PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=34114}

Księga Diny

I Am Dina
2002
7,1 9,7 tys. ocen
7,1 10 1 9675
6,7 3 krytyków
Księga Diny
powrót do forum filmu Księga Diny

Troche mnie dziwi ten powszechny zachwyt z 90 proc. postów na temat tego filmu. Film jest owszem przyzwoity, za takie krajobrazy można sie posiekać, akcja wartka i ciekawa, ale ... no właśnie co jeszcze. Zeby film mnie kopnął musi byc cos jeszcze niż historia, którą się ogląda "obok". Najczęściej może (i powinien) być bohater z którym się można utosamić. A tu klops. Bohaterka od chwili gdy jest w filmie już dorosła jest osoba coraz bardziej antypatyczną, która idzie do przodu po trupach, zabija własnego męża, doprowadza do samobójstwa jednego z kuzynów (typ także antypatyczny), chłopaka stajennego traktuje jak wibrator, którego mozna włączyc i wyłączyć, odmawia mu prawa do ojcostwa nad najprowdopodobniej jego własnym synem, uczucia macierzyńskie dość oschłe (a noworodka nie chce karmić), w finałowej wizji zabija kochanka (chociaż to byc może tylko zwida majaczącego umysłu). Ręce opadają. Dochodzi do tego, że gdy strażnik ją skopał i straciła dziecko to wcale nie odczułem smutku czy współczucia, tylko poczucie przywrócenia ładu - że może zrozumie, że świat nie rządzi się jej prawami, tylko prawami dla wszystkich, i spowodowanie śmierci matki wcale jej nie usprawiedliwia do tego, aby zabijając nie pozwalac odchodzić osobom które kocha. A moment w ktrym dusiła nauczyciela Lorcha był wręcz żenujący. POdobało mi sie natomiast jak sie odwinęła ojcu kiedy ją uderzył w twarz.
W sumie obejrzec warto, ale z kobietą, która byłaby zafascynowana tytułową Diną (na forum tego filmu takich jak widze nie brakuje) nie chciałbym miec nic wspólnego. Jak mi zona powiedziała że sie jej tez to niezbyt podobało to odczulem pewną satysfakcję.
A jeśli ktoś chce zobaczyć kreację kobiecą, od której przechodzą ciarki po plecach to niech obejrzy "Doczekać zmroku" z Audrey Hepburn.

Słowem Księga Diny to film warty obejrzenia, ale nie warty zachwytu.

ocenił(a) film na 10
lemond

ja sadze, ze bohaterka nie musi byc sympatyczna osoba, aby film byl dobry. osobiscie tez nie chcialabym miec takiej przyjaciolki lub siostry..., ale fascynuje mnie ta kobieta. jej sila, nieustepliwosc i bezwzglednosc budza mieszane, ale bardzo silne uczucia. dla mnie wlasnie glownym atutem byla charyzma diny, a nie jak dla wielu krajobrazy. krajobrazy mozna nakrecic zawsze i wszedzie, a ten film to dzielo sztuki o ukrytych gleboko krancach duszy ludzkiej. piekny i wyjatkowy :)

kurak_2

Zgadzam się, że bohater(ka) nie musi byc sympatyczna aby film byl dobry. Ale film mi się w sumie średnio podobał, bo jestem już trochę za stary na fascynację destrukcyjnymi osobowościami (jak właśnie Dina). Jak byłem mlodszy to pamiętam jak mnie kopnął film "Star 80" Boba Fossa (ktoś to jeszcze pamięta?) z Erikiem Robertsem. To też była pełna destrukcja w wykonaniu głównego bohatera. Nie wiem jakbym to dzisiaj odebrał.
Co do krajobrazów to nie pozdzielam twojego zdania, że można je znaleźć wszędzie. Napisałem o nich ponieważ nie przychodzi mi do głowy w ogóle żaden film (może poza "Niebiańskimi dniami" z R. Gere) który w jakikolwiek sposób może się zbliżyć do Księgi Diny pod tym względem.
Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 9
lemond

