Publika przyzwyczajona do hollywoodzkich uproszczeń i łopatologii, zapewne będzie miała z tym filmem problem. Niby baśń, a jednak jakaś taka nie-cukierkowa, mroczna, dziwna i niejednoznaczna. Z kolei jakiś inny inteligent, w którymś temacie narzeka na to, że jak na horror mało brutalności. Film wszak nie odpowiada gustom kogoś, kto za horror uznaje potworki typu "Resident Evil" czy "Blade" i nie kojarzy za bardzo innych dzieł tego gatunku. Ale każdy, kto oczekiwał czegoś więcej, niż przeciętny pożeracz prażonej kukurydzy, nie powinien być zawiedziony. Pomysł niby nienowy, bo poruszający temat wyobraźni dziecka i ucieczki w wyimaginowany świat fantazji. A jednak ujęcie tego tematu niezwykle ciekawe i rzadkie w zalewie głupoty jakim jest współczesne kino. Ktoś wspominał trafnie o inspiracjach mitologią grecką i twórczością braci Grimm. Nie wiem, czy przeciętny nastoletni widz ma jeszcze w ogóle pojęcie o czym mowa, ale warto wiedzieć, że baśń nie zawsze musi być czymś infantylnym i że nie wszystko ma swoje źródła w amerykańskiej papce... Inspiracje tego filmu to właśnie coś dziś już praktycznie zapomnianego - świat fantazji, który nie jest słodki, mdły i płytki, ale mający mówić coś o naszej rzeczywistości, będący jej odbiciem, jej krzywym zwierciadłem. Dlatego świat baśni nie jest tu wcale ucieczką, schronieniem przed rzeczywistością (tak byłoby najprościej). On też jest ponury, też bywa brutalny, też roi się od stworzeń okrutnych i niebezpiecznych, tak jak ludzie. Del Toro podkreśla tą zależność obu światów ich ciągłym przenikaniem się, bliskością, namacalną obecnością jednego w drugim (stąd też zastosowanie raczej tradycyjnych, bardziej realistycznych metod i trików, niż komputerów, co daje o niebo lepszy efekt).
Dla mnie film ten jest przede wszystkim opowieścią o dojrzewaniu - nie tylko o dorastaniu dziecka, ale w szerszym kontekście - o zaprzestaniu ucieczki i zmierzeniu się z trudną rzeczywistością. Ofelia z początku filmu to naiwna dziewczyna, która sądzi, że znajdzie azyl przed wrogością i brutalnością świata w wyimaginowanej rzeczywistości z baśni. Tam jednak też nie jest łatwo. Okazuje się, że może być podobnie jak w życiu - trzeba stawiać czoło przeszkodom, być gotowym na zło i niesprawiedliwość, podejmować decyzje i płacić za swoje błędy. Ofelia w końcu zdaje sobie sprawę, co powinna uczynić - w finale wyrzeka się bycia księżniczką swego wyimaginowanego, zaczarowanego świata, bo pragnie chronić swojego braciszka. Wybiera poświęcenie. Decyzja ta była trudniejsza, ale właściwa. Nie ma tu fałszywej nuty polukrowanego happy endu. Triumf dobra jest naznaczony cierpieniem i tragedią. Ale jest to wezwanie, by nie zagubić najważniejszych wartości w otaczającym człowieka szaleństwie. Bo choć decyzja Ofelii kosztowała ją wiele, wygrała w sensie moralnym - takie jest znaczenie ostatnich scen w baśniowym królestwie i kończącego film symbolicznego ujęcia. Piękny i mądry film.
LOL ,,On też jest ponury, też bywa brutalny, też roi się od stworzeń okrutnych i niebezpiecznych"
Pokaż mi choć 2 takie stworzenia nie licząc typa bez oczu i faszystów bo pewnie ich bym dostał w odopwiedzi.
Poza tym ja Cie nie obrażam jak ty to zrobiłeś ze mną
O! Rzeczony fan horrorów. W którym momencie Cię obraziłem? Obraża Cię to, że mówię o Twoim (bez)guście filmowym? To może Ty coś z tym zrób i popracuj nad nim, jak Cię to tak boli, a nie miej pretensji do mnie, że o nim wspominam.
