Bzdurny quasi-postapokaliptyczny sajensfikszyn klasy b.
Alternatywny rok 1984. Populację dziesiątkuje rzekoma zaraza (nie wirus, a bakteria). Faszystowski (?), a w każdym razie totalitarny, zbrodniczy reżim zdesperowane zarażoną część społeczeństwa oraz ich bliskich. Terrorystka po nie udanym zamachu na senatora poznaje pewnego naukowca szukającego lekarstwa...
Najbardziej, z punktu widzenia czasów koronawirusa, rzuca się w oczy, że w filmie NIKT nie nosi żadnych maseczek itp. Cała ta kwarantanna ogranicza się do izolowania części społeczeństwa i pilnowaniu ich przez niczym niezabezpieczonych strażników XD
Jak na niski budżet trzeba jednak przyznać, że całkiem ciekawie wypada scenografia, obsada nie powoduje zażenowania i ogląda się to nawet ok. Fabularnie ludzie doszukują się tu komentatorką społecznego. Dla mnie to trochę naciągana jest wartość tego rzekomego komentarza. Całość jest dość niechlujnie napisana i dość durna, ale zupełnie niegroźna. Fani tego pokroju filmów mogą spokojnie rzucić okiem.
PS: Przemocy i efektów specjalnych nie ma tu za wiele.