6,9 26 tys. ocen
6,9 10 1 26440
4,6 5 krytyków
Kto nigdy nie żył...
powrót do forum filmu Kto nigdy nie żył...

Andrzej Seweryn - kolejny polski aktor w służbie episkopatu, wykonał propagandową katolicką agitkę. Scenariusz wiernego sługi kościoła - Strzembosza szeleści papierem (skąd niby HIV u bohatera, tego nie łapie się z powietrza), a Seweryn dokłada do tego szelestu jeszcze swoją egzaltację. W sumie chała i kompletnie chybiony debiut reżyserski uzdoninego przecież aktora. Obsada, cóż, gra co każą, a że nie specjalnie było co, to i popisów brak.

ocenił(a) film na 7
omaley

ty chyba spałes na tym filmie, "w służbie episkopatu" - jesli nie zuwazyles to władze kosciola są ukazane raczej w ciemniejszych barwach wiec nie wiem kto komu słuzy, a hiv u bohotera niejednoznacznie sugerowano pobytem w afryce wiec nie razi tu brak konkretów

rozetti

Od samego pobytu w Afryce nie dostaje się AIDS, wirus HIV musi przeniknąć do krwi zakażanego. Ilość sposobów owego przenikania jest dość ograniczona, są to głównie seks i transfuzje. Tytułowy bohater zapiera się obu sposobów, ale nie podaje żadnej wiarygodnej informacji co do możliwości zakażenia. W ten sposób rodzi się jeszcze jedna tajemnica - element wielce charakterystyczny dla kościoła katolickiego.
Określenie "w służbie episkopatu" jest symboliczne - chodzi o indoktrynację religijną, jaką jest film. Jego bohater, po "perypetiach", wraca jakby nigdy nic do kapłaństwa, bo "wiara go uleczyła". Banał i zgroza, pic na wodę fotomontaż i mieszanie ludziom w głowach!
Gdzie niby te "ciemniejsze barwy", w których ukazane są władze kościoła? Biskup odstawia wyrozumiałego, troskliwego ojca, stary kapłan - brata łatę, remedium na stress i zwątpienie, a w klasztorze to już w ogóle sielanka jak u Lenartowicza ("Wsi spokojna, wsi wesoła...").
Ech, rozitto, rozitto, albo oglądaliśmy różne filmy, albo jesteś przykładem sukcesu indoktrynacyjnego twórców tego obrazu.

omaley

Przepraszam, rozetti, błędnie zapamiętałem twój nick.

ocenił(a) film na 7
omaley

Ech Omalayu, Omaleyu ogladalismy ten sam film i raczej mam wrazenie ze ty jestes przykładem sukcesu jakiejs indotrynacji anty kleru czy czegos podobnego bo wyczuwam jakies uprzedzenia w tym kierunku,
nie jestem osoba szczegolenie religijna i nie bronie tego filmu przed twoja opinia, napisalem komentarz bo twoja wypowiedz wydała mi sie troche zbyt sroga a moze poprosto podchodze do tego tematu z jakims dystansem i nie widze tego co Ty tam widzisz albo chcesz zobaczyc.
Nie kazdy kto był w afryce mial aids - tak, ale chyba w filmie nie chodzi o wyjasnienie tego wątku, dla mojej subiektywnej opinii wystarczy sugestia ze w afryce "duzo sie działo" i raczej nie chodzi tu o rozrywki itp.
Gdzie widze ciemniejsze barwy? widze je w tym ze władze wysyłaja mlodego ksiedza do rzymu bo w kraju jest niewygodny. To chyba nie jest powodem do dumy ze nie pozwala sie klerykowi pomagac ludziom potrzebujacym i to w imie tak miłosiernego Boga.
"Biskup odstawia wyrozumiałego, troskliwego ojca" - okazał minimum troski po tym jak sie dowiedział o chorobie i tyle,
stary klecha faktycznie ma role mędrca jak gandalf ale "remedium na stress i zwątpienie" bym go nie nazwał;
Czy w klasztorze sielanka, no nie wiem. Patrzac ogolnie to jeszcze tam pszczoł i uli brakuje do idylli ale chyba raczej interesuje nas to co sie dzieje w srodku bohatera a tam juz nie jest tak ciekawie;
jesli chodzi ci o nawrocenie ksiedza, nie wiemy czy wraca on "jakby nigdy nic" do kapłanstwa i ja wcale niechciał bym tego ogladac, jakis kolejnych scen z biskupem itp. bo po co ? poznał sobie jakas dupke, on miał doła, ona miała doła i pomogli sobie w jakis tam sposob, przy niej zrozumiał gdzie jego miejsce i jej nie pstryknoł bo widocznie nie lezało to w jego naturze, Ja nie patrze na to w ten sposob ze "wiara go uleczyła", kazdy człowiek ma swoje ja i swoje sumienie abstrahując od tego kim jest i w pewnym momencie widzi co pasuje do jego drogi a co nie;
Zgadzam sie ze film nie jest arcydziełem i ze fabuła jest dosc przewidywalna. Po prostu inaczej patrzymy na to zagadnienie a wydaje mi sie ze troche "z góry " potraktowałes ten obraz