A co do przykładów - w tym rzecz, że nie musi ich być 100 żeby móc dojść do pewnych wniosków (tzn. ja nie potrzebuję, nie wiem jak ty). To jest baśń, rodzaj przypowieści, gdzie pewne rzeczy są symbolami pewnych zjawisk ogólnych. Cały ten filmowy świat to taka nasza rzeczywistość w skali mikro, skupiona w kilu wyrazistych symbolach. Dlatego mamy akurat czas wojny domowej i okrucieństwo nazistów - to pewien symbol. Podobnie jak jest nim stwór bez oczu (btw: czemu mam nie podawać tych przykładów, skoro były one w filmie i są istotą tego, o czym mówię?) czy ropucha w świecie baśni. Powiedz mi - co by to zmieniło, gdybyś takich stworzeń miał 50? Baśń jest gatunkiem wymagającym wyobraźni, gdzie różne elementy świata przedstawionego znaczą coś więcej i trzeba patrzeć na to szerzej, a nie tylko widzieć jednego, czy dwa fantazyjne potwory.
ty sie o moim guście filmowym nie wypowiadaj bo sam masz gówna w ulubionych (w bardzo dużej większości) poza tym kulturalnie poprosiłem o pokazanie mi stworzeń bo powiedziałeś że jest ich pełno czy jakoś tak. Nie widze żadnych imion itp więc ty sie człowieku zastanów w jaki sposób mi odpowiadasz bo nie na temat i zachwycasz sie tym czego nie ma nie protestuj
"ty sie o moim guście filmowym nie wypowiadaj bo sam masz gówna w ulubionych (w bardzo dużej większości)"
No to przykłady poproszę (u ciebie znajdę całe mnóstwo)
"poza tym kulturalnie poprosiłem o pokazanie mi stworzeń bo powiedziałeś że jest ich pełno czy jakoś tak. Nie widze żadnych imion itp"
Toteż kulturalnie ci odpisałem, dlaczego nie potrzeba więcej przykładów. Że w baśni wystarczy to, co było w filmie, bo to są pewne uproszczenia i symbole charakterystyczne dla tego gatunku. Jedna postać, jedno wydarzenie symbolizuje jakąś ideę ogólną, znaczy coś więcej niż ono samo itp. Jeśli tego nie rozumiesz, to już nie moja wina. Zajmij się oglądaniem czegoś prostszego (np. "Mortal Kombat").
film sredni , a po przeczytaniu twojej recenzji wydaje mi sie jeszcze bardziej mdły. Nie ma sie czym tak zachwycac. del Toro pokazuje ze zwierzeciem filmowym nie jest, nie dziwie sie ze nie dostal oskara
Zgodnie z teoria,ze lubimy tych, którzy mają poglądy zgodne z naszymi :-)
trzymam stronę Dwight.((szacunek za przemyslenia).Trzeba mieć troche serca i wrażliwości by docenić ten film.Revan zostań lepiej przy swoich "gównach", w przeciwnym razie Twój horyzont stałby się zbyt szeroki...
W Mortal Kombat przynajmniej jakaś akcja i wszyscy wiedzą czego sie spodziewać ale skoro ty wolisz 12 Małp to...
Mnie raczej sztuczność nie bawi w filmach
z twoich filmów to tylko podoba mi sie
Gangi Nowego Jorku, Gladiator, Jeździec Bez Głowy, Obcy, Pulp Fiction, Sin City i Władca Pierścieni
co mam sobie o Tobie pomyśleć jak widze tytuł cudowni chłopcy??
"W Mortal Kombat przynajmniej jakaś akcja i wszyscy wiedzą czego sie spodziewać ale skoro ty wolisz 12 Małp to..."
Wiesz, na niektórych filmach po prostu trzeba włączyć szare komórki (to takie coś, co ma się w głowie i służy do myślenia). Poćwicz trochę. Ale jeśli sprawia ci to kłopot, to trudno. Ja w sumie też czasem lubię niewymagającą rozrywkę, z tym że nawet w tej kategorii są lepsze filmy niż badziew, który masz w ulubionych.
"co mam sobie o Tobie pomyśleć jak widze tytuł cudowni chłopcy??"
Mam ci podpowiedzieć? Sam pewnie nic nie pomyślisz, bo myślenie nie jest twoją mocną stroną. Tego filmu zapewne nawet nie widziałeś, więc już tym bardziej się nie wysilaj. Założę się, że w ogóle 3/4 z moich ulubionych albo nie widziałeś, albo nie byłeś w stanie zrozumieć fabuły. Dlatego zostań w swoim małym, ciasnym i bezpiecznym świecie "American Pie", "Blade" i "Van Helsinga", które w pełni odpowiadają twoim skromnym potrzebom intelektualnym.
"Trzeba mieć troche serca i wrażliwości by docenić ten film" -heh
Trzeba znac sie chociaz troche na filmach,zeby umiec ocenic ten film. A serce i wrazliwosc jest sprawa drugorzedną.
"Trzeba znac sie chociaz troche na filmach,zeby umiec ocenic ten film."