czyli co? film musi być o życiu? To trochę spłycenie oczekiwań wobec X muzy. Wydaje mi się, że od takich filmów jak I Am Dina oczekuje się przede wszystkim emocji, takich jakie się odczuwa oglądając abstrakcyjny obraz.
A juz Twoje przedstawienie działan głównej bohaterki to zwyczajnie największe spłycenie, jakiego można było dokonać. Zabija męża? Tak. Ale raczej nie po to, by dostać odszkodowanie. Jej mąz umiera, kawalek po kawałku, nie ma szansy wyjścia z tego, rozsiewa zapach smierci w całym domu. Emocje Diny wobec męża, wbrew poczatkowemu etapowi ich związku, są zdecydowanie pozytywne. Gdy on ją mentalnie opuszcza, odsuwa się, bo nie może znieść jej wręcz eksplodującej energii, dzikości, mlodości, uczuć, ona za nim teskni, czuje sie opuszczona, chce by do niej wrócił. Zal, bol wrecz prowadzący do obłedu po jego smierci też nie wyglada na udawany. Więc sprowadzenie jej aktu do stwierdzenia "zabija męża" jest jakimś nieporozumieniem.
Doprowadza do smierci kuzyna? Pasierba jeśli juz. A do jego smierci doprowadzają go wyłącznie jego leki, zmory i przesladujace go duchy. Ona, wyłącznie odbiera mu kradzione przez lata ojcu pieniądze oraz domaga się, by ozenił się z kobietą, którą zgwałcił i zapłodnił.
Tak naprawdę chyba nie zrozumiałes tego filmu, choć nie wydawał mi się trudny.
Może należy wyjaśnić, ze kluczem do zrozumienia tej postaci jest to, ze we wczesnym dziecinstwie przyczyniła się do smierci swojej matki, ojciec utwierdzał ja wyłacznie w przekonaniu, że matkę zabiła, a także to, że zamknięta na strychu, samotna dziewczynka musiala dzien po dniu sluchać wycia swej umierającej w potwornych bólach matki? To, że przez wiele dni po smierci matki, oblanej wrzątkiem, przez wiele tygodni nie chciala nawet wejsc do wody, by się umyć też nic nie mowi?
Mnie tak naprawde w tym filmie zawiodło, a może zaskoczyło jedynie zakonczenie-bo było ostatecznie optymistyczne.

krasta

Co mnie wkurza (często), to że ludzie dają się wodzić na postronku wszelakiej sugestii jak jakieś baranki. Weźmy Bonnie i Clyde. Jesteśmy serecem za zabójcami. Pat Garrett i Billy Kid. To samo. Ojciec chrzestny. Pulp Fiction. Z zimna krwią. ITd. Itp. Nie chce mi się wymieniać całe setki tytułów. Mamy jako bohaterów przestepców i widz jest po ich stronie. Zero refleksji własnej. Bedzie ich bronił. Bo są głównymi bohaterami. Pod to mozna podciągnąć wszelkie wytlumaczenie motywacji głównego bohatera. Ale gubi się gdzieś szacunek dla ludzkiego życia, tego co najwazniejsze. Osobowość destrukcujna? Co z tego kiedy taka romantyczna i szalona. Co z tego,że zabija. Z twojej wypowiedzi wynika że nie zabija. Sorry, ale odwrotną interpretację można zastosować do wyboru między kurczakiem i kaczką na obiad a nie w sytacji gdy ktoś traci życie. Klucz do wyjasnienia sytacji? Owszem, rozumiem jej traumę, ale nie za bardzo rozumiem jej przełożenia na motywację w dalszym życiu, Zabiła mimowolnie matkę to teraz będzie dalej zabijać? Wolę ogladać filmy o tym jak cos się rodzi,a nie jak cos ginie. Moze dlatego że osiągnąlem już taki wiek, ze o wiele więcej pokory się odczuwa w stosunku do życia, a jak się widzi film w którym sytauacja jest czysto filmowa, to mi się to po prtostu nie zgadza z życiem.
Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 9
lemond

