Jak dla mnie film jest bezpłodny. Opowiada historię mało ciekawą, dramatyzm całej sytuacji wydaje mi się nawet mało dramatyczny (może to dlatego, że jestem tylko mężczyzną :P). Mimo licznych zbliżeń na twarze aktorów i wielu scen niemalże milczących, przez cały seans nie byłem do końca pewny uczuć bohaterów. Może ze dwa epizody mnie przekonały, ale poza tym nic wielkiego.
Oglądając Keire na ekranie zastanawiałem się tylko, czy ona jest taka sztywna, bo gra sztywną postać, czy dlatego, że to Keira. Może jakby to był pierwszy jej film, uznałbym, że zagrała świetnie.
Na uznanie zasługuje jednak część wizualna filmu. Te ubiory, choć w ogóle mi się nie podobały, były wykonane świetnie, również ukazanie uroczystych kolacji, pięknych sypialni... No to akurat coś w sobie miało.

Nic specjalnego.

Tak napiszę tylko krótko jeszcze o moim nastawieniu do Keiry... Według mnie aktorką jest po prostu bezpłodną. Ani tu nie ma czego negować, ani chwalić, choć rolę trafiły jej się świetne. Ładna jest, czy nie jest? Według mnie twarz ma bardzo ładną, szczególnie oczy. Fakt faktem, kobiecości typu Moniki B. to ona nie ma, ale poza tym nazywanie jej brzydulą jest gejowskie :P