PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1020}

Lśnienie

The Shining
7,8 423 702
oceny
7,8 10 1 423702
8,5 47
ocen krytyków
Lśnienie
powrót do forum filmu Lśnienie

Pomijając, że dziś film trąci myszką to ogólnie zamiast straszyć jest zwyczajnie groteskowy. Nicholson jest genialny, ale reszta obsady... Czytając "Lśnienie" wyobrażałem sobie Wendy jako wrażliwą, trochę zalęknioną kobietę, tymczasem w wersji Kubricka wygląda ona na przerażoną i (bez obrazy) upośledzoną. Skutek taki, że trudno poczuć empatię do tej postaci. Książkowy Halloran jest ciepły i serdeczny, Kubrick spreparował postać starca, który jakby nie wiedział co się wokół niego dzieje. Bardzo dobrze wyszedł nastrój agorafobicznego lęku w ogromnym, pustym budynku, ale co z tego, kiedy książkowy hotel, który sam w sobie był potworem tutaj jest zaledwie martwym rekwizytem; zakurzonym zamczyskiem z kiepskiej bajki. Brak w tym filmie pasji (nic dziwnego, że gdzieś uciekła przy tylu dublowanych scenach). Złota malina niestety zasłużona, a większość z tych, którzy dziś piszą o arcydziele piszą tak pewnie, ponieważ nie wypada inaczej. Król jest nagi, a "Lśnieniu" przydałby się porządny remake, żeby poprawić to co Kubrick ewidentnie spieprzył. Słaby film plus dwie gwiazdki za Nicholsona.

ocenił(a) film na 7
zweistein

Oj tam zaraz żadnych atutów...

ocenił(a) film na 7
zweistein

Np. Jack Nicholson wypadł w swojej roli dobrze... i Scatchman Crothers też był ok... No ale reszta...

ocenił(a) film na 5
ForeverAlone1389

Bo zdaniem drugiego po Einsteinie tylko dziwacy nie zachwycają się kubrickowym gniotem :-D.

toxymorf

Powstał remake Lśnienia pod kuratelą Kinga http://www.filmweb.pl/serial/Lśnienie-1997-34327

ocenił(a) film na 9
mistrz_sheldon

Z tym, że ta alternatywna wizja powstała dawno temu. Nie jest gorsza tylko inna od kubrickowskiej. Bardzo dobrze ukazana relacja rodzinna-ojciec-syn i nakreślenie psychologiczne postaci. Plus za zakończenie.

ocenił(a) film na 5
toxymorf

"Nicholson był do tej roli zbyt mroczny. Groza w powieści bierze się z faktu, że Jack Torrance to w gruncie rzeczy miły facet a nie żaden psychopata. Zabrakło tu moralnych zmagań postaci." - Stephen King
A ja dodam od siebie, że dokładnie to mi przeszkadzało m.in. w wersji Kubricka, Nicholson może i był super dobry w swej roli, ale od początku był sukinsynem, od razu się go nie lubiło, od początku czuł niechęć (mało powiedziane) do żony, podczas gdy ta złość miała dopiero narastać wraz z pobytem w hotelu. ( Może Nicholson nie mógł wytrzymać towarzystwa partnerującej mu aktorki, która tak jak piszesz była fatalnie dobrana ;).
No a to, że ludzie boją się źle wyrazić o kimś powszechnie uznanym i mieć jakąś swoją własną, subiektywną opinię to "normalne".

