Spodziewałam się czegoś lepszego idąc na "Księżną", ale nieco się zawiodłam. Film niby miał przedstawiać "kobietę rozpaczliwie poszukującą miłości" - dla mnie to, że miała romans z Grey'em nie świadczy od razu o tym, że rozpaczliwie poszukuje miłości, choć wszyscy wiemy że tak było. Jej cierpienie nie było moim zdaniem ukazane dostatecznie głęboko. Stroje na tak, gra aktorska na tak. Trochę mnie raziło to, że wraz z wiekiem postaci wciąż wyglądały niezmiennie młodo, to samo z dziećmi księżnej. Ani nie zachęcam, ani nie odradzam.
Ja natomiast uważam, że Jej cierpienie było bardzo dobrze ukazane <świetna gra Keiry>. Zwłaszcza jak musiała oddać swoją córeczkę. Film jest bardzo dobry ale dałam mu 9 za zdjęcia, muzykę i aktorstwo.
Film świetnie pokazuje dramat tamtych czasów, tyranię Księcia, który w żaden sposób nie potrafił okazywać sowich uczuć jedyne na czym mu zależało to było spłodzenie męskiego potomka ale nawet to mu nie wystarczyło. Chciał mieć władzę absolutną nad swoją żoną. Georgina "rozpaczliwie poszukiwała miłości" - można tak powiedzieć w końcu wybaczała mężowi liczne zdrady. Na początku widzimy jak Georgina i Charles darzą się sympatią. I można powiedzieć, ze to uczucie wciąż się w nich tli przez te wszystkie lata <on na pewno kochał ja zanim wyszła za księcia> z tym, że Georgina zauważa, zaczyna odczuwać to po wielu latach nieszczęśliwego małżeństwa. Wychodząc za księcia kierowała się tym co w tamtych czasach było najważniejsze czyli dobre nazwisko, wysoka pozycja, wielki majątek. Ale w trakcie rozmowy z matką pyta się jej czy książę ją kocha czyli od początku pragnęła również miłości.
To, że pragnęła miłości jest oczywiste, jak i fakt, że bardzo cierpiała, ale chodziło mi o samo poszukiwanie miłości... Jako młoda dziewczyna wychodzi za księcia, potem zakochuje się w Grey'u - innych romansów brak. Jak dla mnie w tym filmie przeważał motyw miłości do dzieci, która sprawiła, że księżna zdecydowała się wieść życie u boku bezwzględnego księcia.
Być może inaczej działałby na mnie ten film, gdyby był "jednym z pierwszych" a nie "którymś z kolei" dramatów na temat nieszczęśliwej miłości i małżeństwa zawartego po to, by utrzymać się na powierzchni.
Uwielbiam filmy kostiumowe jak i te, które opowiadają o niewyczerpanym temacie - miłości, szczególnie tej nieszczęśliwej/nieodwzajemnionej, ale trzeba się dużo namęczyć, by nie wyszedł z tego żaden kicz.
[btw nie uważam "Księżnej" za kicz, to była dygresja do ogółu, aczkolwiek daję tylko 5/10]
Myślę, że za mocno się sugerujesz opisem filmu - ja przeczytałam raz opis długo przed premierą i dlatego nie zakłócił mi on obrazu. W odbiorze filmu duże znaczenie ma też nasze nastawienie. Czasem opisy nie są zgodne z treścią filmu. Są na pewno tak pisane aby zachęcić jak największą liczbę ludzi do obejrzenia danych produkcji. To samo tyczy się zwiastunów - czasem jest tak ze zwiastun jest lepszy niż film ;-p
Sądzę również, że to rozpaczliwe poszukiwanie miłości nie musi się odnosić do wielu osób a raczej mężczyzn. Ona szukała wsparcia i miłości u męża, matki, Elizabeth, miłość znalazła na pewno u swoich dzieci.
No dobra, przekonałaś mnie :P Masz rację, ona nie szukała miłości tylko u mężczyzn.
Jednak mnie osobiście film nie zachwycił, może mimo wszytsko był troszkę za mało oryginalny?
Scena z powrotem do swoich dzieci była dobra, szczególnie że jakiś czas przedtem Bess rozpoczynając romans z księciem powiedziała Georginie, że przy poświęceniu dla dzieci nie ma żadnych granic, a księżna się z tym nie zgodziła. Później jednak sama się przekonała, że Bess ma rację - wróciła do dzieci i męża, rezygnując ze swojego szczęścia... A więc jednak nie ma tych granic.
Księżna była tragiczna postacią gdyż nie zaznała szczęścia jakim była miłość do mężczyzny - no może chwilami. Mogła się jedynie cieszyć miłością dzieci. Nad tą oryginalnością możemy polemizować ponieważ film jest oparty na życiu Księżnej więc scenariusz pisało życie ;-p a to, że podobne historie już były filmowane wskazuje tylko na to jak było w tamtych czasach. Myślę, że dla kobiet były to złe czasy, wiele cierpiały i były chyba traktowane jako "narzędzie" do prokreacji. Mężczyzna był "Panem i władcą". Małżeństwo było interesem - rzadko pobierano się z miłości.
Co do scen to również uważam, że ta przedstawiająca powrót do domu i powitanie z dziećmi była dobra ale najbardziej poruszyła mnie ta w której musiała oddać Elize. Mogę zarzucać temu obrazowi ten brak oryginalności ale film bardzo mnie poruszył. Nie wszystkie nawet bardzo dobre filmy tak skłaniają <mnie> do refleksji i na odwrót ;-)