Fatalne czasy, zwłaszcza dla kobiet- małżeństwa totalnie bez miłości. Konieczny męski potomek i ta ciemnota- "Księżna leczy się, bo nie może urodzić syna...". Mąż może legalnie mieszkać z kochanką i żoną, ba, nawet pojawiają się wszyscy razem we 3 na oficjalnych przyjęciach. Śmieszne, a jednocześnie żałosne. Taka epoka pozorów- jak choćby noszenie tyhc peruk- każdy wie, że każdy nosi perukę, nie byłoby łatwiej eksponować prawdziwych włosów? ;-) eeeh, niemniej film bardzo mi się podobał, 7/10.
Jeżeli mogę się wtrącić: peruki noszono bo wtedy higiena była na niskim poziomie. Dużo ludzi miało wszy i brudne włosy.
Wtedy dla arystokracji ważne było zachowanie ciągłości rodu. Myślisz, że ludzie na wsi hajtali się z miłości? Rzadko kiedy. Ziemia wchodziła w grę.
Teraz tak mówisz przez pryzmat dzisiejszych czasów ;)
Gdybyś była kobietą ze wsi to byś pracowała w polu jak inne kobiety i rodziła dzieci raz na jakiś czas :D
OOoo nie... :) Na pewno szybko przeniosłabym się do krainy wiecznego odpoczynku.
Czasy jak czasy. Zdarzały się też odwrotne sytuacje. Czartoryska podróżowała po Europie z mężem i kochankiem, podobnie jakaś inna polska arystokratka, której nazwiska zapomniałam - zwana "Małym Sekretarzykiem", bp podczas konfederacji barskiej razem z kochankiem prowadziła korespondencję konfederatów. Nikt nie miał jej za złe, że ma kochanka, co najwyżej wuj jej zarzucał, że na oczach wszystkich się z nim całuje i obciskuje, chociaż takie ładne altanki wybudował właśnie do takich celów, z czego sobie nic nie robiła... Jakoś mężom żadnej z tych pań to nie przeszkadzało.
Hehe no bo co mieli mówić? Pewnie robili to samo albo to małżonka była ta lepiej urodzona i cieszył się, że się wżenił do dobrej rodziny. Ale jakoś facetom ciężej przełknąć zdradę- on może, ale kobieta powinna być wierna. INNE CZASY. Ale współcześnie, wiadomo dzieją się takie rzeczy, nie wiem, żony bogatych mężów siedzące w willach/ z platynową kartą na zakupach, którzy wiecznie są w delegacji ze sztabem sekretarek ;-) Niemniej osobiście nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. Po co w ogóle tworzyć związek, skoro każdy żyje własnym życiem z innymi osobami...
No właśnie koniec XVIII w. to zupełnie inne czasy - zdradzano się wzajemne, zwykle za wzajemną wiedzą i zgodą i kto lepiej urodzony nie miało tu znaczenia. Jeśli bywała wierność, to raczej dla kochanków, których samemu się sobie wybrało, bo wiadomo, że małżeństwo to były układy między rodami i obie strony musiały się dostosować. Podobna swoboda była w renesansie czy późnym cesarstwie rzymskim. Ale ogólnie masz rację, żona musi być wierna - jak inaczej mąż miałby pewność, że to jego dzieci? Trzeba by wrócić do dziedziczenia matrylinearnego - wtedy wierność nie miałaby znaczenia.
A współcześnie jest trochę inna sytuacja - nikt nikogo nie zmusza do małżeństwa w naszej kulturze, więc to wspólna decyzja obu stron, że się godzą na takie życie.
Nie taki znowu smutny, bo moglo byc gorzej.Bardzo mi sie podobal.Ona bardzo silna kobieta, mimo swojego nieudanego malzenstwa i ,szalenstwa przyznala sie , nie wiedzac jaki bedzie jej los i los je dziecka. trudno byloby jej jednak oklamac meza.
W obec trudnego wyboru czy zostac z mezem i dziecmi czy odejsc z kochankiem jednak zostala .Postac tego meza bardzo ciekawa.(najlepszy aktor w tym filmie)i swietnie zagrana . On jednak okazal sie nie taki glupi. Uswiadomil jej, wydaje mi sie bardzo uczciwie jakie ja czeka zycie jak odejdzie,izolacja itp. widocznie wtedy tak bylo.Jednak nie oddal tego dziecka jakiejs innej rodzinie jak to dzis sie robi -do adopcji) ale ojcu . wiec postapil najlepiej jak mozna bylo Ktos powie zaraz a przeciez mogl sam je wychowac.ale widocznie nie chcial i wtedy mezczyzni o tym decydowali.A ojciec dziecka by nie wiedzila,ze je ma.Tak czy inaczej ktos zawsze musi na tym ucierpiec. Na pewno zdawal sobie sprawe ze ona bedzie sie z corka widywac. To ,ze ona z tej calej sytuacji wyszla tak a nie inaczej , uwazam za dobre zakonczenie.
zgadzam sie z Małgorzatą. Film dramatyczny, świetnie pokazuje realia tamtych czasów. / przerażające jak dla mnie /
Fajnie przedstawia życiowe postawy. Pokazuje, ile można poświęcić dla wyższych celów, walkę romantyzmu z brutalnymi realiami...Samo życie.
Tez uważam, ze zaskoczenie jest w sumie niezłe. Najlepiej ujmuje je słowo - kompromis. I znowu napisze - SAMO ZYCIE....
Mam jedno pytanie do Ciebie. Skąd wiesz, że ten film "świetnie pokazuje realia tamtych czasów"? Bo ja uważam, że historia księżnej Devonshire, przedstawiona przez reżysera, nie zawierała w sobie żadnej uniwersalnej prawdy. Jej życie zostało zaprezentowane tylko i wyłącznie z bardzo wąskiej perspektywy XXI wieku, co odbiera filmowi autentycznośc.