toxymorf

Nie miałam czasu czytać całej dyskusji, więc nie wiem, czy ten argument został użyty, jeśli tak, proszę wybaczyć.
Kubrick wykorzystał bezdusznie książkę Kinga, zamiast historii o bezbronnej rodzinie, która padła ofiarą złych mocy-hotelu-potwora, wykorzystującego słabości poszczególnych bohaterów, wybrał koncepcję sprzeczną- anormalna rodzina: histeryczna i zdominowana przez męża Wendy, Jack-od samego początku odbiegający od ideału ojca oraz ich dziwny, zamknięty w sobie dzieciak; pod wpływem izolacji w hotelu, może nawiedzonym, może nie, wszystkie anomalia przybierają na sile, a psychopatyczna natura Jacka się ujawnia. To, która wersja jest bardziej przerażająca czy ciekawsza, zależy od personalnych preferencji, gustu czy też stopnia zbulwersowania faktem, że Kubrick nie uszanował zupełnie zdania autora pierwowzoru literackiego.
Do mnie bardziej przemawia wersja Kubircka, nowocześniejsza, zostawiająca wiele niedopowiedzeń i strasząca zagrożeniem znacznie bardziej realnym niż hotel-potwór. Jednak nie zarzucam broniącym zaciekle wersji Kinga, że "piszą tak pewnie, bo nie wypada inaczej". Szanujmy innych i nie kwestionujmy ich inteligencji, tylko dlatego, że nie dostrzegamy w filmie tych zalet, które oni widzą.
Weźmy też pod uwagę, że powieść jest trudna do przełożenia na język filmowy. Zwłaszcza musiało być to wyzwaniem u schyłku lat 70-tych, na ówczesnym etapie rozwoju efektów specjalnych. Ożywiony wąż strażacki lub zwierzęta z żywopłotu? Można było się ledwie łudzić, że będą wyglądać realistycznie. Jak więc uczynić potwora z budynku, jak wykreować go jako byt? Ponadto najważniejsze, co dzieje się w "Lśnieniu"- powieści, toczy się głównie wewnątrz umysłów Jacka i Danny'ego- jak to oddać? Kubrick postawił na ponure, przytłaczające przestrzenie, po których bohaterowie zwykle poruszają się osamotnieni, zamiast atakującego węża strażackiego, Jacka Nicholsona nie nawiązującego kontaktu wzrokowego podczas rozmowy, wpatrzonego w swoje odbicie, izolującego się, pogrążonego ciągle we własnych myślach, zamiast próbującego się zrehabilitować ojca walczącego z podszeptami złych mocy.
Co do remake'u, jak wspominano, podjęto już w 1997 roku próbę 'poprawienia' "Lśnienia", nakręcono serial na modłę Kinga. Po dwudziestu latach od jego premiery oglądany jest w większości przypadków tylko w kontekście filmu Kubricka. A powieść Kinga od dobrych kilkunastu lat, na fali popularności filmu wydawana jest pod tytułem "Lśnienia", pod jakim dystrybuowany jest film, podczas gdy w tłumaczeniu powieści 'shining' występuje jako 'jasność'. Można by więc podejrzewać, że film pewną wartość własną ma i nie bez powodu wielu ludzi się nim zachwyca.

ocenił(a) film na 5
perfekcjonistka

Szanuję Twoją wypowiedź i po części się z nią zgadzam. Zwłaszcza ze stwierdzeniem "Kubrick wykorzystał bezdusznie książkę Kinga". W kwestii tytułu pozwolę sobie zauważyć, że mówisz o polskim tłumaczeniu, ponieważ w oryginale film nazywa się tak jak książka - "The Shining". Idąc takim tropem myślenia książkowa wersja "Dirty Dancing" (gdyby się ukazała) pewnie w latach 80-tych nazywałaby się u nas "Wirujący seks". Kto oglądał "Dirty Dancing" w kinie będzie wiedział o co chodzi :). Tłumaczenie polskiego tytułu książki nijak nie świadczy o wartości filmu Kubricka. Każdy ma święte prawo do własnej opinii i podpisuję się pod tym obiema rękami. Uważam wszakże, że to bardziej zwolennicy filmu Kubricka odmawiają inteligencji jego przeciwnikom, czego chociażby dowodzą wpisy pewnych dwóch jegomości w tym temacie. Mniejsza jednak z tym. Czy wersja Kubricka jest nowocześniejsza? Jest raczej uproszczona, żeby nie powiedzieć sprostaczona. Gdyby zedrzeć z powieści kostium horroru wyszłoby, moim zdaniem, na to, że King mówi nam: "Nawet najbardziej normalni ludzie odizolowani od świata w ponurym otoczeniu mogą popaść w obłęd". A Kubrick na to, wedle tego co piszesz: "E tam! Przecież to od początku byli wariaci". Zatem ja tej nowoczesności nie widzę, tych niedopowiedzeń również. Co do realności zagrożenia, to sama zauważyłaś, że akcja powieści toczy się w umysłach bohaterów, czyli owo zagrożenie, powodowane czynnikami nadnaturalnymi czy też nie, jest u Kinga tak samo realne. Popadają w obłęd i bronią się przed nim, z tym że u Kinga obłęd oznacza poddanie się władzy hotelu. I jeszcze o efektach. Podobno Kubrick był geniuszem, więc poziom ówczesnych efektów nie powinien być dla niego przeszkodą, tym bardziej że miał kasę na setki dubli i hektolitry wylewanej krwi.

ocenił(a) film na 5
perfekcjonistka

* Rzecz jasna sztucznej. Chyba, że tak męczył powtórkami aktora grającego Hallorana, że ten, z rozpaczy, trochę własnej utoczył.

