PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=34114}

Księga Diny

I Am Dina
2002
7,1 9,7 tys. ocen
7,1 10 1 9675
6,7 3 krytyków
Księga Diny
powrót do forum filmu Księga Diny

Pomyłka

ocenił(a) film na 1

Są gusta i guściki, ja wiem. Wiem również, że o gustach się nie dyskutuje, ale...

Zachęcona tak pozytywną oceną obejrzałam ten film i strasznie się dziwię, jak może mieć on tak wysokie oceny? Ma jakiś przekaz, zgadzam się. Krajobrazy - ok, są ładne. Gra aktorska - ok, jest w porządku. Tylko, że nic poza tym. Jest nudny, a chwilami obrzydliwy. Niesamowicie się dłużu. Do tego jest chaotyczny i przytłaczający. Ledwo wytrwałam do końcowych napisów.

Zdecydowane "nie" dla tego filmu. Totalna pomyłka jak dla mnie.

ocenił(a) film na 4
hush

no właśnie.. gusta i guściki.. czasami fabuła i akcja nie są aż tak wielce potrzebne aby film podobał się ludziom.. mi wystarczy, to że aktorzy niepołożyli filmu :)

ocenił(a) film na 10
hush

To najlepszy film jaki widziałem.
Dla tych którzy nie rozumieją przekazu.
Jest to film o wolności i to nie cukierkowej wolności z haseł wyborczych, ale film o tworzeniu się osoby o woli wystarczająco mocnej aby być wolną. Jeżeli ktoś tego nie widzi niech obejrzy "V jak vendetta" tam jest ten motyw przerysowany.
Oczywiście jest to tylko jedna z płaszczyzn.
"Jakiś przekaz" mają nawet "Gumisie".

ocenił(a) film na 3
zitro

" Ma jakiś przekaz, zgadzam się. Krajobrazy - ok, są ładne. Gra aktorska - ok, jest w porządku. Tylko, że nic poza tym." - a co jeszcze byś chciała ??? może dinozaury ?
Film ma wszystko by nazwać go arcydziełem i żadne pieprzenie głupot tego nie zmieni - na szczęście.

ocenił(a) film na 8
fajnykolo

Czy jest na prawdę takim arcydziełem można polemizować. Owszem "jakiś przekaz" posiada, można go interpretować na różne sposoby np. jako film o wpływie doświadczeń z dzieciństwa na psychikę dorosłego człowieka... kojarzy mi się z książką "malowany ptak" Kosińskiego. Film obfituje w sceny naturalistyczne - jak kto lubi, mnie nie odrzucają. Ciągłe zwroty akcji denerwują niesamowicie, ale muzyka to rekompensuje. Ogólnie mam mieszane uczucia ale na pewno warto obejrzeć.

fajnykolo


> "Film ma wszystko by nazwać go arcydziełem i żadne pieprzenie głupot tego nie zmieni - na szczęście."

ta-ak, a "Słowacki wielkim poetą był".

Jak dla mnie film nie był zły, ale nie była to też żadna rewelacja. Poprawny i tyle. Ma w sobie coś urzekającego, postać Diny jest fascynyjąca (choć czasem już też działa na nerwy), ale fabuła jest przeładowana. Druga połowa z Żukowskim przypomina telenowelę. Zakończenie jest ok, pokazuje pozytywną przemianę, ale perypetii przedtem było za dużo. Mógłby być krótszy o te 30 min. 6/10.

ocenił(a) film na 8
hush

Pokolenie krytyków którzy ledwo od ziemi odrośli..;/ Każdy film chcecie rozkładać na czynniki pierwsze. Przesłanie, gra aktorska, zdjęcia.. Nie można pociachac filmu na kawalki i oceniać każdy osobno. Kiedy ktoś oceni "świeżym" okiem (a tę umiejętność chyba więksozśc już zatraciła), zostaje krytyką zmieciony z ziemi.

użytkownik usunięty
galilae

Świeże wrażenie o którym mówisz jest bardzo często mylące. Jeżlei chcę coś ocenić obiektywnie, muszę zastanowić się, co jest w tym udane, a co nieudane. Co innego wrażenie ogólne, "podobanie się", a co innego konstruktywna analiza. Nie widzę w tym nic złego.