rozetti

No, tak, oczywiście, bezbożnik nie ma prawa wypowiadać się krytycznie na temat filmu, będącego dytyrambem na cześć wiary katolickiej. Mogłem się tego spodziewać, w końcu żyjemy w kraju, w którym równość światopoglądów jest ... tylko w Konstytucji.
Nie wiem jak Ci to lepiej objaśnić, ale przyzwoicie skonstruowana fabuła nie może opierać się tylko na tym, że "autor tak chciał"; muszą istnieć logiczne związki przyczynowo - skutkowe, a także wiarygodne konstatacje. Pod tym względem fabuła filmu łamie się czyli - jak to się mówi żargonalnie - szeleści papierem. Aby ksiądz złapał HIV musiałby zaistnieć ekstraordynaryjny przypadek, inaczej będzie to sytuacja wydumana. Podobnie mało wiarygodnym jest, że nękany już zasłabnięciami i krwotokami człowiek z rozwiniętym AIDS, podnosi się dziarsko jak Łazarz ze swoich mar i odprawia nabożeństwa, chrzci oraz radośnie się bawi. Czy przestał być chory i co go tak piorunująco uleczyło - to zupełnie naturalne pytania, na które odpowiedź musi oscylować gdzieś w okolicy cudu. I to właśnie czyni dla mnie film Seweryna serwilistycznym wobec religii oraz marnym profesjonalnie.

ocenił(a) film na 7
omaley

Bezbożnik ma prawo do swojej opinii, nawet krytycznej ale nawet bezboznik powinien być obiektywny a mam wrażenie ze Tobie tego brakuje.
Czy dla ciebie wiele by zmieniło gdyby ten bidny ksiadz w rozmowie z lekarzem powiedział np: ze opatrzył jakiemus murzynowi rane nogi bo ten razem z plemieniem grał w piłke a ze nie mieli piłki to kopali sobie kokosa i kiepsko trafił ??? Czasami szczegóły są nieistotne, ktoś liczy na inteligencje widza i minimum wyobraźni, Nie chce mi sie ogladac filmu w ktorym wszystko jest powiedziane, Istnieje cos takiego jak fabuła otwarta (chociaż w literaturze np. Kordian) gdzie wątki przeplatają sie i nie zawze znamy droge od jednego do drugiego nie mowiac juz o niedopowiedzianym zakonczeniu. Sam napisales ze to naturalne pytanie co sie z gosciem stało i faktycznie to zajebiscie naturalne pytanie ale czy ten nieszczesny rezyser ma nam wszystko powiedziec ?, wychodzisz z kina i przez chwile sie nad tym zastanawiasz bo czegos nie wiesz, bo cos nie jest wyjasnione, bo kino to nie tylko ekran ale tez ludzie, i rezyser tez nam wyznacza jakas role zebysmy w swoich małych makówkach rozwineli sobie te niedopowiedzenia i jakos na nie odpowiedzieli, kazdy sam sobie.
Chociaz ja tak to widze Omaleyu.
I powtorze ja nie bronie całoksztaltu tego filmu bo nie jest mistrzostwem ale nie razi mnie tak jak ciebie brak detali i jakis produchowny charakter tego filmu.