toxymorf

Może to wrażenie subiektywne, ale moim zdaniem wersja Kubricka jest nowocześniejsza. Przede wszystkim dlatego właśnie, że, używając Twego określenia, kostium horroru, zredukowany jest tu do minimum. Po drugie dlatego, że źródłem zła nie jest duch, demon czy cokolwiek innego nieludzkiego, lecz sam człowiek i jego umysł. Wizja zaproponowana przez Kinga czerpie z klasycznych standardów historii o opętaniu czy nawiedzonych zamczyskach. Jack w niej jest bohaterem z wadami, lecz niewątpliwie kwalifikującym się na dobrego człowieka, ofiarą hotelu-potwora, co więcej <<początek spojlera>>w kluczowym momencie na krótką chwilę opamiętuje się, zwalcza ciemne moce i umożliwia synowi ucieczkę, po czym masakruje swe oblicze młotem<<koniec spojlera>>. Tymczasem u Kubricka Jack odnajduje w hotelu spełnienie swoich pragnień i potrzeb, z rozkoszą oddaje się opętaniu.
Przyczyna obłędu Jacka w filmie Kubricka jest nie do końca jasna. Z jednej strony są sceny, sugerujące, że hotel, w duchu powieści, ma jakąś osobowość, ładunek demoniczny i bohaterowie doświadczają z jego strony zjawisk paranormalnych, które na nich wpływają, z drugiej istnieją pewne przesłanki,by owe sceny zdarzeń paranormalnych interpretować jako swoiste projekcje umysłów bohaterów czy też zobrazowanie ich stanu emocjonalnego. Nie zgadzają się np. imiona Grady'go, Ullman podaje imię "Charles", natomiast Jack spotyka w hotelu Delberta Grady'ego, można więc owo spotkanie próbować rozważyć w kategoriach wariata kreującego jako uzasadnienie opętanie przez zasłyszanego, lecz błędnie zapamiętanego, człowieka związanego ze zbrodnią, jaka miała miejsce w hotelu przed laty. Ponadto bardzo mocno zaakcentowane jest przywiązanie Jacka do hotelu i jego wrażenie, iż "kiedyś już tu był", co z kolei może skłaniać do teorii, iż Jack jest wcieleniem kogoś związanego z hotelem i podświadomie do niego dąży. Przy czym dość trudno tu rozgraniczyć interpretację od nadinterpretacji.
"Podobno Kubrick był geniuszem, więc poziom ówczesnych efektów nie powinien być dla niego przeszkodą.."-geniuszem-owszem, ale nie cudotwórcą od efektów specjalnych, za to perfekcjonistą, którego raczej nie usatysfakcjonowałyby efekty w jego mniemaniu niewystarczająco realistyczne. W pewnym sensie udało mu się tą przeszkodę pokonać poprzez zastąpienie większości niemożliwych wówczas do zekranizowania elementów odpowiadających za nadanie tożsamości hotelowi-zamiast zwierząt z żywopłotu dostajemy labirynt i jego makietę, po której poruszają się miniaturki Wendy i Danny'ego-będące pod kontrolą, 'widziane' przez hotel. Inna sprawa, że pełni to znacznie mniej istotną rolę niż w powieści, bo jest przytłaczane przez narastający obłęd Jacka.
Nie twierdzę, że obiektywnie patrząc, "Lśnienie" jest arcydziełem, ale na pewno kwalifikowanie go jako gniota, zwłaszcza w kontekście różnistych "dzieł" współczesnej kinematografii, jest krzywdzące.

ocenił(a) film na 5
perfekcjonistka

Bardzo pięknie to wszystko uargumentowałaś. Naprawdę.Z dużą przyjemnością czytałem Twoją wypowiedź, a moja niechęć do filmu Kubricka coraz bardziej topniała i topniała... aż przestała topnieć. Oto więc, jak przekonująco dajesz do zrozumienia, Kubrick wymyślił sobie, że hotel jest w gruncie rzeczy obrazem mrocznej jaźni Jacka, gdzie zło skrywa się tuż pod powierzchnią i wystarczy umieścić go w odpowiednich warunkach, żeby wyskoczyło na światło dnia i zaczęło działać. Przecież w każdym z nas jest mroczna strona, która się uaktywnia, kiedy sprzyjają temu okoliczności. Jasne, i nawet mroczne, że tak. Weźmy chociażby wojnę i co robi z "normalnymi" (co to w ogóle ta norma jest?) ludźmi. Z drugiej strony uczciwie przyznać trzeba, że zdecydowana większość ekranizacji książek Kinga razi infantylnością, tanim efekciarstwem i sprowadza jego pisarstwo do niczego więcej jak literackiego odpowiednika McDonald'sa (King pewnie do tej pory żałuje, że powiedział tak o swojej twórczości). A tutaj mamy geniusza, który zlitował się nad autorzyną pichcącym te swoje literackie hamburgery i wyciągnął z nich surowy, zakrwawiony kawał mięcha. W tym co piszę możesz odczytać gryzącą ironię, ale tym razem nie ironizuję. Niestety. W tym miejscu moja niechęć do filmu Kubricka topnieć przestała. Należę bowiem do takich marudnych odbiorców, którzy chcą żeby i treść była niebanalna i forma atrakcyjna. W tym miejscu muszę powtórzyć to, co napisałem półtora roku temu zakładając ten temat. Według mnie film trąci myszką. Ta krew, która się wylewa na korytarz wygląda jak zabarwiona na czerwono woda, a kobieta w pokoju 217 (czy ileś) wygląda karykaturalnie jak Lady Gaga w swojej sukience z mięsa. Cała perfekcja Kubricka temu nie zaradziła. Bohaterowie są dziwadłami i przeciętny widz się z nimi nie utożsami, co osłabia siłę filmu. Powieść Kinga ma to, co Kubrickowi umknęło. Nie nudzi, nie dziwaczy (pomimo że sięga do metafizyki) i wciąga. Film Kubricka z kolei może niektórych niepokoić, to na pewno plus, ale też widać w nim jakąś gigantyczną pretensjonalność reżysera, jego wielkie ego, które zdaje się mówić: Pokażę wam ten mrok w waszych duszach. No dobra, panie Kubrick. Tylko dlaczego pokazuje mi pan to, o czym i tak od dawna wiem, w sposób, który w ogóle mnie nie rusza?

