Popłakałem się cztery razy :(, do tego film mówi o tym aby pamiętać o memento mori bo nikt nie
zna dnia ani godziny jak coś się komuś stanie :(
Moja znajoma mówiła, że ten film jest taki wzruszający i skłaniający do refleksji, więc postanowiłam go obejrzeć..
Przyszło co do czego i film uważam za nudny i bezcelowy.. Miałam nadzieję wczuć się w akcję, poczuć się w sytuacji, gdy ci bohaterowie walczą o życie, a tu nie. Po dziesięciu minutach filmu wszyscy wyszli ze szkoły, 90% reszty filmu składało się z ujęć zapłakanych twarzy.
Dla mnie jest to typowy wyciskacz łez, na siłę próbują dramat zrobić.. Cienizna.
A ja powiem, że dzięki akcji terroru gdzieś na początku filmu wciągnęłam się w fabułę. No to było mocne. Ach, drażnił mnie główny bohater, ale rozumie, że próbowano oddać reakcje tych, którzy przetrwali.
Nie tak hm... brutalny jak Klass czy Elephant, ani nie Bang-Bang... i Wasted on the young - ale warto. Gorszy od April Showers to Beautiful Boy - oczami rodziców terrorysty. A Life before her eyes ma tez minimalną ilość scen z napadu.
Ok, za niedługo zabieram się za Polytechnique.