Jestem chwile po seansie i mam kilka spostrzeżeń:
1) Rewelacyjna rola Ala Pacino, to ON, kiedy pojawia się na ekranie skupia całą uwagę (przychylam się do opinii, że scena kiedy Shylock mówi o narodzie Żydowskim i zemście jest jedną z najlepszych w jego karierze, a na pewno najlepsza w całym filmie).
2) Jeremy Irons wypada na jego tle zaledwie dobrze, podobnie jak Finnes.
3) Lynn Collins interesujący dialog z Pacino w scenie obrony Antonia dodaje rumieńców tej adaptacji.
4) Klimat szekspirowskiego dzieła został z pietyzmem odtworzony (świetne zdjęcia!!!)
Ale co z tego...
Film ciągnie się jak flaki z olejem, masa dłużyzn i niepotrzebnych dialogów, niemal całkowity brak napięcia, po prostu zabrakło tego czegoś nieuchwytnego co sprawia, ze z wypiekami na twarzy chłoniemy każdy szczegół obrazu (vide: Hamlet z Gibsonem). Bardzo lubię szekspira, ale tym razem poczułem się nieco zawiedziony. dlatego tylko 6/10