Hehe :) Mi też się film bardzo podobał, a w szczególności Ralph Fiennes !!! Od dawna nie widziałam tak dobrze zagranej roli. Powinien dostać za to Złotego Globa ;)
też stawiam 8/10, naprawdę jest mocny. Wspaniałe stroje i fryzury (choć niektóre nieco dziwaczne, ale zapewne wówczas modne), całkiem składna fabuła, no i genialni aktorzy: Keira (w tym filmie świetna, nawet w PotC nie zagrała tak kapitalnie), Fiennes, Dominic Cooper i Hayley Atwell. Poruszyło mnie do głębi, jak mało który film ostatnimi czasy. Bardzo mi się podoba sposób w jaki ukazują tamtą niesprawiedliwość i po takich filmach to normalnie zaczynam się skłaniać w stronę równouprawnienia:) a swoją drogą to wkurzające, że Wielki Cudowny Książę Pan może mieć kochankę, która nawet jada przy jednym stole z książęcą parą, a żonie grozi zabójstwem kochanka.
Rozpisałam się, aż za bardzo mnie nakręcił ten film:D
Wydaje się to bardzo niesprawiedliwe, ale pamiętać trzeba, że w tamtych czasach nie istniała skuteczna antykoncepcja, więc skok w bok kobiety owocował dzieckiem do wychowania i uposażenia przez zdradzonego męża (bo to oni zarabiali, nie one). Matka jest zawsze łatwa do określenia, ojcostwo - heh :) Nie było badań genetycznych.
Szał taki nie sprowadzał się więc tylko do moralnej pogardy dla zdradzających kobiet, ale także względów ekonomicznych...
Co nie oznacza, oczywiście, że było to sprawiedliwe... Ale cóż jest.