Film piękny, ciekawy, ładnie opowiedziany, jednak czegoś było w nim brak...Myślałam że jednak księżna ulegnie idei wolności o której mówiła podczas politycznych spotkań wieczornych. Po wyjściu z kina miałam trochę wrażenie że tam każdy z każdym się ten teges, z tego wyszły jakieś dzieci... i co? Może film mówi o tym, że ona wybrała dzieci i że one są najważniejsze ... ale gdzie ta wolność? Tyran - mąż który gwałci swoją zone i zmienia kochanki bo ma fioła na punkcie potomka. Przyjaciółka która co prawda zostaje przy głównej bohaterce do końca ale nie omieszka żyć w chorym układzie...Może nie bardzo rozumiem tej wielkiej głębi, może jakoś nie dotarł ten film do mnie, może klimat tamtych lat jest dla mnie nie do pojęcia. Podobały mi się kostiumy i gra aktorska ale fabuła...hmmm...jakby czegoś tam było brak...