toxymorf

Pokój 237, numer zmieniono, ponieważ w hotelu Timberline Lodge, którego fasada 'zagrała' w filmie, rzeczywiście był pokój 217 i podobno władze hotelu obawiały się, że po premierze filmu nie będzie się cieszył powodzeniem.
A więc przechodzimy do formy.
Doskonale pamiętam, co mnie raziło jakieś 5-6 lat temu, kiedy oglądałam "Lśnienie" po raz pierwszy. Te napisy początkowe-przewijane i intensywnie niebieskie, ten patos "A STANLEY KUBRICK FILM", a potem "THE SHINING", z tymi monumentalnymi górami w tle i uroczystą, mroczną muzyką. Następnie wnętrza, brzydkie, niektóre wręcz tandetne, wszędzie wykładziny,paskudne tapety w wąskich korytarzach-pod tym względem film nie daje zapomnieć, kiedy powstał. Na pewno dzisiaj (nie mam pojęcia, jak mogło być w 1980 roku) większości bardziej by się spodobały klasycznie urządzone wnętrza Stanley Hotel, budynku, który zainspirował Kinga. Gryzła mnie również w oczy nieco jednak prymitywna animacja przy scenie z makietą labiryntu.
Ale..zupełnie nie miało to dla mnie znaczenia. Z prostego powodu. Mnie film 'ruszył'. Nawet dość solidnie. Trzymał mnie w napięciu, ignorowałam więc niedoskonałości. Nie będę łgać, że w niedzielę, gdy oglądałam go z 20-ty raz też tak było, ale za pierwszym razem przeżywałam autentyczne emocje.
Bo teoretycznie, zauważ, że film ma konstrukcję, która powinna działać. Obłęd Jacka i jego zamiary "poprawienia" żony i syna/ "pokazania, gdzie jest ich miejsce" z każdą minutą filmu stają się coraz bardziej jasne, wyraziste, aż w pewnym momencie oczywiste, czego Wendy i Danny są, rzecz jasna, nieświadomi. Na film składa się obserwowanie i oczekiwanie, aż Jack-bomba wybuchnie, podczas gdy kolejno zamykane są wszystkie drogi ucieczki (najpierw bezpośrednio przez śnieg, potem zostaje utracony kontakt ze światem zewnętrznym przez telefon i radio, aż w końcu pozostajemy również pozbawieni szansy uratowania przez Hallorana), a nasz szaleniec przejawia coraz bardziej niepokojące zachowania.
Ponadto umiejętnie dobrana muzyka, puste przestrzenie przytłaczające bohaterów, świadomość ich izolacji od świata.
Szkopuł w tym, że aby ta machina działała, dobrze jest sympatyzować z Wendy i Danny'm, kibicować im, być może jest to nawet niezbędne.
"Mnie to nie rusza"- no raczej nie ma sensu z tym dyskutować. Jedyne, co mogę zaproponować jako opozycję to fakt, że są ludzie, na których strategia Kubricka się sprawdziła, czego świadectwem są reakcje niektórych z moich królików doświadczalnych, liczne grono fanów, niekiedy fanatyków (polecam dokument "Room 237"-choć może nie w całości) i niesłabnące zainteresowanie filmem po 37 latach od premiery.
A zmierzam do tego: fakt, że "Lśnienie", nie każdego, w tym nie Ciebie, porusza, może świadczyć o pewnych niedoskonałościach czy wadach filmu, ale nie przesądza o jego jakości czy wartości.

ocenił(a) film na 5
toxymorf

W punkt. Jack Torrance od pierwszych sekund wyglądający na takiego, co to powinien być pod stałą opieką psychiatry - nie wiadomo czemu zatrudniony, biorąc pod uwagę, że mowa o hotelu, w którym raz już ktoś oszalał i zarąbał swoją rodzinę. Wendy - rozhisteryzowana mimoza. Zero zdarzeń nadnaturalnych, które przecież były clou historii, wraz z - co też nie wyszło - przytłaczającym uczuciem uwięzienia i totalnej izolacji. Ni to horror, ni to thriller. Ot, kiepska historia gościa, który jest kompletnie psychiczny i rozwija skrzydła, kiedy znajduje się w izolacji od świata. Naprawdę, to było nie do przewidzenia.