Wodzić na postronku? A z czego wywodzisz, że darze sympatią głowną bohaterkę? Ja po prostu twierdzę, że jej porttret psychologiczny jest bardzo spojny i jej pozniejsze zachowania znajdują zródło w tym, co przezyła w dzieciństwie. To, że zabiła matkę nie daje jej przyzwolenia na zabijanie w przyszłosci, lecz to przeżyła po tym zabójstwie zrobiło z niej dziką, nieokiełznaną naturę, nie poddającą się zadnym społecznym normom. Ale mimo wszystko w swym działaniu kieruje się moralnościa, moze w specyficznym wydaniu, ale akceptowalną. Owszem zabija męza, ale zabójstwo zabójstwu nierówne. Ta smierć była potrzebna, wszystkim, także Jakubowi. I tylko Dina ze swym bezkompromisowym dzialaniem mogła to zrobić. Tyle, że scenariusz nie daje nam tu prostych odpowiedzi na to co dobre, co złe. Można byłoby poprowadzić wątek męczenia się meza Diny w chorobie jeszcze z 10 minut, doprowadzić do skrajności umęczenie rodziny i wówczas byłoby jasne, że jej działanie jest czynem miłosiernym. Ale ten film pozostawia niedopowiedzenia, a wręcz tak prowadzi watek, by było wiadomo, ze w każdym tego typu czynie, niezaleznie od pobudek jest zło. Mass prawo czuć antypatię do głownej bohaterki, nie jest to królewna śnieżka. Nie z tym polemizuję, lecz z tym, że Twoja antypatia jest oparta na uproszczeniach, schematycznych ocenach, tak naprawdę nie mających nić wspólnego z filmem.
Ja mogę jedynie dodać, że mnie tak naprawdę wkurzyłby ten film, gdyby po tych okropnych przezyciach w dziedzinstwie, kompletnym odrzuceniu przez ojca, wydaleniu jej jedynego przyjaciela, nagle głowna bohaterka jako ta Maria Teresa staje się łagodna i dobra jak baranek i i swoim blaskiem opromienia wszystkich dookoła, sprawiając, że stają sie prawi. I zyła długo i szczęśliwie w otoczeniu prawnuków. To po prostu nie ta bajka.

ocenił(a) film na 9
lemond

troche mi się stylistyka pogubiła w poprzednim poście..:D
Po powtórnym przeczytaniu Twojego postu i zawartych tam wskazówek, jaki rodzaj kina lubisz, dochodzę, że zródła naszego zupełnie innego odbioru tego filmu tkwi własnie w preferencjach filmowych. Ja zdecydowanie lubie silne emocje w kinie, wyraziste obrazy, a juz na pewno nie lubie kina moralistycznego. Jesli optymistyczne, to w taki subtelny sposob, nie majacy nic wspolnego z oklaskami na koncu. Podsumowując, jesli mam dyskutować nad wyższościa stowarzyszenia umarłych poetów nad dzikością serca, to dla mnie dyskusji nie ma. Bo ten pierwszy nie pozostawił we mnie żadnych trwałych emocji, oprócz prawdy wyniesionej juz z bajek dla dzieci, ze dobro zwycieża, a moralność jest w nas, a do drugiego zawsze będę wracać. Z tych przykładów mam nadzieje wynika też, ze to nie ma nic wspolnego z wiekiem. Bo swoje -naście, -dzieścia to juz dawno mam za sobą, a przed sobą niedługo kolejne -dzieści. Wiec rozmowa z pozycji przeżyłem swoje i wiem, raczej jest mało uzasadniona.
Pozdrawiam :)

krasta

No to na szczęście dochodzimy do pewnego porozumienia. Mi tez się bardziej podoba Dzikość serca niż Stowarzyszenie Umarłych poetów. Ale definicja dobrego filmu nie jest związana z faktem czy mamy do czynienia z bajkowym dobrem czy też z wyłazącycm z człowieka złem. Dobry film to taki który mnie przekonuje. Księga Diny mnie w niczym nie przekonała. Stąd różnice naszych opinii. Silne emocje - proszę bardzo. Ale przerysowane - tego już nie łykam, chyba że jakiś zabieg pozwla dostrzeć inną płaszczyznę odbioru. Ten film mi takowych wrazeń nie dostarczył. Silne emocje lubię. Ale jeśli za nimi jest pustka, lub destrukcja, to te emocje szybko stygną. Tutaj emocji zbyt wiele nie zaznałem.
Wiem, że jak komus film się podoba i będzie go bronił, to może się zapuścić w interpretacje tylko dla niego zrozumiałe. Znam osobe, która broniła zabójcę taksówkarza z Krótkiego filmu o zabijaniu. Świetnie rozumiem, że można posługując sie sprawdzonymi schematami psychologicznymi wytłumaczyć dlaczego Dina robiła to co robiła. Ale do mnie jakoś to nie trafia.
Może i moja interpretacja polega na uproszczeniach. Ale nie zamierzam budować teorii dzięki której miałby mi się podobać film, który mi sie średnio podobał. Dlatego tak go widzę jak go widzę.
Wiek u jednych może bardziej u innych mniej zmieniac percepcję wartości filmowych. U mnie zmienił w taki sposób że nic na to nie poradzę.
Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 9
lemond

