się cieszę i doceniam Twoją determinację:-).
"Własnie, to najpierw oglądałam filmy a później czytała poinie"
Że co przepraszam, można po polsku?:-D
Widocznie starasz się za słabo, albo...wręcz zbyt mocno. Hehe, zupełnie jak Di Caprio, czyli "na siłę":-D. Mały sarkazm, nie przejmuj się:-).
Może nie tędy droga agnieszko22?. Może do dokonywania ocen potrzeba pewnej dojrzałości, analizy, a nie upartości, hę?. To trochę odróżnia ludzi od tych którzy mówią "tak, bo tak":-). Ale doceniam Twoją determinację, nadajesz się na dobrego adwokata, albo rzeczniczkę prasową (wbrew pozorom to komplement);-).
"a Scorsese i tak nawet po śmierci bedzie autorytetem. Czy Ty to akceptujesz, cz nie..."
Ha, oczywiście że będzie. To kolejna rzecz mimo mojej wyraźnej (jak sądzę) artykulacji której chyba nie chcesz zrozumieć. Już tłumaczę:-). Choćby Scorsese zaczął kręcić filmy na poziomie Uwe Bolla i tak będzie zapamiętany przez potomność. Za co?. Za całe mnóstwo rzeczy: "Ulice nędzy", "Taksówkarza", "Wściekłego byka", czy "Chłopców z ferajny" (żeby tylko te wymienić). Nie mówiąc już o ogromnym wpływie jaki miał (i ma) na amerykańską i światową kinematografię. Z nim jest jak z Wałęsą: nawet jak będzie gadać głupoty, to utrwalił się w polskiej historii dzięki nagrodzie Nobla, rozmowom sierpniowym i roli jaką odegrał w "Solidarności". Nikt i nic tego nie zmieni, nawet on sam. Tak więc Scorsese jest autorytetem, można powiedzieć że także mistrzem i zostanie nim po śmierci. Co z tego że jego forma jest ostatnio zaniżona?. W kontekście roli, znaczenia i wpływu na światowe kino ostatnie, wyraźnie słabsze filmy w żadnym wypadku nie zaniżają oceny:-). Co oznacza że tym razem Filmweb nie pomylił się za bardzo:-).
A teraz proszę znajdź mi takie zdanie w którym jest moje sformułowanie podważające umiejętności i znaczenie Scorsese:-). Nie znajdziesz takiego stwierdzenia, bo nigdy go nie napisałem!. Napisałem o spadku formy, co w żadnym wypadku nie oznacza że to przekreśla jego wcześniejsze dokonania!. Wynika z tego że nie czytasz ze zrozumieniem. No i weź dyskutuj z kimś takim, hehe!:-D. Ech agnieszko22, myślę że przy piwku pogadalibyśmy sobie inaczej:-). No już, pax, pax:-).
Chciałam dodac, że najpierw oglądałam filmy, a póżniej sugierowałam się opinią
Błagam Cie o jedno. Jezeli ja po 10 latach obejrzenia Titanica. pamiętam w co byłam ubrana na kinowym seansie i jaki to był dzień to nie mów mi że sugeruje sie tylko tym co przeczytałam. I tak pewnie napiszesz, że jestem dziewczynką z Bravo, ale na serio _ nie. Moze wtedy tak, ale nie dziś ,,,
"Chciałam dodac, że najpierw oglądałam filmy, a póżniej sugierowałam się opinią
Błagam Cie o jedno. Jezeli ja po 10 latach obejrzenia Titanica. pamiętam w co byłam ubrana na kinowym seansie i jaki to był dzień to nie mów mi że sugeruje sie tylko tym co przeczytałam. I tak pewnie napiszesz, że jestem dziewczynką z Bravo, ale na serio _ nie. Moze wtedy tak, ale nie dziś ,,,"
Cholera tu jest taki pieprznik że sam się pogubiłem w tych postach:-/.