Wolę Stevena Webera. Potrafił zagrać normalnego gościa, który stopniowo acz bezlitośnie osuwa się w trakcie trwania filmu w obłęd i w alkoholizm.
Wolę Panoramę Kinga, bo u Kubricka jest martwa i nic mnie nie obchodzi, a u Kinga tętni mrocznym, upiornym życiem. Przeraża.
Nie wierzę w nic w filmie Kubricka i dlatego jest dla mnie mizerny. Ot, cały sekret.

ocenił(a) film na 9
toxymorf

Książka jak dla mnie była nudna i momentami ocierała się o jakąś parodię horroru. Takie motywy jak ten z kijem od krykieta (serio, jestem zaskoczony, że ktoś uważa to za straszne) są tak tandetne, że aż komiczne. Ogólnie nie trawię Kinga, potrafi czasem wciągnąć czytelnika o ile nie rozpisuje się o jakiś nieistotnych pierdołach na kilka stron, z kolei obok Krzysia Nolana ma moim zdaniem najbardziej irytującą rzeszę fanów na Filmwebie (bez urazy, mam na myśli głównie tych co ciągle z Kinga robią jakiegoś Tosłoja jakim nie jest, podobnie jak z Nolana tworzą drugiego Bergmana). Jestem za to pełen podziwu dla Kubricka, że z takiego kiczu wyciągnął co najlepsze (czyli nie wiele) i dodał od siebie dużo lepszych i bardziej przemyślanych pomysłów, czego niestety nie mogę napisać o Kingu.

Tak więc:
Film - 9/10
Książka -5/10

ocenił(a) film na 5
kinleys1

Ja również nie zamierzam robić z Kinga żadnego Tosłoja, tym bardziej, że nie mam pojęcia kto to ten "Tosłoj". Kojarzy mi się z Tołstojem trochę, ale może się mylę. A czy mógłbyś napisać coś, skoro już o Tołstoju wspomniałem, co sądzisz o jego twórczości? Zakładam, że coś na ten temat wiesz, podobnie jak o Bergmanie.

ocenił(a) film na 9
toxymorf

Z Toslojem to było tylko porównanie, bo wiadomo że jest on zapisywany w podręcznikach od historii jako jeden z największych pisarzy w historii literatury, napisał zresztą "Wojnę i pokój"i "Annę Kareninę". Fani Kinga z kolei chcą na siłę z niego zrobić takiego współczesnego Tosłoja, ktory byłby wspominany w podręcznikach dekady po jego śmierci, podczas gdy jego twórczość to nic specjalnego. Momenty, które mają być straszne nie są straszne, a do tego o byle szczególnej, mało co wnoszącej rzeczy by się rozpisywał na kilka stron. Nie wspomnę o tym, że nudużywa schematów pokroju alkoholizmu.
Twórczość Bergmana znam i cenię go za to, że potrafi przekazać trudne tematy, takie jak istnienie Boga (Siódma pieczęć) czy przemyślenia na temat przeszłości (Tam, gdzie rosną poziomki). On nie chciał pozować na takiego pseudoartystę jak Nolan, którego "Interstellar" udaje "film do ktorego trzeba dorosnąć", a w rzeczywistości to patetyczna, głupia grafomania. Bergman po prostu miał w sobie takie zdolności i nie musial udawać. Wyraźnie było widać, że wiedział co przekazuje.

ocenił(a) film na 5
kinleys1

Zapewne masz na myśli Lwa TOŁSTOJA, a nie żadnego Tosloja. Przyznaję, że ja do wielbicieli Kinga należę, co nie przeszkadza mi uważać, że jest wielu pisarzy więcej ciekawszych, lepszych, więcej znaczących, poruszających ważniejsze kwestie itd. Wymienię choćby kilku, których bardziej cenię: Philip Roth, Charles Bukowski, William Burroughs, Gabriel Garcia Marquez, Vladimir Nabokov i jeszcze paru innych by się znalazło. Stephen King to solidny rzemieślnik, on sam zresztą za takiego się uważa, jednak większość jego historii (a przeczytałem co najmniej kilkanaście jego powieści i opowiadań) zwyczajnie wciąga, o ile ktoś nie upiera się, że musi być genialnie, a wystarczy, że jest ciekawie. King niczego nie udaje i nic nie musi udowadniać. Po tylu książkach i tylu latach pisania nikt nie musiałby niczego udowadniać.
Wyczuwam u Ciebie taki bunt, że jak wszyscy tego Kinga chwalą to Ty pójdziesz pod prąd. I to mi się podoba. Też tak mam. Nie ufam masowym gustom. A Kinga zacząłem czytać kiedy mało kto w Polsce o nim słyszał. Gdzieś w 87 roku kupiłem pismo literackie, gdzie wydrukowano opowiadanie "Nona". I bardzo mi się to opowiadanie spodobało. Na tyle, że 4 lata później przeczytałem "Miasteczko Salem". Sam trochę piszę i taka postawa, żeby po prostu napisać ciekawą historię, bez pretensji do bycia "wielkim pisarzem", stała się niejako drogowskazem mojej własnej, skromnej twórczości.
Film Kubricka jest okropnie pretensjonalny.

