Ten film mnie zadziwił i zauroczył jednocześnie. Historia podana do stołu na zimno, ale z jakimi przystawkami! Wszystko na stole pięknie ozdobionym nutką flirtu, miłości. A to zimno, ono dodawało ciepła temu obrazowi. Księżna, która miała wszystko, a nie miała nic. Zakończenie - smutne, ale jakaż to piękna odmiana po tych mdłych deserach serwowanym przed naszym głównym daniem. Film się nie przejada, nie jest za krótki, nie jest za długi. Nie ma zbyt wielu wątków, lecz też nie jest ubogi. Ach, ten chłód. Od początku do końca. Wszystko to podane w starym, dobrym stylu. Uczta, uczta dla serca, dla oka, dla duszy. Polecam fanom z chłodnym spojrzeniem na świat, zaś nie doradzam tego filmu fanom wielkich, spektakularnych romansów z przytupem i gorącym żelazem w dłoni. ;pp