Aspiruje do miana obiektywnego (rzekomo przedstawia DWIE "obiektywne" i "spojne" wersje wydarzen), ale w rzeczywistosci mozna go pokazywac w szkolach filmowych jako przyklad manipulacji w filmie dokumentalny. Tworcy pisza, ze zapytali przedstawicieli wszystkich warstw spolecznych, ale z filmu widac, ze najwiecej czasu spedzili na dyskotekach, podtykajac mikrofon pod nosy pijanej mlodziezy. NIe moge sie oprzec wrazeniu, ze cale przeslanie filmu bylo juz znane zanim film powstal, a sceny dobrano tendencyjnie, aby udowodnic pewna teze, ktora brzmi: wszyscy Polacy to antysemici. Dziwie sie, ze Polacy bioracy udzial w powstawaniu filmu nie postarali sie o wieksza obiektywnosc...
Obejrzałem film w wielką uwagą i nie odniosłem wrażenia, że Polacy to antysemici.
Jak dla mnie film pokazał głównie niesamowite sprzeczności jakie panują wśród mieszkańców Oświęcimia. Praktycznie nikogo nie interesuje to, że ginęli tam ludzie, bez względu na to czy to byli Polacy czy Żydzi czy ktokolwiek inny. Dziewczyny chcą legalizacji, chłopacy chcą znaleźć pracę, wszyscy chcą żyć normalnie, a nie w cieniu wielkiej masowej zagłady. Antysemityzm nie ma tutaj nic do rzeczy.
Prezydent miasta jest sprawnym biznesmenem. Posługuję się biegle językiem niemieckim. Jego inicjatywy są wspierane funduszami niemieckich organizacji. A przy tym świętuje rocznice razem z Wszechpolakami w ten sam sposób co kiedyś komuniści. Moim zdaniem kompletne poplątanie z pomieszaniem.
Minusem film jest właśnie brak tezy, a nie to, że Polacy nie lubią Żydów. Żydzi prowadzą swoją politykę, a Oświęcimianie swoją. Koniec kropka.