Myślałem, że będzie to bardziej horror niż musical, a jednak jest to przede wszystkim musical, za którym to gatunkiem raczej nie przepadam. Lecz muszę przyznać, że ten film całkiem przypadł mi do gustu. Muzyka była dobra, co jest bardzo ważnym elementem dla takiego filmu. Był też humor, momentami głupi ale momentami dobry, chociażby sceny u dentysty. Fabuła jest banalna, chyba wręcz przesadnie banalna, ale pamiętać należy, że jest to tylko remake filmu (z 1960 r.). Mamy też niezłe efekty specjalne. "Krwiożercza roślina" o której to opowiada film jest żądna krwi a jednocześnie ma dobry humor i sceny z jej udziałem potrafią śmieszyć. To tutaj zadziałały te efekty specjalne. Zakończenie niestety nie było najlepsze, zbyt "bajkowe", czego nie lubię. Oryginału nie oglądałem, lecz ten film mogę uznać za udany. Moja ocena: 7/10.
Zgadzam się z kolegą. Mam bardzo podobne odczucia po seansie. 7/10 to ocena według mnie zasłużona.
Kilkanaście lat temu bodajże na polsacie leciała wersja, w której Seymour (i Audrey chyba też) zginęli niszcząc roślinę. A w tym o którym mówisz jakie było zakończenie?