ocenił(a) film na 5
kinleys1

I jeszcze jedno: określenie "grafomania" stosuje się tylko w odniesieniu do utworów pisanych (grapho - piszę), stąd "Interstellar" nijak grafomanią być nie może.

ocenił(a) film na 9
toxymorf

Dzięki za wyrozumiałą wypowiedź. Zwłaszcza ten akapit z wyczuwanym buntem bardzo trafnie opisujący moją sytuację w tym wszystkim :)
Co do tych pisarzy, to jeszcze w najbliższym czasie planuję ich nadrobić, szczególnie Bukowskiego i Burroughsa :) Pozdro.

ocenił(a) film na 7
toxymorf

Nicholson może i jest niezły, ale strasznie monotonnie gra. Ciągle jedna mina psychopaty. Książkowy Jack był zupełnie inny. To hotel wyzwolił jego najgorsze wcielenie, natomiast u Kubricka od początku sprawia wrażenie jakiegoś dziwaka.

ocenił(a) film na 5
toxymorf

zgadzam się w 100% (z twórcą wątku edit.)

ocenił(a) film na 8
toxymorf

Wiem data xd
Przyznaję, że nie czytałam książki, więc oczywiście nie będę porównywać, ale jesli chodzi o Wendy to mam mieszane uczucia... Z jednej strony rzeczywiście wygląda na taką, jak to powiedziałeś "upośledzoną" i przez pierwszą połowę filmu myślałam, że to nie tylko z jej mężem jest coś nie tak, ale też z nią :P. Z drugiej strony fajnie się ją oglądało, ponieważ dodawała dodatkowego... hmm, klimatu? Mam wrażenie, że aktorka nie za bardzo zrozumiała swoją rolę, heh :D

ocenił(a) film na 9
toxymorf

"Złota malina niestety zasłużona, a większość z tych, którzy dziś piszą o arcydziele piszą tak pewnie, ponieważ nie wypada inaczej."
A może tak piszą, bo rzeczywiście tak twierdzą? Sądząc z tego co piszesz to film uznajesz za kiepski bo odbiega od Twoich wyobrażeń które miałeś podczas czytania książki.

ocenił(a) film na 5
georgeAzbest

Nie chce mi się więcej zajmować zimną breją Kubricka. Dla mnie spartaczył świetną historię jak zachwycony sobą amator i zdania nie zmienię. Zapraszam więc do dyskusji z tymi, którzy podzielają moje zdanie lub gratulowania sobie nawzajem z tymi, którzy czują się lepsi i mądrzejsi, bo należą do elitarnego klubu "znawców" widzących w tym gniocie arcydzieło. Takich również w założonym przeze mnie temacie nie brakuje (chociażby Drugi po Einsteinie i jeszcze jeden, którego nicka nie mogę tłumaczyć, bo blokuje mnie moder :)). Można również zgłaszać pretensje do autora książki. Np. "Jak śmiesz krytykować to, co wielki Kubrick zrobił z twoją marną książką?" Podaję namiary https://pl-pl.facebook.com/OfficialStephenKing. I tyle.

ocenił(a) film na 9
toxymorf

Spoko, masz swoje zdanie i nie mam zamiaru Cię przekonywać że nie masz racji. Przecież każdy i tak widzi to co chce zobaczyć.
Poczytałem trochę dyskusje pod tym tematem i doszedłem do wniosku że Ty masz problem z Kubrickiem. Czujesz niechęć do tego megalomana. Tylko udajesz że starasz się być obiektywny.

ocenił(a) film na 5
georgeAzbest

Pokonałeś mnie. Jestem przywalony azbestem i już nie wstanę. Nie bardzo poczytałeś, bo gdybyś poczytał, zauważyłbyś, że pozytywnie wypowiedziałem się o "Oczach szeroko zamkniętych", więc jakoś problemu z Kubrickiem nie mam. Facebook Stephena Kinga wciąż ten sam. Po prostu podzielam zdanie Mistrza, co jest widoczne jak byk w tytule tego wątku. Nie jestem obiektywny, bo opinie są subiektywne z natury i o tym tez chyba gdzieś tu pisałem. Ty też nie jesteś. Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 9
toxymorf

