Po wizycie w stanach i współpracy z Vittorio Rambaldim, która zaowocowała produkcjami takimi jak 'Primal rage' i 'Nightmare Beach' Umberto Lenzi powrócił do Włoch i zrealizował dwie produkcje TV - 'La Casa del sortilegio' oraz omawiany 'La Casa delle anime erranti'.
Fabuła jest prosta - grupka młodych archeologów + jeden dzieciak lądują w opuszczonym hotelu na zadupiu. I terror. tyle. hehe
Bardzo ładne krajobrazy nie zostały w pełni wykorzystane, ale i tak klimat jest mocno europejski - hotelik/ pensjonat w górach bardziej przypominają ferie w tatrach niż amerykańskie horrory.
A teraz już w skrócie co jest dobre, a co jest złe:
Aktorstwo i dialogi są koszmarne, a w połączeniu z koszmarnym dubbingiem daje to opłakany efekt. Jednak na takie atrakcje fani włoszczyzny mogą być choć trochę uodpornieni. Na dodatek film jest absolutnie kretyński, fabuła, zachowania bohaterów - śmiać się można.
"-he hit him. he hit him with the axe... and then the explosion... oh cevin, i'm so scared!
-hey don't be scared, everything's all right, ok? try to calm down now.
-i saw him being slughtered... with the axe!
-hey calm down. relax, everything's all right, you hear me carla?"
to mówi samo za siebie.
Ale w sumie film nie jest taki zły. po pierwsze jak produkcje TV film jest dość krwawy, były tu co najmniej trzy ścięte głowy, w tym, uwaga, głowa ucięta przez nawiedzoną pralkę, na dodatek dziecku (sic!)
klimatycznych momentów też nie brakuje, choć wszystko jest tak serowate, że nie da się tego traktować poważnie.
Z odpowiednim nastawieniem film nie jest zły, można się pośmiać i zobaczyć kilka fajnych scen.