Eeerr??. O czym niby to ma świadczyć?. Uhmmmm:-DDD. Co najwyżej o tym że jesteś kobietą, bo tylko kobiety potrafią pamiętać o takich rzeczach jak: "co miałam na sobie 10 lat temu", typowo selektywna pamięć (w czym nie widzę nic złego):-D. Rozumiem że film zrobił na Tobie ogromne wrażenie, bo na mnie wręcz odwrotnie:-D. Pamiętam że ze "smutku" i "wrażenia" wypiłem cztery piwa by jak najszybciej zapomnieć o "Titanicu" hahaha:-D. Wybacz, ale Twój argument z ciuchami jest tego samego "kalibru", co mój z piwami (tylko na odwrotnych biegunach):-). Choć rozumiem co chciałaś przez to powiedzieć:-).
P.S. A pamiętasz jaką miałaś na sobie bieliznę?:-P.
"Odbieram Cię jako typowego intelektualistę, który chce zaprzeczyc wszystkiem"
Nie jestem inte..hmm..intellee..hhhmmm...intelektualistą (uff):-). Cholernie daleko mi do bycia intelele ( a już na pewno nie wyglądam na niego ):-D.
A to że zaprzeczam?. Nie do końca. Rejestruję, czacha dymi, a myśli (jeżeli są w miarę dobrze uargumentowane) wylewają się z dyni, tyle:-). To nie jest tak że chcę zaprzeczać, lubię dyskutować bo mnie to kurka wzbogaca:-D. Nie zgadzam się wtedy kiedy czyjeś stanowisko znajduje zbyt daleko od moich bardziej lub mniej utrwalonych przekonań. Staram się przy okazji nie włazić z butami i nie szargać czyjegoś zdania, nawet jeżeli uważam je za błędne. Co mam nadzieję udało się w tym przypadku:-). Tym bardziej że lubię się przekomarzać z kobietami, ale kłócić już nie (tym bardziej w tak dziwnym miejscu jakim jest internet) :-). Cieszę się że nie przekroczyliśmy tej niebezpiecznej granicy:-).
Wiesz muszę kończyc, bo doslownie rachunek!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Pozdrawiam. Ps. kiedys i tak zobaczysz,ze Leo jes calkiem ,całkiem
"Wiesz muszę kończyc, bo doslownie rachunek!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Pozdrawiam. Ps. kiedys i tak zobaczysz,ze Leo jes calkiem ,całkiem"
Ok, szczerze wątpię, ale dzięki za "dobre słowo":-D.
Także pozdrawiam
Ponieważ chronologię i strukturę tego tematu diabli wzięli i zrobił się pieprznik, należą się słowa wyjaśnienia "co do czego":-).
Mój post u góry [23:18] jest odpowiedzią na post agnieszki22 [22:46], o treści:
"Własnie, caly czas próbuje udowodnic, że nie jestem dziewczynka zapatrzoną w wyglad, a Scorsese i tak nawet po śmierci bedzie autorytetem. Czy Ty to akceptujesz, cz nie..."
P.S. Znów by rozwiać wszelkie niejasności. Wcale nie uważam że zdolności aktorskie Leo są do bani, nie. Jak ktoś dobrze to określił (i dyplomatycznie:-)), jego talent nie został "odpowiednio ukierunkowany" i tyle. Na tym zdaniu ta dyskusja powinna się już dawno zakończyć (przynajmniej z mojej strony).
Mea Culpa;-).
Ale się rozwinęła ta dyskusja.
Moim zdaniem zdecydowanie przodują argumenty i styl dyskusji Lemura.
Agnieszko: po co podajesz, jako argumenty za swoją tezą, nominacje do Oscarów czy też recenzje dziennikarzy? Myślisz, że są to alfy i omegi w każdym temacie? Staraj się samodzielnie oceniać rzeczy takie jak Ty je widzisz. Podawanie takich argumentów świadczy o ich braku. Rodzi to podejrzenie o braku własnego zdania i podpierania się jedynie aktualnymi trendami (chociaż w Twoim przypadku tak nie uważam). Nie mozna również podpierać się sloganami: mistrz ma zawsze rację, mistrz wylansował wielu znanych aktorów. Dlaczego Scorsese jest mistrzem? Można powiedzieć, że niektóre jego filmy są mistrzowskie. Osobiście uważam twórczość ostatnich lat Scorsese za co najwyżej przeciętną (jakbym się miał podeprzeć argumentami w Twoim stylu to dodałbym również, że nie ja jeden).