rozetti

Przepraszam bardzo, a jaką to "linijką" raczysz mierzyć ten obiektywizm? Bo ja z kolei mam wrażenie, że dzielisz poglądy na własne i błędne. Oczywiście, najbardziej błędne, bo z założenia, są poglądy "bezbożników", którym łaskawie pozwalasz mieć krytyczną opinię, ale w granicach twojej normy światopoglądowej.
Przykro mi też, że nie rozumiesz czemu służą podane przez mnie egzemplifikacje uogólnionych tez i traktujesz je jako czepianie się szczegółów. Te "szczegóły" to tylko przykłady zasadniczych wad konstrukcyjnych, w wyniku których chwieje się cała budowla filmowa. Nigdy i nigdzie nie oponowałem przeciwko "niedopowiedzeniom", ale jeśli autorzy filmu (nie tylko reżyser, ale - przede wszystkim scenarzysta - takowe zostawiają, to musza one być logicznie i wiarygodnie umotywowane, a nie stwarzać wrażenie "dziury w scenariuszu".
No i na koniec jeszcze jeden przykład twojego "obiektywizmu". Piszesz, oto, że razi mnie rzekomo "produchowny" (myślę, że wiesz, co napisałeś: duchowny=ksiądz, duchowy=psychiczny, intelektualny) charakter filmu. Nic bardziej błędnego; lubię filmy, w których bohaterami są duchowni, o ile ukazani są realistycznie, w całej złożoności swego człowieczeństwa. To, co mnie razi w filmie Strzembosza i Seweryna, to natrętna propaganda ideologiczna, sugerująca niedwuznacznie, że wiara w abstrakcyjną postać, wyobrażalne bóstwo, jest w stanie rozwiązać wszelkie problemy: moralne i fizyczne, medyczne etc. W gruncie rzeczy jest to bowiem film propagandowy, z założoną tezą, w którym fabuła pełni tylko rolę pomocniczą - swoistego "pretekstu" i narzędzia.

ocenił(a) film na 7
omaley

a jaka linijką ty mierzysz propagande tego filmu ?? zarzucasz mi brak precyzji przy abstrakcyjnych wartościach, kazdemu moglbys to wytknąć i ja tobie róznież, Po raz kolejny uzywasz słow typu bezboznik, jakas propaganda ideologiczna i własnie w tych momentach wyczuwam u ciebie jakies uprzedzenia co idąc dalej kusi o stwierdzenie braku obiektywizmu (pomijajac jego skale).
Piszesz mi ze dziele poglady na własne i błedne, tym czasem juz drugi raz wyrazasz ubolewanie, ze produkujesz sie a ja tego nie rozumiem, wiec kto dzieli poglady a własne i będne. Inaczej widzimy ten film a Ty tez wychodzisz z załozenie ze racja twojsza jest lepsza niz mojsza i chyba to normalne stad sie biora wszelakie dyskusje. Ja ci nie zarzucam nie rozumienia czegos bo rozumiem słowo pisane i jego sens ale najzwyklej w swiecie inaczej odbieram to co ty, wiec prosze nie sugeruj idiotyzmu po mojej stronie.
nie jestem tez przekonany do tej propagandy religijnej coby wiara tak uzdrowiła naszego bohatera bo to rowniez nie jest powiedziane, pokazany jest chrzest i impreza na ulicy i ksiadz w dobrej formie co nie znaczy ze całkowicie zmartwychwstał, moze w tym apogeum swoich rozterek przezył jakies katharsis i zrozumiał ze nalezy cieszyc sie czasem ktory mu pozostał a nie tracic go na umartwianie ciała i ducha,

rozetti

Użyłem tej ironicznej "linijki", bo domagasz się ode mnie obiektywizmu, jakby w przypadku pojedyńczego człowieka był on w ogóle możliwy. To nonsens; każda opinia personalna jest z definicji subiektywna, twoja też. Obiektywna to jest masa atomowa wodoru i szybkość światła w próżni.
Imputowanie mi przez Ciebie uprzedzeń to wynik zindoktrynopwanej świadomości, że normą jest niby afirmacja wiary w jakieś fikcyjne byty nadprzyrodzone, zaś krytyka takich poglądów odstępstwem od tej normy i "uprzedzeniem". Otóż, jest - Szanowny Kolego - dokładnie odwrotnie; OBIEKTYWNA rzeczywistość nie wskazuje bynajmniej na istnienie jakichś fikcyjnych postaci i bóstw, trzeba dopiero lat "tresury" (rozpoczynanej już od niemowlęctwa) aby człowiek stał się wyznawcą takiej fantastycznej ideologii.
Co do filmu zaś, to po prostu fabuła jest dość marnie skrojona i dlatego dydaktyzm i moralizatorstwo są tak rażące. Gdyby autorzy zrealizowali swoje intencje trochę inteligentniej, może uszłoby to im na sucho. A tak wyszedł z tego melodramat klasy B, w którym główny bohater (ksiądz), po perypetiach - zwątpieniu i niemal zdradzie - wraca do swojej kochanki (religia) by skonać w jej ramnionach z uśmiechem na ustach. THE END.

