.. a cieszy. Skromny obraz oparty na motywie "Kolekcjonera" Johna Fowlesa, skromniejszy nawet niż jego poprzednik z 1965 roku. Ale nadal potrafi wciągnąć. Czego to zasługa? Ano jak zawsze w takich produkcjach wszystko (przynajmniej dla mnie) obija się o grę aktorską. Jeżeli główny bohater swoją naturalnością przekona nas do siebie, będzie umiał wzbudzić nasze emocje, sympatię, nienawiść, politowanie, będziemy mu kibicować, wtedy film wciągnie. Tutaj mamy dwójkę takich bohaterów, biednego, postrzelonego Francois (typowy "miejscowy głupek") i samotną Mado.. Oboje są rewelacyjni.