Dobra, podzielasz zdanie Kinga, ale od razu założyłeś, że jestem po drugiej stronie"barykady" i że należę do grypy osób która reaguje świętym oburzeniem jak tylko ktoś odważny się skrytykować dzieło wielkiego Stanleya Kubricka. Wiedz że mi to rybka.
Co do opinii to może i są one subiektywne, jednak staramy się żeby były obiektywne (prawda? czy tylko ja tak mam?), a kiedy wpływają na nie jakieś osobiste uprzedzenia wtedy trudno o obiektywność. Ale jak piszesz nie masz problemu z Kubrickiem, więc pozostaje mi tylko w to uwierzyć i zakończyć dyskusję.
Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 10
toxymorf

*khem* 'based on' oznacza także film 'na motywach' *khem* nie dziękuj *khem*
'Lśnienie' to jedna z moich ukochanych powieści Stefana, 'The Shining' - w TOP 5 ulubionych adaptacji jego prozy. Tak, to jest szok - Kubrick zrobił 'Lśnienie' po swojemu i nakręcił najlepszy neogotycki horror, jaki kiedykolwiek zobaczymy. :)

ocenił(a) film na 5
lencuwu

"Based on" czy nie "based on", i tak wyszło bardzo słabo. Dla mnie nie szok, ale nuda. Nie mam pojęcia co znaczy "neogotycki", a już tym bardziej co to *khem*. Podziękowałbym, ale za co?

ocenił(a) film na 10
toxymorf

Myślę, że zdenerwowanie Kinga wzięło się bardziej nie z jakości filmu, a jego wydźwięku. Książkowe Lśnienie to historia o rodzinie ze swoimi problemami, które część z nich przykłada się na rodzinę przez problem z alkoholem Jacka. Te opisy są bardzo dokładne i dogłębne, bo to nie tylko opisy problemów Jacka, ale także i Kinga (bo musimy pamiętać, że King swojego czasu miał ogromne problemy z alkoholem). Owszem, jest to też historia o, nawiedzonym hotelu, z długą historią, gdzie niebezpieczeństwo się czai po kątach, a duchy przeszłości doprowadzają do obłędu głównego bohatera, jednak książkowe Lśnienie jest bardzo intymną powieścią, właśnie przez ten wątek alkoholizmu.

Lśnienie Kubricka zaś praktycznie ignoruje ten wątek. Są tylko dwie sceny, gdzie wspomniane jest, że alkohol mógł być problemem (z czego co jedna jest w wersji rozszerzonej). Bierze trzon fabuły książki, czyli nawiedzony hotel i zmienia historię o walczeniu z własnymi demonami i problemami rodzinnymi na historię o totalnej izolacji, powoli rozwijającym się obłędzie i szaleństwie spowodowane takową izolacją oraz o źle, które jest z człowiekiem jakby nie patrzeć od samego początku, a duchy są głównie otoczką.
A przynajmniej ja tak odbieram ten film.

I chociaż i książka i film diametralnie się różnią, to i tak je stawiam bardzo wysoko. Film jako jeden z najlepszych jaki oglądałem, a książkę jako jedna z najlepszych jako czytałem :)

toxymorf

Takie same odczucia co do roli Wendy, przerażona histeryczka, to nie tak miało być. Nawet w kwestii urody nie pasowała mi tu kompletnie, bardziej bym ją widział w rodzinie Adamsów. (serio) Film trwa ponad dwie godziny, a nadal brak w nim kluczowych scen, które wyjaśniłyby ważne kwestie. Niewykorzystany potencjał hotelu, wciąż za słabo przedstawiony dar (przekleństwo?) chłopaka (tytuł!). Osobiście wolę też określenie jasność niż lśnienie, tak przetłumaczoną książkę czytałem i takie określenie uważam za bardziej adekwatne, ale to już w sumie szczegół. Co do muzyki, to miała budować napięcie, a często pojawia się w momentach w których nie powinna i do tego drażni. Na największą pochwałę zasługują świetnie zdjęcia i rola Jacka, cała reszta jest mocno przeciętna. Film nie jest ani arcydziełem, ani nawet najlepszym wyreżyserowanym przez Kubricka.

ocenił(a) film na 10
toxymorf

Mam zupełnie odwrotne odczucia, książka mnie nudziła, za duzo bełkotu i niepotrzebnych dłużyzn, w ogóle nie czułam się przestraszona, za to rozczarowana, bo to niby jego najsłynniejsza książka.. Za to film - miodzio, klimat, dramaturgia i zdecydowanie lepsze zakończenie.