ocenił(a) film na 7
omaley

bardzo ładnie, krótko i sarkastycznie strściłeś fabułe
szkoda ze traktujesz mnie jak człowieka który uległ tej propagandzie o której mowisz i wmawiasz mi "zindoktrynowaną świadomość" ,
CZy normą nie jest afirmacja wiary ?? W pewnum sensie( niezaleznie czy mowa o chrystusie, buddzie, mahomecie itd.)tak, Jesli kocham swojego boga czemu mam sie nim nie cieszyc i nie czcic go i wynosic na piedestały ? NIe mam nic przeciwko zebys krytykował te poglady, ale gdy czytam twoją wypowiedz "afirmacja wiary w jakieś fikcyjne byty nadprzyrodzone" trudno mi nie nazwac tego jakims uprzedzeniem, gdybys jeszcze pominoł słowo fikcyjne to bym zrozumiał, ale to czy TO jest fikcyjne czy nie tego niestety nie wiemy, nikt nie wie. I to ze ktos ma jakis poglad a my mamy inny nie znaczy, ze musze mu wmawiac, ze jego jest fantastyczną ideologia.

masz racje Kolego THE END ,
o gustach sie nie dyskutuje, to co Cibie moze razic, mnie nie i odwrotnie.

rozetti

Przykro mi, Drogi Kolego, że po raz kolejny dajesz dowód, iż - wbrew temu, co twierdzisz - nie wszystko rozumiesz, co piszę. Czy coś jest realnością czy wyobrażeniem to kwestia poznania, a nie kwestia gustu. (czy łatwiej Ci przełknąć słowo "wyobrażenie" zamiast "fikcja", choć to w istocie to samo?) Zielone słonie w czerwoną kratkę to postaci fikcyjne, ponieważ realnie (w rzeczywistości) nie występują. Mogą natomiast być bohaterami rozmaitych opowieści, przypowieści, legend, moralitetów, a nawet przedmiotem kultów religijnych (jak np. w starożytnym Egipcie byk Apis, we współczesnych Indiach krowy itp.) i w ten sposób uczestniczyć jakby w realnym życiu, choć pod postacią symbolu. Dla wielu ludzi, przejętych takim kultem, granica między realnością, a wyobrażeniem staje się nieostra, a często nawet w ogóle zanika. W pewnej chwili zaczynaja oni traktować symbol jak coś realnego, a wytwarzając materialne desygnaty tego symbolu (np. obrazy, rzeżby, medaliki, opłatki itp) "urealniają" jakby mit. Niemniej, faktycznie, rzeczywistość pozostaje rzeczywistością, a fikcja fikcją.
Jeśli więc "kochasz swojego boga", to w istocie kochasz pewne wyobrażenie, pewną ideę, koncepcję, a nie rzeczywistą postać. Oczywiście, nie mam nic przeciwko temu, niemniej nie można twierdzić, że taki stan jest normą, a nie posiadający takich wyobrażeń i opierający się na rzeczywistości są "odszczepieńcami". Obiektywnie, naturalnie rzecz biorąc, jest dokładnie odwrotnie, niezależnie od wszelkich stosunków ilościowych. Poruszając kwestię "normy" miałem więc na myśli samą postawę wobec rzeczywistości, a nie rzecz wtórną, jaką jest okazywanie radości, miłości i uwielbienia dla przedmiotu przyjętego kultu.
Pisząc: "czy TO jest fikcyjne czy nie tego niestety nie wiemy" popełniasz błędy logiczny i metodologiczny, które
chętnie bym Ci objaśnił, ale nie mam już sumienia nadużywać tej rubryki do dyskusji nie związanych bezpośrednio z treścią filmu. (szkoda, że w portalu nie ma <chyba> możliwości korespondowania na prywatne adresy). Powiem tylko, że stosując taką logikę równie dobrze można stwierdzić, iż "czy są stalowe smoki jedzące siarkę tego niestety nie wiemy". I będzie to stwierdzenie tak samo uprawnione jak zdanie napisane przez Ciebie.
Chciałbym też zapewnić Cię, że nie miałem intencji urażenia Cię lub deprecjacji twoich poglądów. Trzeba jednak odróżniać poglądy od obiektywnej rzeczywistości, bo mieszanie dwóch różnych materii prowadzi do wyniku "pi razy drzwi".
Mam nadzieję, że nie należysz do tych (zwolenników pewnego polityka), których "nikt nie przekona, że białe jest białe, a czarne czarne".
Pozdrawiam.
Omaley

