Serioooo? Nie wiecie? To posłuchajcie:
Uwaga, idzie treść.
Seks chorej z przypadkowym facetem nie wyszedł. Gość uciekł gdy zobaczył, że ona jest po mastektomii, opadło mu.
Siostra chciała dać chorej to czego chora pragnęła przed końcem, spełnienia.
Niczego innego jej nie mogła już dać.
Jeśli ambitne kino rozpatrujemy przez takie sceny to chyba masz racje, dam sobie siana z ambitnym kinem, bo scena była żenująca.
No cóż, jest taki film z 2003 roku, oparty na trochę podobnym pomyśle (ale dużo lepszy) "Siedem przystanków na drodze do raju". Mimo, że bohaterki są w nim parą lesbijek, a nie siostrami, więc taka scena byłaby dużo bardziej naturalna, nie ma w tym filmie - o ile dobrze pamiętam - ani jednej sceny erotycznej między nimi. Da się? Da się.
Tylko, że to zupełnie zbyteczne, psuje ton całego filmu. Małgorzata NIE JEST w takim stanie, żeby nie móc zrobić sobie dobrze ręką. Skoro może kierować autem oraz chodzić, to pomiziać się tym bardziej jest w stanie. A gdy ma atak to naprawdę nie wyobrażam sobie, żeby akurat orgazm był dla niej priorytetem, no ale nie mam raka, więc może nie rozumiem pewnych spraw. Natomiast moja własna choroba czasem przykuwa mnie do łóżka i sorry, pomimo bardzo wysokiego libido oraz faktu, że jestem gejem, nie wyobrażam sobie odnoszenia przyjemności z tego, że mój brat zrobi mi dobrze (brrrrr!). Zwłaszcza jeśli nadal mógłbym to zrobić sam. Absolutnie zbędna scena...
Przecież to absurdalne rozumowanie - scena jest zbędna, bo Ty masz inną relację z bratem niż bohaterki filmu między sobą... Autorką scenariusza jest kobieta (więc nie jest to jakaś fantazja rozseksualizowanego mężczyzny), wprowadzenie (i pozostawienie) tej sceny musiało być bardzo dyskutowane przez twórców filmu, uzupełnia portret ich obu, stanowi element rozpoznawania i badania natury ludzkiej, seksualności, relacji, intymności, rzeczywistości sytuacji granicznych etc. widzianych oczami twórców, jedni bardziej odnajdą w tym siebie samych, inni mniej, sam byłem zaskoczony... Ale to powtarzające się w komentarzach sformułowanie, że scena jest zbędna, świadczy o jakiejś "zamkniętej" formie konsumpcji sztuki (w tym filmowej) w której jako odbiorcy przyznajemy sobie prawo orzekania o "poprawnym" kształcie portretu psychologicznego bohaterów stosownie do stopnia zgodności z naszym horyzontem wyobrażeń...
Jeszcze nie dotarłam do tej sceny, ale w kwestii ogólnej : zrobienie sobie dobrze samej a przez inną osobę, to jednak nie to samo, to tabu, ale młodsza siostra chciała tylko uszczęśliwić umierającą i niedawno odtrącona przez mężczyznę jak mogła, może nie należy wciskać w to kazirodztwa
Obscena w natarciu, nic nowego. Kolejne pokolenia wychowane na internetowym porno i seksualnych ideologiach raczej tylko będą powielać takie klimaty. I jako odbiorcy ale i jako twórcy.
Czasem dystrybucja filmu popełnia błąd. Coś nie tak musi być z opisem tego filmu, że w ogóle po niego sięgnęłaś.
Najgorsza scena w filmie,psująca go,i niepotrzebna.Kompletnie z czapy.Pewnie reżyser chciał być"nowoczesny"i na siłę wrzucił kazirodczą scenę żeby się głośno zrobiło.Ludzie nie proście o takie rzeczy siostry,tylko zróbcie to sami...
Zgadzam się.Dobrze, że oglądałam ten film w telewizji,bo serio szkoda na to nawet złotówki.
Uważam że ta scena była obrzydliwa i mówię to jako ktoś kto ma dwie siostry, przeszłam dwa razy raka i też miałam takie napady bólowe. Ta scena sprawia że daję połowę niższą ocenę temu filmowi. W zasadzie najbardziej w tym filmie poruszająca była relacja sióstr oraz emocje Łucji w całej tej sytuacji. Zresztą aktorka która ją grała poradziła sobie świetnie - dla niej plus