Nazwisko Bitto Albertini kojarzę najbardziej z jego filmów mondo z lat 80-tych i z "Black Emanuelle" (1975), ale "Human Cobras" klasyfikowany jest jako giallo, więc trzeba było sprawdzić cóż to za film. Co ciekawe, akcja "Human Cobras" rozpoczyna się w Sztokholmie, potem przenosi się do Nowego Jorku, a następnie do Nairobi w Kenii. Wiadomo, że włoscy reżyserzy często sięgali po egzotyczne lokalizacje, a to zawsze duży plus. Tony Garden (George Ardis) poszukując mordercy swojego brata wpierw trafia do NY (gdzie czeka na niego dziewczyna, którą ongiś tam pozostwił, czyli piękna Erika Blanc), a potem do Kenii. W afrykańskim kraju Tony zaczyna podejrzewać, że za śmiercią jego brata stoi George MacGreeves (znany z gialli Lucio Fulci'ego i Sergio Martino Alberto de Mendoza).
W "Human Cobras" definitywnie mamy do czynienia ze śladami giallo, choć film rozpoczyna się niczym poliziotteschi. Tajemniczy morderca kontraktowy unicestwia swą ofiarę brzytwą i wykonuje głuchy telefony w celu zastraszenia. W finale mamy safari i polowanie na samce słoni w cieniu Kilimandżaro. Fajna muzyka Stelvio Cipriani oraz scenariusz oferujący parę niespodzianek. "Human Cobras" pozytywnie mnie zaskoczył.
Za scenariusz odpowiada Ernesto Gastaldi znany ze współpracy z Sergio Martino przy gialli "Torso", "All the Colors of the Dark" czy "The Strange Vice of Mrs. Ward". Momentami "Human Cobras" ogląda się niczym dokument przyrodniczy za sprawą hasających w pobliżu Kilimandżaro stad słoni, zebr czy nosorożców. Ciekawa jest scena pozbycia się kobiecych zwłok poprzez zrzucenie je do wodospadu.