Niesamowite połączenie filmu grozy, komedii i musicalu. Mieszanka wprost wybuchowa, rozkładająca na łopatki.
Całość utrzymana w konwencji pastiszu z dużym ładunkiem zamierzonego kiczu. Plus rewelacyjna ścieżka dźwiękowa (genialne klimaty, coś w stylu „Rocky Horror Picture Show”) i znakomite epizody (mistrzowski Steve Martin jako dentysta-sadysta).
Prawdziwa perełka z lat 80. Nic tylko oglądać i nieustannie tupać nogą…
Moja ocena - 7/10