Jak Waris mogła się tak zakochać w człowieku, którego nawet nie znała? Spotkała go w knajpie, potańczył z nią przez minutę, zamienili pięć zdań i już tak wielka miłość, że po latach jedzie za nim do Nowego Jorku? A on ją oczywiście pamięta? Jak dla mnie to straszliwie naciągane.