A co do filmu -cóż, ja też się rozczarowałam. Jest przesłanie, owszem, ale mówiąc szczerze, raczej banalne, nic odkrywczego. Bywały amerykańskie dramaty z movies24 o podobnej fabule (choć o wiele gorzej zrealizowane). W dodatku moim zdaniem położyli zakończenie - taki happy end rodem z pani nory roberts pasuje jak pięść do nosa. Cały wątek z ruskim agentem jest śmiechu warty. Film zapowiada się jako całkiem niezły dramat o kobiecie, której nienormalna sytuacja z dziecińśtwa spaczyła postrzeganie świata, a tu nagle myk i robi się łzawe, kiczowate (nie mówcie, że nie.. niektóre dialogi podchodzą pod danielle steel) romansidło. yyyych! Niemniej jednak podobała mi się baaaaaardzo wspaniała muzyka, przepiękne zdjęcia (ech, Norge..:)), ukazanie życia i kultury norweskiej tamtej epoki oraz sam "klimat" - to, co koleżanka przede mną nazwała " patzreniem świeżym okiem ", bo chyba to właśnie miała=ś na myśli? nastrój fantastyczny, jakby młodopolski, bardzo ładny. Wspaniale i bez sztucznej pozy typowej naszym gwiazdeczkom grała mała dziewczynka.
Nie podobał mi się wymieniony już wątek miłosny (kicz! kicz!), zwalone zakończenie a la Walt Disney Przedstawia, całkowita zmiana trasy w połowie filmu, oraz zupełnie niepotrzebne nagromadzenie strasznie naturalistycznych scen erotycznych - dwie były nawet potrzebne ( żeby pokazać relacje Diny z Tomasem i mężem) ale potem było ich już za dużo - w pewnym momencie człowiek zaczyna się zastanawiać, czy ogląda dramat czy wieczornego pornola na tele 5.

Nic dodać, nic ująć... Zapowiadał się bardzo ciekawie, pomysł na film był, ale wyszło przerysowanie i mdławo. 5/10

ocenił(a) film na 9

"W dodatku moim zdaniem położyli zakończenie - taki happy end rodem z pani nory roberts pasuje jak pięść do nosa."
"zwalone zakończenie a la Walt Disney Przedstawia"

Chyba oglądaliśmy/łyśmy dwa różne filmy.
Nie zauważyłam tam żadnego happy endu...
Sam gatunek filmu -dramat, wskazuje, że zakończenie nie może być happy endem. Nie chce w szczegółach pisać o zakończeniu aby nie pozbawić kogoś przyjemności oglądania filmu do końca, ale zupełnie nie zgadzam się z Twoją oceną zakończenia. Uważam, że było nieprzewidywalne i niekonwencjonalne.

użytkownik usunięty
Jeanny_3

więc tak : UWAGA..... SPOJLER!!!!!!!

po pierwsze primo: łyśmy, bo jestem babką
po drugie secundo: wiadomo było, że będzie w końcu z tym ruskim agentem. to jak wszyscy razem płyną łódką, doprawdy, nie uważasz że to jest masakrycznie przesłodzone???

Może i to zakończenie jest trochę...oklepane i przewidywalne, ale reżyser widocznie nie chciał przesadzać. Dina miała straszne dzieciństwo, nieciekawe życie jako nastolatka, rozumiała ją jedna, może dwie osoby na świecie...Zasługiwała na happy end.
Gdyby nie to zakończenie, byłby to całkiem inny film... Pewnie dla mniejszego grona odbiorców, bo, tak szczerze, ile osób lubi oglądać smutne historie, ze smutnym zakończeniem?
Całkiem niedawno może była chyba kupić to DVD w jakimś kobiecym piśmie, gdyby na końcu Dina nie związała się z tym agentem, pewnie nie byłoby to możliwe...

użytkownik usunięty
_Ula_D

No cóż, jeżeli to ma być priorytet w pisaniu scenariusza, to ....


Nie chodzi nawet o sam koniec, ale o sposób przedstawienia tego wszystkiego. Scena z celą więzienną jest niczym żywcem wydarta z telenoweli meksykańskiej. Podobnie scena z łódką. a potem mamy wesołą, bawiącą się rodzinkę Thomasa za oknem.

Tak, tak, scena z łódką całkowicie nie pasuje do charakteru filmu...ale inne momenty jakoś można przeboleć.

użytkownik usunięty
_Ula_D

a cela? mnie doprawdy smieszyła.
poza tym było za dużo seksu zdecydowanie.

Ale ten seks pasowała do Diny... Ukazywał jej taki trochę "zwierzęcy" i "instynktowny" charakter.

użytkownik usunięty
_Ula_D

Owszem, scena z Thomasem i scena z mężem (pierwsza) były potrzebne, żeby ukazać jej charakter. Ale scena w kościele i w stodole były już wyłącznie smaczkiem żeby widz się za przeproszeniem podniecił.