ocenił(a) film na 7
omaley

Wspominajac o gustach chiałem raczej wrocic do pierwotnej dyskusji jaką byl film, bo zgodze sie z Toba ze rozumienie czegos lezy w kwestji poznania. Nie do konca rozumiem w jakim celu przytaczasz te słonie , oczywiscie tak, to co napisałes ma sens.

Nie wiem czy tylko dobrze rozumiem, twierdzisz, ze np. krucyfiks "urealnia jakby mit" ?? Nie jestesm ortodoksyjnym katolikiem, z reszta takich mało ale chyba tak daleko bym sie nie posunoł.

Oczywiscie kochajac swojego boga kocham jego pewna ideę i koncepcje i nawet wyobrazenie i to raczej nie podlega dyskusji. KOchajac chrystusa zobowiazuje sie tez do kochania dekalogu.

Po raz kolejny sugerujesz jakobym twierdził ze "kto nie jest z nami jest przeciw nam" - odszczepieńcy, otóz nie. SAm siebie musiałbym nazwac odszczepieńcem a tak sie nie czuje. Moze zle wyrazałem to co mysle. Ja wychodze z bardzo prostej filozofii życiowej, sam nie wierze ale czemu mam przeszkadzac innym, czemu mam twierdzic ze czyjas wiara jest czystą imaginacją, wytworem pokoleń, mutacji poglądów, wyobrażeń itp. Wydaj mi sie ze w tej kwestji stoimy raczej po jednej stronie barykady choc moja postawa jest bardziej bierna - ja mysle Tak, ale nie przeszkadza mi ze ktos mysli inaczej i nie interesuje mnie podłoze jego swiatopoglądu (religii), natomiast Ty mam wrazenie chcesz wyraznie podkreslic jakie są motywy Twojego religijnego sceptyzmu - wybacz mi tą analize jesli nietrafna,
Nawiazujac jeszcze do tych smokow żelaznych i siarki na śniadanie i tego zebys mi to wytłumaczył, nie wątpie zebys to zrobił ale faktycznie nie miejsce na to, a po drogie jak pewnie dobrze wiesz każdą teorie mozna podważyc, Ty moją, ja Twoja itd. ale tu raczej wchodzimy w sfere czysto filozoiczną a spory w tej materii żadko konczą sie jakimis jednoznacznymi rezultatami a byc moze poprostu przekonałbys mnie bo faktycznie nie jestem zwolennikiem tego polityka .
Pozdrawiam

rozetti

No, tośmy sobie pogadali :))
A zatem już tylko na zakończenie i dla tzw. jasności: to, że mam w jakiejś kwestii odmienne zdanie czy inną wiedzę, nie znaczy wcale, że odczuwam niechęć do rozmówcy czy go lekceważę. Nie świadczą też o tym moje pokpiewające sformułowania czy ironie - są to tylko elementy stylu lub zabiegi czysto retoryczne.
Pomimo polemiki szanuję twoje przekonania światopoglądowe jako prawo wolnego człowieka, co pozwala mi mieć nadzieję na poszanowanie moich własnych. Doceniam twój spokój, opanowanie i kulturę dyskusji.
Dziękuję i pozdrawiam.
Omaley

ocenił(a) film na 7
omaley

Spokój, opanowanie i kultura dyskusji jest wlasnie wynikiem,( na co masz nadzieje ) szacunku Twoich poglądów przekazywanych co istotne w cywilizowany sposób.
Również dziekuje i pozdrawiam.
rozetti

omaley

Bardzo trafna opinia. Popieram w całej rozciągłości!

kaceli

Oczywiście, chodzi o opinię omaleya. Dodaję bo system tak dziwnie wątkuje, że nie można zorientować sie kto na co odpisuje.