Tylko oni trzymają klasę. Warto też pochwalić Simona McBurney'a. W przypadku Knightley trudno tu mówić o aktorstwie. Jej gra ogranicza się do kilku min. Większym problemem jest tu jednak scenariusz. Nie udało się w postaci jednej osoby, Księżnej Devonshire zamknąć Księżnej Diany, Matki Teresy, Juli z dramatu Shakespeare'a i francuskiego rewolucjonisty. Nawet wątek melodramatyczny nie spowodował, żebym w jakimś stopniu utożsamiała się z główną bohaterką. Ale tak to jest jak się próbuje uchwycić na raz zbyt wiele srok za ogon, szczególnie nieumiejętnie. I na dodatek to zakończenie, kompletnie nijakie :/