Rzucasz pewne uwagi, niejako ogólne, ja je odczytuję jako skierowane do siebie. Pewnie słusznie.
So.. W jakim miejscu zapuściłam się w interpretacje tylko dla siebie zrozumiałe? Jesli w odczytaniu motywów działania Diny przy zabójstwie męża, to pozwolę się nie zgodzić z Tobą. Nie wiem, czy ktoś jeszcze tak odczytał jej działanie, jak ja, ale na pewno moj wniosek nie jest wynikiem jakiejś skomplikowanej analizy myślowej, było to dla mnie oczywiste w chwili ogladania filmu. Po drugie, bohater wcale nie musi się kierować pozytywnymi w jakiekolwiek płaszczynie emocjami w swym działaniu, by film mi się podobał. Uważam za świetne filmy dumplings, oldboy, panią zemste, więc filmy czysto destrukcyjne. Więc nie muszę dokonywać jakichś nadinterpretacji, by uzasadnić, ze film mi odpowiadał i moim zdaniem jest dobry.
Ale podyskutuje z Tobą jeszcze. Piszesz, że można posługując się schematami myślowymi wytłumaczyć dlaczego Dina zrobiła, co zrobiła. Ok. Tylko co ona zrobiła? Chyba nie zaliczasz do jej złych działań udziału w śmierci matki. To nawet nie była psota dziecięca, tylko zwykły wypadek. Więc zostaje zabicie męża, może hmm, używanie jak wibratora-jak to określiłes- Tomasa. I to znowu uproszczenie. Zwróciłes uwagę, ze to towarzysz jej zabaw dziecięcych? Ze w czasie, gdy zył jej mąż, ona z Tomasem wielokrotnie razem, sami wyjeżdzali konno w gory. Do niczego nie doszło. Wtedy dwukrotnie, gdy coś miedzy nimi było, kierowały nią dość specyficzne emocje, nie wyglądało to na chęć prostego, seksualnego zaspokojenia, co raczej rozładowania innych emocji, rozpaczy, gniewu.
A co poza tym zrobiła? Probowała zmusić swego pasierba do przyjęcia odpowiedzialności za jego działania, by pomoc skrzywdzonej przez niego dziewczynie, ktorą zastała przy probie samobojstwa, ostatecznie wbrew wszystkiemu namowila Tomasa, by się ozenił z tą dziewczyną, pomagała- wg swojej oceny, tym, ktorzy stawali na progu śmierci w odejściu, by ratować swego ukochanego, przyznała sie w dość szacownym gronie do romansu z nim i ciązy narażając sie na kpiny, co w owych czasach prawdopodobnie było nie do pomyślenia ( choć przyznaję, akurat przy jej dzikości, bezkompromisowości i niestereotypowości nie był to może akt skrajnego bohaterstwa ). To można ocenić negatywnie?
Ty widzisz w tym filmie destrukcję, ja tworzenie, dążenie do szczęścia wbrew wszystkiemu. Począwszy od chwili, gdy jako opuszczone, małe, zdziczałe prawie dziecko, chwyciła się muzyki, jak nitki, ktora przywróciła ją światu. Ja w tym filmie nie widzę destrukcji, pustki. Wręcz przeciwnie. Widzę, ze bedące pewnie aktem rozsadku nakłonienie Tomasa do małzenstwa z cięzarną dziewczyną przynosi im obojgu szczęście, co z kolei daje radośc Dinie, widzę, że w koncu znajduje milość, moze nielatwą, może nie taką z białym welonem i druhnami, ale taką, ktora, jak określił jej przyjaciel "zabierze ją ze świata duchów" Widze kobietę, ktora wbrew wszystkiemu szuka szczęscia i na swoj specyficzny sposób je znajduje. Widzę kobieta, którą tak naprawdę wszyscy krzywdzili, najbardziej ojciec, potem mąż, nawet nie zły człowiek, ale stary pryk, ktory ozenił się z nia zafascynowany jej mlodościa, dzikościa, a który, gdy w koncu nie mogł emocjonalnie znieść tego, co w nim początkowo wzbudziło pożadanie- jej nieokiełznanego charakteru, opuścił ją mentalnie, odsunął się do starszej kobiety i to wtedy, gdy Dina dość nieoczekiwanie się przywiązała, jakoś chyba pokochała.
Hm, zmusiłes mnie do rozebrania filmu na części pierwsze, czego w sumie nigdy nie robie i własciwie nie lubie :D. NIe wszystkim muszą sie podobac te filmy, ktore mi pasują. Mi też wiele takich, ktore innych fascynuje nie odpowiada. Moja polemika, jak juz wyzej napisałam, wynika z tego, że twierdzisz, ze w tym filmie jest pustka, a w mojej ocenie, przykłady tego, co za tę pustkę poczytujesz, jakoś nie grają z tym, co faktycznie w filmie jest. I nie chodzi tu o budowanie teorii w celu polubienia filmu, tylko - moim zdaniem rzetelną jego ocenę. Nie wszystkie emocje muszą do wszystkich przemawiać, tylko gorzej, jesli nie przemawiają, bo ktoś ich nie zrozumiał. A takie mam wrażenie po odczytaniu Twoich niektórych uwag.
Chyba na tym skończę te kolejne ad vocem, bo nie lubie przegadanych tematów, a powoli ten się taki robi :)
Pozdrawiam i dzieki za dyskusję.

