Obejrzałam ten film jeden raz. Przyznam szczerze, że na początku (samym) jest trochę przeciętnie miejscami nudnawo ale nie ma takich filmów , że leci kila minut i od razu tyle się dzieje.Film musi nam pokazać jakąś fabułę i nas wkręcić stopniowo. Halle Berry mnie nie zawiodła. Wydawała się taka sympatyczna, dobra, przyjazna, wzruszona śmiercią koleżanki (Grace) nic nie wskazywało jak jest naprawdę. Zastanawia mnie to , że jej koleżanka (Grace) oceniała (i nękała) ją nie widząc tego co się działo w domu Roweny gdy była mała a facet matki się do niej dobierał (pewnie nie po raz pierwszy).Widziała tylko jak zakopywała z mamą zwłoki a przecież nie znała przyczyny nawet przez tyle lat nie spytała się co się wydarzyło przed śmiercią tego faceta. Nie była z niej dobra koleżanka (przyjaciółka) i uważam , że częściowo jej winna temu co jej się stało (nie po rozmawiała z Roweną tylko ją osądzała i nękała nie znając całej prawdy tylko jej nic nie znaczący urywek ). Rowenie po tragicznym przeżyciu z dzieciństwa trochę się pomieszało wszystko i by chronić siebie i matkę chorą zabiła Grace. Opracowując od razu plan by nie wydało się , że to ona. Przez dużą część filmu myślałam , że mordercą jest Harrison Hill miał motyw- niesforna ciężarna kochanka , która zagraża jego małżeństwu i fortunie. A tak naprawdę nie był niczemu winny (nie biorąc pod uwagę licznych romansów). Miles Haley to jakiś psychopata ma obsesję na punkcie Roweny (robi sobie ołtarzyki z nią , podaje się za adex'a i innych i jeszcze te zdjęcia w komputerze przedstawiające jego sex z Grace ).Dobrze wiedział , że Rowena nigdy nawet na niego by nie spojrzała.Nie uważam Roweny za złą osobę była by dobra gdyby nie uraz z dzieciństwa który mimo mijających lat nadal ją prześladował. Dla mnie film rewelacyjny i z dobrym przekazem Każdy ma dwie twarze- tą którą widać i tą prawdziwą. Każdy z nas tak naprawdę jest kimś innym (obcym).