A dzieje się tu naprawdę mnóstwo. Tajemniczy wypadek karocy pod starym zamczyskiem wywołuje lawinę nieoczekiwanych zdarzeń - budzą się mroczne instynkty jego mieszkańców, wracają wspomnienia, a także najskrytsze fantazje... Ofiarą wypadku jest bowiem prześliczna Greta (boska Ewa Aulin), która skrywa więcej sekretów niż ktokolwiek mógłby przypuszczać.
W programie jej wizyty na zamku między innymi: podwójny pogrzeb, zamurowanie żywcem, upiorny bal maskowy (mnie zaskoczyła scena ze zgadywanką!), wzajemna zazdrość i podejrzliwość opiekunów chorej (po wypadku traci bowiem pamięć), a do tego wątek lesbijski i podtekst kazirodczy! Uciech tu co niemiara, jest też sporo akcji, trochę przemocy i skąpanych w krwi nagich ciał - wszystko w rytm rewelacyjnej muzyki Berta Pisano. Ponadto Klaus Kinski w roli dziwnego doktorka, który co prawda szybko schodzi z tego świata i planu filmu, ale jego wątek przywodzi na myśl postać doktora Frankensteina i jest ciekawym kontrapunktem dla dokonań pozostałych bohaterów. Nawiązań tu jeszcze więcej - od krwiożerczego czarnego kota rodem z klasycznych opowieści grozy (i starszego o rok giallo "Your vice is a locked room and only I have the key") aż do damy w czerwieni - skojarzenia z "La dama rossa uccide sette volte" (także z roku 1972) raczej nieprzypadkowe. Z oryginalnością filmu D'Amato bym polemizował, ale dobrej zabawy tu sporo. I to chyba najważniejsze. Mocna siódemka, może następny seans wywinduje Uśmiechniętą śmierć wyżej.