Przyjemny dla oka i ucha. Świetna muzyka, Oscar za kostiumy zasłużony. Zwłaszcza, że konkurencji za bardzo w 2009 nie było ;)
Obsada...
Genialny Fiennes! W tym filmie zdeklasował wszystkich. Nie rozumiem, dlaczego nie dostał nawet nominacji do statuetki...
Na temat gry Dominica Coopera ciężko jest mi natomiast cokolwiek napisać, gdyż ów człek ma coś nie tak z twarzą i nie jestem w stanie odbierać jego kreacji poważnie. Zwłaszcza kiedy wciela się w rolę amanta...
Nie on jednak był największą porażką tego filmu tylko...
Keira Knightley. Cóż, przyznaję że przez jakiś czas byłem pod urokiem tej kobiety. Jednak z każdym kolejnym obejrzanym filmem z jej udziałem, moje zauroczenie słabło, aż w końcu prysło ostatecznie niczym bańka mydlana. I tak oto moim oczom ukazała się kanciasta anorektyczna z ładną buzią, psutą niesamowicie przez ohydne i sztuczne grymasy, na których opiera się cała beznadziejna gra tej aktorki. Nie wiem, jak mogłem być tak ślepy.
Z drugiego planu na uwagę zasługuje sympatyczny Simon McBurney. Cały czas miałem wrażenie, że to nasz Romek Polański w stroju Papkina przybył na dwór Księżnej ;)
Ogólnie film oceniam pozytywnie. Warto obejrzeć dla samego Fiennesa, a to przecież nie jedyna zaleta "The Duchess". 7/10