krasta

Piszesz:
((Więc nie muszę dokonywać jakichś nadinterpretacji, by uzasadnić, ze film mi odpowiadał i moim zdaniem jest dobry.))
Dokładnie też nie muszę tego robic gdy film mom zdaniem nie jest dobry.

W swoim pierwszym poscie wytknąłem tylko elementy ktore (owszem, w sposób trochę wyolbrzymiony, ale tylko trochę) składają się na to, że film do mnie nie trafia.

Nasza dalsza dyskusja jest trochę off topic: tłumaczysz mi błędy mojej interpretacji, nie za bardzo wiem jakim mając cel. Abym zrozumiał film którego nie zrozuiałem? Ależ ja go zrozumiałem. Tylko że ten poziom wytłumaczeń, który tutaj prezentujesz sprawia, że film jako całośc przechodzi obok mnie. Bo chyba nie chcesz aby spodobal mi się film, który mi się nie podobał? Nie podobał mi sie i pozostaje przy swojej interpretacji, byc może uproszczonej, ale mojej własnej.

Moje uwagi sa natury ogólnej, ty sie posługujesz szczegółami filmu. Niestety w tym nie moge ci dorównać, bo film widziałem ponad 3 miesiące temu i odlożyłem go w swojej głowie od razu "do zapomnienia". Więc wybacz, ze nie bedę wchodził w szczegóły, ale sprawa tego pasierba to już inna historia. Z tego co pamiętam, to on się oświadcza owej służącej na oczach całej służby a ona go odtrąca. On nie może znieść tej hańby i się wiesza. To nie jest na pewno akt rozsądku ze strony Diny że tak to wyerżserowała. To z jej strony głupota, ktrej mógłby się dopuścić człowiek z zewnątrz, nie znajacy układów państwo-służba. To nie mogłao się sprawdzić, a Dina w takich układach żyła od urodzenia i powina o tym wiedzieć, jeśli zakładasz ze jest rozsądna. POza tym jak widać owa służąca nie wyglądała na uszczęśliwioną owymi oświadczynami. Wręcz przeciwnie. Komu przysługe robila więc Dina? Ciekawy jestem jak to wytlumaczysz, chociaz widzę, że jakąś interesującą odpowiedź wymyślisz na 100 procent.

Oczywiście nie zalicze do jej złych uczynków zabicia matki. Posądzanie kogoś o to, nie jest chyba rozsądne. Natomiast popełniła Dina w życiu wiele innych złych uczynków, o które sie toczy niniejszy spór: czy są one "wiarygodne" (według ciebie są), czy też może "uzasadnione, ale przerysowane i wobec tego nieprzekonujące" (według mnie).

Nasze gusta się po prostu rozjeżdżają i nic na to nie poradzimy. Jestem przekonany, że moglibyśmy znaleźć jakis inny folm, przy którym nasze stanowiska byłyby odwrotne. Chociaż pewnie musielibysmy się naszukać, taki Oldboy wpsomniany przez ciebie mi sie nie podobał. Nie podobaja mi się takze inne filmy tak wysoko cenione na tym forum, ale to inna historia.

