Wszystko gra na trzech słodkich minkach: jednej - rezolutnej trzpiotki, drugiej - oburzonej trzpiotki, trzeciej - zmartwionej trzpiotki. Taka była w "Dumie i uprzedzeniu" i taka jest tutaj. To właściwie najpoważniejszy zarzut wobec filmu. Ponadto mogłaby zadbać trochę o swoją tuszę, wtedy nie trzeba byłoby pozbawiać widzów scen rozbieranych :) . Po drugie ten zły był trochę za fajny. Ja bym wolał Ralpha Fiennesa - chociaż może kobiety mają inaczej (a ja też nie gej).
Keira jest też bardzo młoda i dopiero sie uczy, a raczej zdobywa doświadczenie. Nie bronie jej, bo ta rola nie była jakoś wspaniale zagrana przez nią, ale momentami te jej "trzy słodkie minki" wystarczyły. Co do jej tuszy - to jej sprawa :P Jeszcze Ralph - niezły, ale grana przez niego postać, jego działania względem żony, drań :P nie chciałabym takiego partnera.
Jeśli uważasz że Keira Knightley była obrzydliwa, to chyba jesteś radykalnym gejem. Biustu nie miała, bo się za bardzo odchudza, źle grała, bo chyba nie umie i wbrew temu co tu piszą, już się raczej nie nauczy, bo, skoro tyle gra i się nie nauczyła, to, widać, jest mało zdolna. Ale obrzydliwa nie jest. A film nie był głupi, tylko kostiumowy; zresztą zawsze się znajdą mężowie, których nie interesują żony (nawet b.ładne), tylko praca, albo pub, albo piłka nożna i to rzeczywiście jest głupie, ale filmu za to nie wiń. Głupi to był "Yyyreek!!! Kosmiczna nominacja" albo "Dzieci kukurydzy V".
Bardzo lubię Keirę. Ma w sobie coś uroczego i mimo przerażającej chudości, miło się na nią patrzy. Niestety doskonałą aktorką nie jest. Rzeczywiście w każdym filmie gra tak samo. Zastanawiam się tylko, czy jest to spowodowane jej brakiem talentu czy tym, że bez przerwy zatrudniają ją do podobnych ról w podobnych (kostiumowych) filmach. Sama "Księżna" jest raczej średnia, niczym szczególnym się nie wyróżnia. Film, jakich wiele, ale nie można powiedzieć, że jest zły.