Natomiast w stosunku do Kinolki pożegnania w stylu : "mimo wszystko pozdrawiam", mogą świadzcyć o braku kultury osobistej i słabości psychicznej. Przecież rozmawiamy na tym forum o kulturze. Dyskutujmy więc kulturalnie, a nie wykazujmy się arogancją.
Podsumowując, drogie Agnieszko i Kinolko, przecież nikt nie odbiera wam przyjemności z oglądania ulubionych filmów ani aktorów. Niektórzy tylko prezentują swoje zdanie, które może być odmienne od Waszego. Nie ma się na co obrażać, tym bardziej jak ktoś przytacza przekonywujące argumenty (Lemur).
Ja w każdym razie wszystkich pozdrawiam serdecznie.
Przepraszam Cię, bardzo, ale (wybacz, nie spojrzałąm na nick:/) nie mozesz mi zarzucać braku kultury, bo pozegnałam się tak, a nie inaczej! A to, ze jestem słaba psychicznie? Co ty, psychologiem jesteś? Czytasz z liter? No dobra, nie potrafię się kłócić. Nawet zamiaru nie miałam, ale tak się teraz przedstawia sprawa.
~~*Kłaniam się nisko szanownemu towarzystwu*~~
Jeżeli poczułaś się urażona, to chciałem przeprosić. Wcale nie miałem zamiaru w jakikolwiek sposób Cię obrażać. Może nieprecyzyjnie się wyraziłem. Nie chodziło mi o brak kultury w ogólnym tego słowa znaczeniu, tylko o niepotrzbną manifestację w dyskusji swojego negatywnego podejścia do innych dyskutantów. Ja też niepotrzebnie wyraziłem zbyt ogólny pogląd, który odebrałaś bardzo osobiście, za co jeszcze raz przepraszam.
Pozdrawiam.
Widzisz, ja już wczesniej wypowiadałam swoje zdanie, ze Leo podoba mi się ze względu na pewną dynamikę ( może to cecha jego osobowości,kto wie? ) i moim zdaniem świetnie potrafi manipulowac uczuciami na ekranie. Dopiero później, kiedy właśnie zainteresowłam się jego aktortwem zaczełam interesowac się recenzjami i wypowiedziami innych. Tutaj podawałam je, żeby jeszcze bardziej uzasadnic to co sama czuję.
Przyznaję, Lemur to inteligentny rozmówca.
Tak ogólnie, to Leo przyczynił się do tego, ze dziś na serio wiem wiele więcej o kinie niż było to chociażby 3 - 4 lata temu . Własnie dzięki temu, ze coś więcej przeczytałam, coś obejrzałam. Np. Kiedyś na nazwisko H Hughes. otworzyłabym tylko oczy i nic niepowiedziała. Dziś mogę śmiało o nim podyskutowac.
I to jest kapitalny argument. Jeżeli Leo przyczynił się do zainteresowań sztuką filmową i jescze innymi sprawami, to należy schylić czoła przed tym panem. Tu mi już brakuje argumentów. Ja też wcale go nie stawiam w poczcie najgorszych aktorów, ale również w szeregach najlepszych. Tak jak wcześniej pisałem, trzymam za niego kciuki.
A tak na marginesie, to moja żona bardzo lubi Leo za jego rolę w Titanicu. Ale Krwawym diamentem była mocno rozczarowana. Dla mnie z kolei najlepszym z nim filmem była Niebiańska plaża - bardzo mi pasowała postać Leo do odgrywanej postaci. Natomiast moja córka podchodzi do niego zupełnie obojętnie.
Pozdrawiam.