Gdyby nie Fiennes to w mojej ocenie byłoby słabiutko. Film przewidywalny, fabuła jak w większości filmów kostiumowych Anglii tamtych czasów (czy też Anglii w ogóle. Bo ja miałam po filmie skojarzenia z Camila, Karolem i Di ;) ) Co nie byłoby zarzutem gdyby ten film miał TO coś. Coś co chwyta, urzeka, dzięki czemu chce się wracać i odnajdywać nowe rzeczy. W moim odczuciu tutaj nic takiego nie ma. Film przewidywalny do bólu, wszystko wiadomo, po obejrzeniu, znamy historie, i mimo ze nie ma poczucia ze zmarnowało się czas na oglądaniu, to nie chce się wracać (mi w każdym razie)
Keira jedyne co robiła w tym filmie to wyglądała. To trzeba przyznać, pod względem wyglądu, ciuchów (za kilka sukienek naprawdę wiele bym oddala żeby sobie w nich polatać ;)) ) rządziła bezapelacyjnie na ekranie. Ale poza tym to mnie jakoś za bardzo nie przekonała. Znaczy, przekonała mnie jako tęskniąca matka, nie przekonała mnie jako osoba ktora porywała tlumy (no moze w maksymalnie dwoch scenach tego dokonala, w pozostalych, byla malo wiarygodna moim zdaniem) Nie stworzyla kreacji, jaka chyba - mogla stworzyć. Przez co byc moze film nie porwal mnie tak jak powinien.
Gdyby film nazywal sie Duke, i rola Ralpha byla rozwinieta bardziej niz tutaj, mogloby byc swietnie. Bo material do grania wspanialy. Zlozony, denerwujacy ale pociagajacy zarazem, skryty, tajemniczy, prawdziwie angielski. No i jak juz pisalam, Fiennes najlepszy w calym filmie (i dobra rola matki księżnej)
Fiennes, kostiumy, scenografia i tyle. Generalnie warto obejrzec. Film przemija naprawde bezbolesnie, nie ma dluzyzn (ja szczerze mowiac bylam zaskoczona jak sie okazalo ze to juz koniec XD) Ale no jak dla mnie - szalu nie ma.