wczoraj widzialam to w kinie. to jeden z tych filmow, po ktorych czlowiek nie moze dojsc do siebie i dopada go blizej nieopisany, wszechogarniajacy lęk, przeswiadczenie, ze cos jest nie tak. kurcze, siedzialam jak wryta bite 90 minut (nie zwazajac na wiercącą się cały czas jakąś babę za mną, która reagowała śmiechem na każde przekleństwo pojawiające się z ust "ciacha dorocińskiego"). chyba najlepsza rola stroińskiego. po zakonczonym seansie przez kilka minut nikt sie nie ruszal (poza wspomniana babą oczywiście). najlepiej wydana kasa wczorajszego dnia :)
Ja również uważam czas spędzony w kinie za bardzo udany.Film naprawdę dobry!Porusza do głębi,budzi refleksje...każe się zastanowić...Na film wybrałam się z dorosłą córką i mimo,że nasze gusta się różnią,podziela moje zdanie.Warto zobaczyć!Jeszcze nazajutrz wracałyśmy do naszych refleksji...polecam
Film głęboko poruszający,wielopłaszczyznowy , nieprzegadany, ze wspaniałymi kreacjami : Krzysztof Stroiński pojawiająca się w wielu filmach niby niepozorna postać,a na trwale zapadająca w pamięć ,tutaj pierwszoplanowy bohater- mistrzostwo w najdrobniejszych gestach i spojrzeniach. I Marcin Dorociński, którego role dla mnie od czasu "Rewersu" to ciągły progres, ukierunkowany na poznanie siebie, emocji jakie kształtują postać , a nie tylko zagranie i klepnięcie nazwiska na afiszu....
Mnie kompletnie rozczarował. Ostatnie 20 minut (cała "górska" sekwencja) całkowicie przekreśla dobre wrażenie, jakie budowane jest do tego momentu. Na koniec dostajemy patos, może nawet banał, "Magdę M", "Reklamę Marsa" (tak, tęz z Indianinem który idzie na szczyt góry by umrzeć). Ok, wczesniej też nie jest rewelacyjnie - cały wątek z partnerką bohatera dodaje historii niepotrzebnej łopatologii. Szkoda, IMHO stracona szansa.
To, że się nie podobał spoko. Choć gdyby nie ostatnie 20 minut, nie domyśliłbym się dlaczego syn w końcu podjął walkę o ojca. Ale skoro wywnioskowałeś to wcześniej z czego innego, to OK. Widocznie to przeoczyłem.
Mówisz jeszcze, że cały wątek z partnerką był niepotrzebny? Myśląc w ten sposób to cały film można było streścić.
Mógł nam Dorociński przy papierosie opowiedzieć, że ojciec po stracie matki ześwirował, do tego stopnia, że nabrał m.in. lęku wysokości, co poskutkowało utratą jego drugiej miłości, turystyki górskiej. :) Ze oczywiście stracił tez kontakt z ukochanym synem i że od jakiegoś czasu próbuje wrócić do życia. I choć to wszystko skomplikowane, że sam ma trudności z budowaniem związków, to stara się pomóc ojcu jak może.
Cóż, trzeba było podrzucić ten pomysł reżyserowi. Dowiedzielibyśmy się tego wszystkiego w 15 minut i nie tracili półtorej godziny! xD
hmm no cóż. może to i dobrze, że nie rozumiesz. wszystko co piękne , dojrzewa powoli. daj sobie jeszcze czas :)
takie osobiste wycieczki jak najbardziej niepotrzebne. Sądząc po nicku, jesteś młodszy o jakieś 20 lat ot tego, komu dajesz czas na to by dojrzał....