Zachęciłem się recenzjami i opiniami o o filmie. Jeszcze nie wiem ile pkt przyznać "Lękowi" ale w skrócie - nie podobał mi się.
Od początku - fabuła "pod publikę". Bierzemy chorobę psychiczną, do tego sceny z życia klasy średniej, kobietę w ciąży, Tatry, przyprawić ponurymi ujęciami i gotowe. Historia ładna, głęboka i wielowymiarowa, co z tego kiedy pełna sztucznego grania na emocjach. Ach, dorosły facet rozmawiający z sobą w łazience! Ach, facet przeżywa rozterki wewnętrzne na antenie TV - wow! Pani doktor mówiąca - my tylko staramy się leczyć. No zwyczajnie tego nie kupuję.
Od końca - nie podobała mi się strona techniczna. Czy naprawdę w życiu jest tyle czerni? Może film niedoświetlony? Tak pięknie można ukazać szarość, cień i głębię - niestety ktoś wymyślił że robimy korektę gamma i wszędzie ma być czarno. Dźwięk momentami koszmarny i ciężko zrozumieć co aktorzy mówią. Najładniejsze zdjęcia gór, ale to się nie mogło nie udać :-)
Plusów jest trochę: aktorzy, sporo rewelacyjnych ujęć i sama historia niebanalna. Tonie to jednak w nudności. Szkoda że nie powstają u nas filmy o trudnych sprawach, ale podane w ciekawszy sposób. Wiadomo, najprościej wszystko zrobić szarobure, ujęcia z bliska niczym a latynoskich telenowelach, trochę płaczu i koniecznie "aljawju" co 20 minut.
Mnie film wymęczył w negatywnym znaczeniu. Fabuła ciągnąca się jak flaki z olejem. Co i rusz arcyciekawe ujęcia jadących samochodów. Jak ujęcie dyndających pilotów na sznurkach to rzecz jasna dźwięki dzwonków. Pompatyczne i infantylne.
A ja odkąd Dorocińskiego ujrzałem pierwszy raz na ekranie w Killerach to wiedziałem że nowe objawienie nam się szykuje :-) A Kolak od czasu "Radia Romans" nic się nie zmieniła, miło znów zobaczyć...