Niezależnie od tego czy jeszcze wrócisz do tej dyskusji pozdrawiam i do zobaczenia przy okazji jakiegos innego filmu.

ocenił(a) film na 9
lemond

Nie zamierzam polemizować dalej, bo sprowadza się to do rozdrabniania filmu na sceny, czego nie lubie robić. Zwykle także rozmawiam o filmie ogólnie, bo chyba z każdego scenariusza można zrobić kicz, lub dzieło co najmniej dobre Sprowokowałes mnie jednak do tego przywołując oceny, czy przypisując bohaterce zachowania, które w mojej ocenie niewiele miały wspolnego z treścią filmu i na tym oparłeś jego negatywną ocenę. Nie zamierzam i nie zamierzałam, co zresztą pisałam już wcześniej, nakłaniać Cie do polubienia filmu, który zwyczajnie do Ciebie nie dotarł. Do polemiki skłoniły mnie jedynie zawarte w Twoim pierwszym poście uproszczenia, po których odniosłam wrażenie, że chyba nie oglądałeś tego filmu zbyt uważnie. Po Twoich kolejnych wypowiedziach wrażenie to nie minęło, a wręcz nasiliło się. Wdałam się w dyskusję raczej dążąc do tego, by ocena filmu-nawet ta negatywna- była oparta na jego rzetelnej znajomości.
Co do tego, czy znajdę jakieś interesujące wyjaśnienie wyreżyserowania przez Dinę oświadczyn jej pasierba? Jest to pytanie, które tylko utwierdza mnie w przekonaniu, ze dalsza polemika nie ma sensu. Bo- albo zwyczajnie filmu nie pamiętasz, albo go nie oglądałes uważnie, albo na tyle Ci się nie spodobał, że poszczególne sceny tak Ci się utrwaliły, by ukazywać bohaterkę w jak najgorszym świetle. Mowię to, ponieważ zwyczajnie nie mam czego wyjaśniać, takiej sytuacji w filmie nie było. Dina dała swemu pasierbowi, nota bene dorosłemu facetowi, wybór- może pozostać w jej domu, jeśli ozeni się z kobietą, której, mówiąc kolokwialnie –zrobił dziecko, albo wyjedzie-choćby do Ameryki. Na tym jej udział się skończył. Jakoś nie zauważyłam, by on ochoczo przystał na to pierwsze. Zamierzał wyjechać, ale okazało się to niemożliwe, bo Dina ( niecnie zapewne i podstępnie ) zabrała mu pieniądze, które on pracowicie, przez lata podkradał jej mężowi, a swemu ojcu, oszukując go w prowadzonych przez siebie interesach ojca. Nadal jednak nie musiał wybierać owej, jak to określiłeś hanby- ożenku ze slużacą, mógł po prostu wyjechać. Czas i miejsce oświadczyn także wybrał sam. A powiesił się, chyba nie z powodu hańby spowodowanej odrzuceniem (tym razem to mój wniosek- a nie treść filmu, jak dotychczas ), a raczej dlatego, że był małym słabym człowieczkiem, który musiałby w tym momencie podjąc nowe życie nie korzystając z niczyjego majątku.
A że służąca nie była zbyt szczęśliwa? Hmm, jakoś nietrudno mi to zrozumiec, skoro facet, który ją zgwałcił, potem przychodzi do niej pijany w sztok i na oczach wszystkich prosi ją, by się ozeniła z nim, jednocześnie upokarzając ją, okazując, ze go to brzydzi. Pomysł, że Dina ponosi w jakimkolwiek stopniu odpowiedzialność za jego śmierć wydał mi się, hmm…dość dziwacznym.
Niestety właśnie to przynosi rozdzielanie filmu na sceny. W jednym Ci przyznam rację. Faktycznie przywoływanie poszczególnych scen powoduje, ze ten film wydaje się nieciekawy. Ot opowiastka o jakiejś niekonwencjonalnej kobiecie, kapitalistycznych stosunkach we wczesnodwudziestowiecznej Norwegii. Jeszcze tylko napisać, że jej ukochany walczył o naszą i waszą wolność z uciskającymi robotników nędznymi kapitalistami i wyjdzie kicz pierwszej wody. A ten film nie był kiczowaty. Bo tak naprawde wszystko to, co wyżej było tylko tłem do ukazania emocji, motywów działania, tego co kształtuje człowieka-także w uproszczeniu. I sposób przekazania tego- do mnie dotarł. No i jeszcze… te przepiękne krajobrazy, które to mają być jednym z głownych atutów filmu dotarły do mnie dopiero po przeczytaniu wypowiedzi o tym. Były cudowne, ale na pieknych krajobrazach się dobrego filmu nie da zbudować i do mnie przemówiło zupełnie co innego.
Teraz to juz naprawdę koniec, choćbym miała se palce poucinac :D ;)

krasta

OK, palce należy oszczędzać. Pozdrawiam. Idę ogladać Larry'ego Flinta.