Wiesz co, ta scena "w kościele" jakoś za bardzo na mnie nie wpłynęła, bo o niej całkowicie zapomniałam, więc jeżeli masz rację, to przynajmniej w moim przypadku, reżyser nie osiągnął tego co chciał.

użytkownik usunięty
_Ula_D

Myślę, że bardziej puścił tu oczko w stronę mężczyzn, nie kobiet. Kobiety pragnął zapewne oczarować romantycznymi rozdarciami między uwięzieniem Diny a powrotem do domu.
Wydaje mi się, że ten film przypomina troszkę sprawę Mozarta - wydaje się, że w pewnym momencie twórca zniknął i ktoś go zastąpił, ktoś o wiele słabszy. Mniej więcej w okolicach, gdy służąca daje kosza bratu przyrodniemu Diny.

Całkiem inaczej odebrałam ten film. Tych kilka "słodkich" scen nie razi mnie. Dużo, dużo więcj ich w każdym innym. trzeba by czynić kazdemu filmowi zarzut, że ktoś się w nim uśmiechnął. Może chodzi o to, że nie pasują do mrocznego klimatu "Księgi.."? Przesadne mnożenie grozy i makabry (w stopniu, w jakim nie mogą wystąpić one w życiu) to cecha innego gatunku filmowego. Każda przesada może przerodzić sie w parodię. Ale moim zdaniem w tym filmie żadnej przesady nie ma. Czy cały czas mieli się tylko wieszać, mordować, gwałcić i rwać włosy z głowy? :)Nawet w najbardziej nieszczęśliwym życiu nie dzieje sie tak wciąż. Uważam zresztą, że te sceny nie są słodkie. I są nienachalnie przedstawione. po pierwsze - rozmowa w celi pokazuje nadzieję na wspólne życie z Ż. i namiętność Diny.trzeba powiedziec wszystko szybko, i trzeba powiedzieć jak najlepiej. Ciekawe, jakich słów używacie, kiedy chcecie komuś powiedzieć, że go kochacie?Zastanawiacie sie wtedy, czy nie zapożyczycie czegoś z telenoweli ;)? przecież język kochanków to stara jak świat i powtarzana wciąż litania słów. czy naprawdę tak w życiu się staramy, wyrażając nasze skrajne emocje, by mówiąc o nich, nie powtarzać tej litanii w obawie, że będzie zbyt wzniośle, albo słodko i kiczowato ;)? Scenarzysta może sie zastanawiać, kiedy takie słowa pisze. Ale liczy się autentyczność, trzeba pisać językiem postaci, żywych ludzi. po drugie - zmasakrowanie Diny przez strażnika, czyli dalsza część sceny więziennej,już chyba nie ma nic wspólnego z telenowelą. po trzecie - bohaterka ogląda wesołą, bawiacą się rodzinkę przez okno po tym, kiedy sama straciła dziecko, które poczęła z jedynym mężczyzną, jakiego kochała.(nie jest to wcale rodzinka Thomasa, ale możemy sie domyslać, że odrzucony przez Dinę, zwiąże się w końcu ze zgwałconą służącą i jej dzieckiem, będzie tez mógł wraz z tą kobietą wychować obojętnego Dinie syna).
O scenie z łódką juz pisałam.
Tak więc - im bardziej słodko, tym bardziej boli,kiedy dosięgnie nas po chwili cierpienie. Jak w życiu.

_Ula_D

Należałoby zacząć od pytania, co reżyser chciał w tym filmie pokazać: czy staczanie się bohaterki na dno, z której to historii nic by nie wynikało dla widza, czy wyjście Diny z cienia tragedii, której niechcący stała się przyczyną, mimo że początkowo nic nie wskazywało na to, że ma jakąś szansę.

Druga sprawa: czy film musi mieć nieszczęśliwe zakończenie, żeby został uznany za dobry?

Wydaje mi się, że w tym filmie było dość nieszczęść, żeby Bornedal mógł sobie pozwolić na koniec na danie bohaterce - i widzom - iskierki nadziei.

A co do rzekomego nadmiaru scen seksu, bierze mnie pusty śmiech. Dorośli ludzie nie powinni się chyba ani nadmiernie podniecać, ani bulwersować golizną na ekranie.

użytkownik usunięty
Esseillt

Nie mam nic przeciwko szczęsliwym zakończeniom, ale to akurat jest po prostu kiczowate, rodem z jakiegoś romansidła - jak cały wątek ruskiego szpiega. Płyną sobie łódeczką, szczęśliwi, w stronę domu, a dookoła pachną kwiatki :P Zupełnie inaczej zakończył Bornedal wątek Thomasa i Stiny - zakończenie też było szczęśliwe dla bohaterów, ale nie było przesłodzone, prawda?


Co do seksu - ani mnie to nie bulwersuje (w dzisiejszym kinie to norma), ani nie podnieca, po prostu uwazam że jest seksu za dużo w tym filmie. TO nie jest film o życiu seksualnym bohaterki ani film z gatunku soft porno. Gdyby bohaterowie filmu bezustannie jedli, bili się czy robili siusiu, tez by mnie to mierziło. To że ktoś jest dorosły nie oznacza, że nie czuje przesytu. Przesyt zaś nie polega na tym, ze CZEGOŚ jest za dużo, ale że czegoś jest ZA DUŻO. :)

Dina w zakończeniu filmu strzela do kochanka, a następnie - rannego i wrzeszczącego z bólu - spycha nogami z pomostu do wody.
A Mads Mikkelsen nie był "przyrodnim bratem" Diny, był jej pasierbem.

użytkownik usunięty
villon5

"Dina w zakończeniu filmu strzela do kochanka, a następnie - rannego i wrzeszczącego z bólu - spycha nogami z pomostu do wody" - ekhm, ale potem się budzi i stwierdza, że to tylko sen?

użytkownik usunięty

A potem płyną łódką. Tak jak napisałam.

A czy to, co pokazane jest po scenie zabójstwa Żukowskiego, to nie retrospekcja? film wraca do scen sprzed tego makabrycznego wydarzenia. Jest tam przecież- w tej scenie z łódką na samym końcu- dalsza część urwanej wcześniej sceny ocalenia tonącej Diny (widz nie widział najpierw, czy została uratowana i przekonywał się o tym dopiero ogladając scenę w łóżku; potem następowały kolejno: wyjscie Diny z domu na zewnątrz, dobieranie się Ż. do pustej sakiewki, kłótnia i zabójstwo). teraz, w retrospekcji, widzimy, jak bohaterka uratowana przez Ż. wraca do przytomności w łódce po zachłysnięciu się wodą, jest zaskoczona obecnoscią kochanka i słyszy od niego obietnicę, że - mimo iz czesto będzie ją opuszczał, realizując swoją misję - to nigdy jej nie porzuci, bedzie wracał. Ja to zakończenie interpretuję tak: mogło być dobrze, przecież Ż. kochał D., ale ona - egoistyczna, zaborcza i zraniona na samym początku swego życia przez utratę najbliższej osoby- nie mogła znieść myśli, że Żukowskiego też bedzie musiała tracić, że poza nią liczy się dla niego działalność społeczna i te jego idee.Że świat jest dla niego szerszy niż jej osoba, że ona może być tylko częścią tego świata, a nie wypełniać go całkowicie.
A wy jak myslicie?

villon5

Nie mogła znieść tej myśli i zabiła Żukowskiego.

użytkownik usunięty
villon5

Jezeli tak spojrzysz, to faktycznie zmienia się cała wymowa zakończenia. Ja tego jakoś nie zinterpretowałam jako retrospekcji. Poszłam chronologicznie. Zabójstwo zaś rozegrało się w myślach Diny, kiedy tonęła.

ocenił(a) film na 8

To ja może przekleję Wam wyjaśnienie z innego posta Johanny na temat zakończenia filmu (książka nie kończy się happy endem!) żebyście nie oceniali tego filmu i losów Diny tak jednoznacznie (określenia typu zakończenie jak w telenoweli).
Oto fragment wywiadu z aktorką grającą Dinę:
MB: Dina to ja. Ta rola jest dla mnie bardzo ważna, bo pomogła mi w moim własnym życiu. Wiele się od Diny nauczyłam. Reżyser wybrał mnie i pomagał mi, bo we mnie wierzył. Dla mnie przewodnikiem na planie była książka. Chciałam, żeby zakończenie było takie jak w powieści. Walczyłam o to z reżyserem i producentami. Ostatecznie nakręcono dwie wersje – jedną, w której Dina zabija swojego kochanka, oraz drugą - moim zdaniem bardziej "hollywoodzką" - w której scena zabicia Leo jest pokazana w konwencji snu, także nie wiadomo, czy Dina go naprawdę zabija. W Polsce możemy oglądać właśnie tę drugą, bardziej optymistyczną wersję."

ocenił(a) film na 10
hush

No każemu podoba się co innego. Ja osobiście film obejrzałam trzy razy i jestem zachwycona. Świetna gra aktorów, ciekawa fabuła.. Fakt, że obrzydliwy momentami jest, ale cóż... lepsze to niż pusta komedia, przynajmniej moim zdaniem :)
Ostatecznie dla mnie był dobry, żeby nie powiedzieć , że genialny...

heaven_way

SAM FAKT, ŻE FILM DOPROWADZIŁ DO TAKIEJ ZAGORZAŁEJ DYSKUSJI, WSKAZUJE NA TO, ŻE WARTO GO OBEJRZEĆ I MA COŚ W SOBIE!

użytkownik usunięty
Naja92

ano! Racja. Jezeli film jest tak samo odbierany przez wszystkich, to co to za film? :D