Kolejny „drętwy” film w dorobku Stallone, który ma niewątpliwie szansę na „zaszczytną” nagrodę „Złotej Maliny”. Prosta – głupiutka historyjka przeplatająca się co jakiś czas z „łubu-dubu” lub „bang-bang” w wykonaniu podstarzałego bohatera. Jedynie ostatnia scena walki godna zapamiętania, reszta do kosza. Reasumując zwykła rutyna tylko dla miłośników „Sly” plus Weronika Rosati i jej…nagie ciało. U mnie 4. na 10.