ocenił(a) film na 5
Ulisseska

Nie ma czegoś takiego jak najsłynniejsza książka Stephena Kinga. Za dużo ich napisał. Równie dobrze można stwierdzić, że najsłynniejsze jest opowiadanie "Skazani na Shawshank". Poza tym wątpię, żeby kiedykolwiek chodziło Kingowi o to, żeby straszyć czytelnika. Każdy boi się czegoś innego. Wszyscy boją się tego, czego nie znają. O tym pisze Stephen King. Rozumiem, że drętwy film Kubricka Cię przestraszył. Hm... Mnie znudził, prawdopodobnie w takim samym stopniu, jak Ciebie znudziła książka.

ocenił(a) film na 5
Ulisseska

P.S. Lepsze zakończenie? Ganianie się między żywopłotami lepsze od zniszczenia hotelu? Poważnie?

ocenił(a) film na 9
toxymorf

Tak. Każde zakończenie od byle oczywistego byłoby lepsze. Co ja piszę "JEST" w tym wypadku hehe

ocenił(a) film na 5
amar666

Niestety, ganianie się między żywopłotami jest właśnie oczywiste i banalne. Zniszczenie hotelu to klasyczne katharsis. Czy nie po to między innymi czytamy książki i oglądamy filmy, żeby doświadczyć katharsis? Jest obecne w każdej dobrej powieści i każdym dobrym filmie. Zresztą w kiepskich filmach i powieściach również.

ocenił(a) film na 9
toxymorf

Skoro "klasyczne" to dla Ciebie nieOCZYWISTE i NIEbanalne... Nowatorskie? Nieważne! Zatem JA wolę te pośrodku... ;)))
Pozdrawiam

ocenił(a) film na 5
amar666

"Klasyczne katharsis" - element widowiska lub utworu fabularnego, obecny już w greckiej tragedii i epice (słowo to pochodzi z greckiego i oznacza, o ile pamiętam, oczyszczenie). Pomimo, że klasyczne, katharsis wcale nie musi być oczywiste ani banalne. Uważam, że wybuch był takim "oczyszczeniem", bieganie po krzakach - nie. Brak katharsis jest jeszcze jedną słabością filmu Kubricka.

ocenił(a) film na 9
toxymorf

I właśnie o to mi się rozchodziło!

toxymorf

Ktoś, kto przyrównuje ocierające się o geniusz "Lśnienie" do beznadziejnych literacko i fabularnie wypocin Kinga, sam wystawia sobie świadectwo ;) Nawet nie ma czego komentować. Jedynie współczuć gustu.

ocenił(a) film na 5
Kaileena_Farah

Zatem gratuluję gustu ocierającego się o geniusz i z wielką radością pozostaję przy wypocinach Kinga. P.S. Kubrick zrobił gniota, ale co się przy tym o geniusz naocierał to jego :D.

ocenił(a) film na 10
toxymorf

Dla mnie jest totalnie odwrotnie, książka była słaba, nudna, przegadana i w ogóle nie straszna. Natomiast film miodzio, cudowny klimat i to zakończenie <3

ocenił(a) film na 5
Ulisseska

Tak, wiem. Już pisałaś. Gdyby wszyscy lubili to samo, byłoby straszliwie nudno.

ocenił(a) film na 6
toxymorf

Zgadadzam Jack ratuje ten film ale głupota Wendy aż poraża sorry widziałem ten film z 3 razy i za każdym razem do Wendy mam takie podejście parę dobrych scen i to wszystko

ocenił(a) film na 9
toxymorf

1) King i Jack: Tego skórwiela naprawdę chwilowo się bałem (huk wie i huk wie kiedy co strzeli mu do łba);
2) Kubrick i reszta: THE END!!!
PS Bądźmy szczerzy, kto sikaj kiedyś w krzakach najlepiej wie, że nie ma tam nic ciekawego...
:)

ocenił(a) film na 9
toxymorf

były dzieła telewizyjne które king sam reżyserował i trzymał całkowita pieczę.

Skończyły się katastrofą :D

ocenił(a) film na 9
toxymorf

Po pierwsze ,nie straszy tylko ciebie po drugie
sam ześ jest groteskowy i trącisz mychą

A King w kwestii filmów niech się nie mądrzy bo było parę produkcji gdzie miał 100% władzy artystycznej,wszystkie skończyły się katastrofami

ocenił(a) film na 5
Danio31b

Jeśli chciałeś napisać coś merytorycznego to się nie udało. Forma "sam żeś jest" jest cokolwiek anachroniczna, nie uważasz? Więc kto tu traci mychą, panie katastrofolog z bożej łaski?

ocenił(a) film na 10
toxymorf

Film trąci myszką?
Z realizacyjnego punktu widzenia był innowacyjny i do dziś robi wrażenie zwłaszcza narracja, sposób prowadzenia kamery (za plecami bohaterów). Dziś opowiada się tak w kinie artystycznym i kinie akcji z Jasonem Bournem na czele.

ocenił(a) film na 5
toxymorf

Super napisana recenzja! Zgadzam się w każdym słowie!

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones