Spoiler NIE OGLĄDAŁEŚ NIE CZYTAJ
Możliwe, że był już taki temat, ale nie chce mi się sprawdzać całego forum
Dlaczego ona w ogóle przyznała się, że to dziecko jest jej kochanka?
Myślę, że ona sypia z mężem tylko od święta, więc domyśliłby się, że skoro on z nią nie spał, to dziecko też nie jest jego.
Btw, miło z twojej strony, że uprzedzasz, że spoiler. :)
No też tak myślałam, ale z drugiej strony, mogła się poświęcić i np. się z nim przespać, kiedy dowiedziała się o ciąży, byłoby, że to jego i nie musiałaby go oddawać. Według mnie trochę nieprzemyślane ze strony głównej bohaterki. Pozdrawiam.
Ich stosunki (o ironio) nie były zbyt ciepłe... Zgwałcił ją, potem chciał odebrać dzieci... Poza tym wydaje mi się, że wtedy współżycie było inicjowane raczej przez mężczyznę. Biorąc pod uwagę jej niechęć do męża i to, że takie nagłe wyjście z inicjatywą byłoby co najmniej dziwne, wolała powiedzieć prawdę. Poza tym nie wiedziała, że będzie musiała oddać dziecko.
"Ich stosunki (o ironio) nie były zbyt ciepłe... Zgwałcił ją, potem chciał odebrać dzieci... "
-Dlatego napisałam że mogłaby się poświęcić. Wiadomo, że nie pałała do niego miłością, ale lepsza perspektywa przespania się z kimś, kogo się nie kocha, niż utraty dziecka, które się kocha.
"Poza tym wydaje mi się, że wtedy współżycie było inicjowane raczej przez mężczyznę." co do tego mam trochę inne zdanie. Główna bohaterka była atrakcyjna, według mnie nie miałaby problemu z namówieniem męża :)
Co do ostatniego argumentu, to rzeczywiście, można wziąć pod uwagę, że pewno nie wiedziała, ale wydaje mi się, że jeśliby się zastanowiła, to logiczne, że taki zaborczy król nie będzie chciał mieć pod swoim dachem "dowodu zdrady żony", nie swoje dziecko. Mogła się domyślić konsekwencji przyznania się, znając charakter męża.
Hmm...
A może po prostu wiedziała, że ju tym dopiecze?
Chociaż raczej wątpię. W jej sytuacji to byłoby niebezpieczne.
Być może spodziewała się jednak jak książe zareaguje i postąpiła tak z zamysłem. Mogła chcieć choć temu dziecku oszczędzić życia na jakie byłoby skazane (kolejna dziewczynka nie byłaby zbyt mile przyjęta, chłopiec już był, także i on niewiele by wniósł). Ewentualnie chciała zostawić coś po sobie mężczyźnie, którego kochała, by wiedział, że coś naprawde ich łączyło.
"Poza tym wydaje mi się, że wtedy współżycie było inicjowane raczej przez mężczyznę" - tylko tak w ramach wyjaśnień - w tamtych czasach (a nawet wcześniejszych) kobiety również inicjowały seks.
Zresztą, myślę że jej motywacją do wyznania była próba uzyskania rozwodu i życia z kochankiem.
Myiu666 - mąż był tylko księciem, nie królem :)
Czy był księciem, czy królem to bez znaczenia, bo wydźwięk pozostaje ten sam. Mógł bez konsekwencji decydować o losach głównej bohaterki. Ale dzięki za sprostowanie. Pozdrawiam
Akurat Twój przedmówca miał rację, wtedy kobiety rzadko inicjowały sex. Oni chyba w ogóle nie spali ze sobą po narodzinach jej jedynego syna. Jakby ona nagle zechciała, to by było bardziej niż podejrzane.
Mnie bardziej zaskoczyło co innego - że William zrobił aż takie halo wokół faktu, że Giorgiana jest w ciąży z innym facetem. Wtedy we Francji czy choćby w Polsce każdy sypiał z każdym, najdosłowniej. Fakt, że arystokracja zawsze tytułowała się w listach "drogi kuzynie" wziął się właśnie z tego. Taki problem wziąć jeszcze jedno dziecko i wychowywać? Przecież prawie by go nie widywał (dzieci nawet jadały osobno). A tak - zhańbił żonę i samego siebie, otwarcie przyznając światu, że jest rogaczem. Pewnie angielska mentalność jednak była inna.
No właśnie, biorąc pod uwagę że ona wychowywała jego dziecko i nie robiła z tego problemu
ja mysle, ze mimo wszystko zajelo jej to troche czasu zanim zorientowala sie ze jest w ciazy. Nie wiem czy byly wtedy testy ciazowe... ;)
trochę po czasie piszę, ale właśnie wczoraj znów leciało na TVP1, więc na bieżąco jestem ;) Otóż sądzę, że powiedziała o tym z trzech powodów:
1) od czasu gwałtu na niej przez męża i urodzenia syna "spełniła swą powinność", zatem nie sypiała już z mężem. Sam jej powiedział, że on nigdy nic nie robi bez powodu. Po urodzenia mu syna nie było już powodu dla którego miałby sypiać z Georginą. Nie mógł zatem jej zapłodnić.
2) a dlaczego w ogóle powiedziała mu o chęci podjęcia romansu z Charlesem Greyem? Gdyż to była, można by rzec, pierwsza feministka. Ona zawsze mówiła prawdę. Domagała się równych praw - Ty masz Bess, Ja mogę mieć Charlesa
3) najzwyczajniej w świecie chciała mu dopiec.
Jak tez ktoś powiedział - może chciała oddać dziecko ojcu? Nie wiem czy była aż tak dalekowzroczna i przewidująca. Mąż mógł przecież dziecko oddać służącym na wieś.
Bo tak było w scenariuszu ;-))
Dziwne pytania czasem padają po obejrzeniu filmu,a komentujący pisząc własne interpretacje równocześnie tworzą nowy scenariusz :))
Film świetny.
Oczywiście, że postąpiła tak, a nie inaczej, bo tak było w scenariuszu, ale to nie przeszkadza w próbie zrozumienia DLACZEGO tak postąpiła. Zapytałam, bo wydało mi się to trochę naiwne z jej strony, że nie przewidziała reakcji męża. Nie widzę w tym nic dziwnego, że ktoś zastanawia się nad motywacją różnych zachowań bohaterów filmowych, zwłaszcza jeśli ich nie rozumie. Nikt tu nie tworzy nowego scenariusza.
No wiem, ale mimo to piszesz, że dziwi Cię, że ktoś zadaje taki dziwne, według Ciebie pytania po obejrzeniu filmów. Więc ja to skomentowałam. Pozdrawiam
Nie napisałam że mnie dziwi,że ktos zadaje pytania,tylko że pytania są czasem dziwne:))
Teoretycznie Georginia mogła zainicjować seks z mężem i próbować mu wmówić, że to jego dziecko. W końcu syn mógł zachorować, mieć wypadek i umrzeć i oboje znaleźliby się w sytuacji początkowej. Ale przynajmniej w filmie, oboje sobą chyba gardzili na tyle, że nie byli w stanie się przemóc, by się dotknąć.
A czy musiała przewidzieć reakcję męża? Niekoniecznie. To nie było nic nadzwyczajnego w tamtych czasach, że mąż uznawał dzieci żony - skoro jej zdrada mu tak nie przeszkadzała, jak to, że o niej mówią w Londynie. Na przykład Adam Czartoryski w ogóle ponoć nie sypiał z Izabelą, ktora była wielbiona przez wielu, łącznie z królem Poniatowskim czy ruskim namiestnikiem, a u męża budziła odrazę. Nie przeszkadzało jej to rodzić co chwilę dzieci, w tym synów, które mąż uznawał. Dopiero przy piątek czy szóstej córce się oburzył i dziewczynka została tylko "wychowanką" Izabeli. Co nie było jednak zbyt mądre, bo po szesnastu latach dziewczyna przespała się ze swoim przyrodnim bratem - oboje myśleli, że w ten sposób wymuszą na Izabeli zgodę na ślub...
W każdym bądź razie w tamtych czasach nakaz oddania córki mógł Georgianę zaskoczyć i nie miało to nic wspólnego z jej naiwnością.
To, czego ja nie rozumiem, to czemu konieczność posiadania syna przedstawiono w filmie trochę jak widzi-misię księcia. Jakby scenarzyści nie rozumieli, że to dla kobiety było znacznie ważniejsze niż dla mężczyzny. Bo jeśli mąż umrze, majątek podlegający prawu majoratu otrzyma najbliższy męski krewny. Teoretycznie powinien on się zaopiekować wdową i jej córkami, a jeśli byłby kawalerem, to nawet poślubić jedną z córek - ale przymusu nie było. Więc mogłaby zostać tylko z niewielką, w porównaniu do wcześniejszego majątku, roczną pensją, która nie starczyłaby na odpowiedni posag dla jednej córki księcia, a co tu mówić o trzech. Tego w filmie mi zabrakło. Georgina się oburzała na reakcję męża na to, że rodzi same córki, jakby nie miała pojęcia, że może wpłynąć przede wszystkim na przyszłość córek.
"W każdym razie" lub "bądź co bądź". Co do treści, dzięki za tak konkretną i ciekawą wypowiedź. Pozdrawiam
To co - miała pstryknąć palcami i zażyczyć sobie syna?
Twój argument jest sensowny, ale przecież w filmie nic nie wskazywało na to, żeby ona tego syna nie chciała. Chciała go. Może niekoniecznie z tych powodów, które przedstawiłeś, ale z pewnością go chciała. A oburzała się - jak to ująłeś - nie dlatego, ze on chciał syna, tylko dlatego, że tych córek jakby w ogóle nie uznawał. Nie okazywał im miłości, nie cieszył się z nich. A to przecież jego dzieci, jakby nie było. A ona sama przez ciągłą presję czuła się wybrakowana, że nie może dać mu tego, czego on najbardziej chce i czego od niej oczekuje a wręcz wymaga.
Poza tym ja nie odebrałam tego jako 'widzi mi się', to żadna nowość że każdy władca - mniejszy czy większy - pragnie przede wszystkim syna, żeby zapewnić ciągłość swego rodu.
Ja to odebrałam tak, że niby wiedziała, że to jej obowiązek, ale nie rozumiała równocześnie jakie to może mieć konsekwencje dla niej i jej córek, jeśli nie urodzi syna. A czy G. czuła się wybrakowana przez presję? Jakoś tego nie zauważyłam ani w filmie, ani w jej historii. Uwielbiała brylować na przyjęciach, przegrywać majątek w karty i pomagać najpierw kuzynowi, później kochankowi w ich karierze politycznej. Szkoda, że w filmie pominięto połowę jej życia. Ani słowem nie wspomniano o prowadzonym przez nią salonie, w którym spotykali się nie tylko politycy, ale i literaci. Nic o tym, że wydała powieść, pomogła założyć Instytut Pneumatyczny, w którym badano m.in. właściwości medyczne gazu rozweselającego. Myślę, że w filmie za bardzo współczesną mentalność starano się dopasować do ówczesnych realii i to im niezbyt wyszło. Podobnie w przypadku Greyy - był earlem, więc wsadzenie w jego usta słów, że on w przeciwieństwie do jej męża, nie będzie wymagał od niej synów, jakby właśnie syn to było widzimisie diuka, a nie konieczność, obowiązek każdego para, było co najmniej dziwne.
Diuk córkom nie okazywał miłości, bo nie potrafił, ale sam fakt, że przyjął pod swój dach nieślubną i wychowywał ją wspólnie ze ślubnymi, świadczy o nim dobrze. Rzadko się przejmowano ze służbą - najczęściej wyrzucano służące, jak zaszły w ciążę i zapominano. Równie dobrze świadczy o nim to, w jaki sposób wychowywał córki - bez tresury, której zapewne sam był poddany.
A na mój gust, to fakt, że się przyznała nie miał nic wspólnego z dalekowzrocznością, przewidywalnością i innymi takimi bzdetami. To nie było nic zamierzonego. Ona była po prostu tak rozdarta, że przyznała się pod wpływem chwili, bo przecież zrobiła to tuż po tym, jak wyszła do Graya i powiedziała mu, że nie będą razem. A on z kolei wyznał jej miłość i powiedział że CHCE MIEĆ Z NIĄ DZIECI. Jak miała się poczuć słysząc takie deklaracje i wiedząc, że już nosi jego dziecko?. A przecież zanim wróciła do domu, książę odwiedził ją w Bath i zostawił listy od dzieci. Jej pierwsza decyzja była zupełnie inna - była gotowa poświęcić i dzieci dla Graya (a przynajmniej tak myślała), ale kiedy siadła do czytania tych listów dotarło do niej, że nie jest w stanie tego zrobić. Ostatecznie wróciła, ale niesamowicie rozdarta. Była bezradna, straciła nadzieję, poddała się. Cierpiała.
Przeczytałam powyższą dyskusję i zaczęłam się zastanawiać nad tym...
Może ona po prostu liczyła, że jak jej cudowny mąż dowie się o tym, że jest w ciąży z kochankiem to zmieni zdanie? I pozwoli im żyć razem?
Tylko nie wiem jak książe miałby to zrobić, żeby nie ośmieszyć się przed "towarzystwem" jako rogacz...
Co nie zmienia faktu, że po wizycie Greya była dość roztrzęsiona, to była jej ostatnia szansa, a mąż i tak by się dowiedział, że jest w ciąży. Bo sposób pt. "Prześpię się z nim raz, pomyśli, że to jego dziecko", byłby raczej naiwny. Owszem wykorzystywany, także w tamtych czasach, ale przy ich relacji nie wiem czy by zadziałał.
Tak czy siak - mnie bardziej dziwi jej 'decyzja'. W końcu wybrała, które dziecko woli... Trójka dzieci z księciem > jednego dziecka z kochankiem. Wiem, że nie było dobrego wyjścia, jednak nie sądzę, żeby potajemne spotkania z córką były wystarczające dla matki. Bo z uczucia do Charlesa mogła się w końcu "wyleczyć", ale z miłości do dziecka? Nie sądzę.
A co do argumentu, że Charles też potrzebował męskiego potomka - on w tamtej scenie, mówi, że chce mieć z nią dzieci i że nie muszą być to tylko chłopcy. Ja to rozumiem w ten sposób, że on po prostu chce jej pokazać, że w przeciwieństwie do jej męża kochałby tak samo córkę jak syna. Ale nie zaprzeczył, że go "potrzebuje".
"Tak czy siak - mnie bardziej dziwi jej 'decyzja'. W końcu wybrała, które dziecko woli... Trójka dzieci z księciem > jednego dziecka z kochankiem. " - nie wiemy ile czasu minęło od poczęcia do sceny w której przyznaje się że jest w ciąży. Wybierała pomiędzy dziećmi a miłością swojego życia, a nie pomiędzy dziećmi z jednym a drugim. Raczej nie wiedziała wtedy o tym że jest w ciąży. Wnioskuje po sposobie prowadzenia filmu - chudziutka, nagle dziecko, nagle gra w pokera. Dosyć duże przeskoki w czasie:p.
Wiedziała, że jest w ciąży - przecież podczas kolacji powiedziała o tym mężowi.
Czyli wybierała pomiędzy tym czy zostanie przy dwójce swoich dzieci z księciem, czy będzie wychowywać dziecko z tą miłością swojego życia. Oczywiście to jest wybór bardzo ciężki, ale jednak go dokonała.
Poczęcie jest wtedy kiedy kobieta zostaje zapłodniona, symptomy ciąży są później. Poczęcie nastąpiło na jej samotnej podróży gdzie bawiła się ze swym kochankiem. Podczas jej wypadu niespodziewanie przyjechał do niej mąż (nie wiedziała wtedy że jest w ciąży bo dopiero co było poczęcie) i kazał wybrać pomiędzy nim a Grey'em - wybrała Grey'a, ale jako że została zaszantażowana tym, że nie zobaczy nigdy swoich dzieci zreflektowała się i wróciła do swojego męża. Potem jest następna scena, w której jest kolacja i już wie że jest w ciąży do czego się zresztą przyznaje.
Nie musisz mi tłumaczyć rzeczy oczywistych, mam mózg. Po prostu mówimy o dwóch innych rzeczach.
Jeżeli chodzi o sytuację, o której mówisz, czyli szantaż męża itd - to tak, wtedy podjęła decyzję, że nie może pozostać z kochankiem, bo nie zobaczy więcej dzieci. Ale później staje przed tym wyborem jeszcze raz - właśnie podczas kolacji. Wie, że jest w ciąży, z Greyem, on proponuje jej wspólne życie, a ona decyduje się na pozostanie przy mężu i dzieciach. Jednak zdaje sobie sprawę (bo takie był wtedy realia + zna swojego męża), że w tym momencie dziecko "z nieprawego łoża" zostanie z rodziną Greya i ona nie będzie się mogła go wychowywać. Z resztą na końcu jest powiedziane, że spotykała się z córką potajemnie.
W tym momencie słuszny jest mój wniosek, że podczas kolacji wybrała to, czy zostawi dwójkę dzieci swojemu mężowi, czy w efekcie zostawi dziecko Charlesowi.
Hipotetycznie - równie dobrze mogła odejść z Greyem, żyć z nim i córką w szczęśliwej rodzinie, a dwójkę starszych dzieci odwiedzać potajemnie.
Po pierwsze z księciem miała trójke dzieci + jedną córkę którą "adoptowała" i kochała jak swoją. Po drugie w scenie w której Grey chce żeby do niego wróciła ona już nic nie wybiera. Wie, że nie może do niego odejść i wie że zdania zmienić nie może, a skoro o tym wie, to nie podejmuje żadnej decyzji. Nie zawahała się tam ani na moment. Gdyby po raz drugi w sumie już odeszła do Grey'a, to nie mogłaby spotykać swoich dzieci przecież to jest logiczne i można to wywnioskować na podstawie historii jej przyjaciółki. Czemu niby przyjaciółka puszcza się z mężem Georgiany? Sama mówi o tym, że jest on na tyle wpływowy by dzięki jego ingerencji mogła widywać dzieci które zabrał jej mąż. Myślisz, że książę nie był już za to na tyle wpływowy by Georgianie tego zabronić? Zresztą rodzina Grey'a raczej nie miała nic przeciwko jej spotkaniu z córką, jedyny powód dla których były one tajemne to ewentualny gniew jej męża bądź plotki.
Takie jest Twoje zdanie, ja to widzę inaczej.
Nie lubię takiego tonu w rozmowie, który wprowadzasz, więc nie zamierzam polemizować.
Tylko jedna rzecz - ja nie potępiam głównej bohaterki, ja jedynie analizuję jej zachowanie.
Jasne, moje zdanie, Twoje zdanie. Analizujesz, dlatego zadałam pytanie, a nie po to by się obrażać o jakiś ton z którym nie do końca wiem o co chodzi. Anyway, wydaje mi się że nasz sposób pojmowania tego "wyboru" różni się przez to iż patrzymy trochę inaczej na ten film - Ty bierzesz konkretną scenę pod analizę, ja cały utwór. Gdyby wziąć tylko tą scenę gdy Grey przychodzi mówi żeby do niego wróciła, ona mu na to że nie zostawi dzieci po czym siada do stołu i mówi że jest w ciąży , to jak najbardziej Ty masz racje, ja jestem w błędzie. A co jeśli ona jako przykładna matka która nie mogła tak po prostu zostawić swojego potomstwa, z własnej nieprzymuszonej woli specjalnie przyznała się do ciąży po tym jak przyszedł Grey żeby książę ją wyrzucił dzięki czemu będzie mogła żyć ze swym kochankiem szczęśliwie z mniej więcej czystym sumieniem, że nie porzuciła dzieci, ale zostały jej odebrane? :). Jak tak się nad tym zastanawiam teraz, to ma to spory sens. Miłość do dzieci vs pierwsza wielka jedyna prawdziwa miłość. Nikt by jej nie mógł zarzucić porzucenia dzieci, co najważniejsze, sama by sobie tego nie zarzucała. Komfort psychiczny przede wszystkim ;p.
Film strasznie skacze, ale pomimo to można wydedukować o co chodzi. Księżna wyjechała na całe lato do domu na wsi, co jest powiedziane podczas przyjęcia powitalnego (więc plus/minus musiała być w czwartym/piątym miesiącu ciąży, kiedy powiedziała o niej mężowi, a tę mogła bez problemu ukryć w tych gigantycznych, falbaniastych sukniach). Ponadto zastanawiacie się dlaczego wybrała dzieci z mężem a nie dziecko z kochankiem... gdyby została z Greyem to kompletnie nie mieliby życia bo Książe zapowiedział, że zniszczy mu kariere polityczną, będzie przegrany (jak sądzę) w całym kraju. Księżna wybrała mniejsze zło. Wiedziała, że jej kochanek będzie mógł jeszcze ułożyć sobie życie, nie chciała mu niczego przekreślać. A do ciąży przyznała się (tak przypuszczam) bo chciała dokopać mężowi, była wściekła (przed chwilą odrzuciła miłość swego życia). Nie chce mi się wierzyć, że łudziła się aby mąż zaakceptował dziecko, chociaż z drugiej strony sądząc po jej "samobóju" kiedy przyznała się że kocha Greya i poprosiła żeby mąż ich pobłogosławił, trudno zgadywać. To były bardzo trudne czasy dla kobiet....