Święte słowa! A więc ty nie znając się ani trochę dowiodłeś - ze swoją śmieszną oceną - jakim jesteś ignorantem.
Skoro ja jestem ignorantem to Ty chyba tez- skoro uwazasz sie za czlowiekieka o poziom wyższy od Ravena. Gratuluje
"Trzeba znac sie chociaz troche na filmach,zeby umiec ocenic ten film. A serce i wrazliwosc jest sprawa drugorzedną."
Pewnie gybys znalazł się w klasie pana Keatinga, na pewno nie wyrwałbyś stron ze "znakomitym" esejem pt. "Rozumienie poezji". Wrażliwość jest sprawą drugorzędną kiedy idzie o kładzenie rur.
"nie dziwie sie ze nie dostal oskara"
No ja też się nie dziwie że nie dostał, tym bardziej że zgarnął 3 statuetki :|
Nie chodzi mi o charekteryzacje czy zdjecia, raczej o głowną nagrode(najlepszy film nieanglojęzyczny), załuje ze sie nie domyślileś(aś). A to ona bylaby glowna miara tego jaki jest film( przynajmniej w hollywood)
czepiasz sie Blade'a i van helsinga?? Napisz może że V jak Vendetta jest filmem głupim i bezsensownym dla ludzi którzy szukają taniej rozrywki bo takim obrazem wg Ciebie jest ,,V.." widzisz tego sie nie czepiłeś bo a powieneś skoro czepiasz sie moich filmów. Z tą różnicą że Blade i Van Helising są bardziej horrorami niż twój ,,labirynt.." ty wogóle myślisz w innych kategoriach piszesz jedno i nie potrafisz poprzec swoich słów odpowiednimi argumentami zamiast tego uważasz że nie myśle i nie potrafie tego robić, ja przynajmniej czepiam sie tylko tego co mi sie nie podoba i potrafie bronić swoje racje. Na mnie większe wrażenie robi historia dilera w filmie ,,Blow" niż opowieść o kowbojach pedałach. Myśl zanim mi coś odpiszesz bo narazie robisz z beznadziejnym skutkiem
Revan: że dodam coś od siebie, bo aż podskoczyłem na krześle... Blade i Van Helsing to płytkie, nafaszerowane komputerowo oglądajła - ich porównywanie do "Labiryntu Fauna" jest co najmniej nie stosowne. Ja rozumie że mogą się podobać, że sprawdzają się jako masowe kino rozrywkowe...ale czy możesz powiedzić jakie przemyślenia dały Ci te filmy?
Na początek taka mała prośba - racz odpowiadać na moje posty bezpośrednio pod nimi. Jest tam taka opcja "odpowiedz" - klikasz i twoja odpowiedź pojawi się wtedy pod moim postem - fajny patent, nie? Będzie przejrzyście i wszystkim będzie się łatwiej orientować w wątku.
A teraz do rzeczy - jak już chcesz być taki dokładny, to "Van Helsing" i "Blade" to gówna, które koło horroru nawet nie leżały. Historia kina sięga dużo, dużo wcześniej niż rok 2000, naprawdę... I wiesz co? Kręcono wtedy dużo dobrych filmów, często znacznie lepszych niż gnioty, którymi się podniecasz. To, czym mi się tu starasz zaimponować, to są popłuczyny, podroby spreparowane tak, by przystawały do poziomu takich mało wymagających widzów, jak ty. A tego, kto nakręcił "Van Helsinga" powinno się rozstrzelać za profanację, jakiej się dopuścił. Weź się trochę dowiedz o prawdziwych horrorach sprzed ery MTV, pooglądaj, trochę też poczytaj, może ci się coś rozjaśni. I potem ze mną dyskutuj.
"Napisz może że V jak Vendetta jest filmem głupim i bezsensownym dla ludzi którzy szukają taniej rozrywki"
Nic nie napiszę, bo nie oglądałem tego filmu. Mam taką zasadę, że nie oceniam filmów, których nie widziałem. Tobie też to radzę, bo wciąż mniemam, że nie widziałeś więcej niż połowy rzeczy, które mam w ulubionych i opierasz się na tym, co być może chciało ci się przeczytać na filmwebie.
"ty wogóle myślisz w innych kategoriach piszesz jedno i nie potrafisz poprzec swoich słów odpowiednimi argumentami"
Jak może zauważyłeś (albo i nie zauważyłeś) - odpisałem na każdy twój pseudo-zarzut cytując go uprzednio i to odpisałem wyczerpująco. Na wszystko czego się czepiasz w "Labiryncie fauna" odpowiedziałem, ale wątpię, czy to w ogóle zdołałeś przeczytać, nie mówiąc już o zrozumieniu. Nie odniosłeś się bowiem do żadnego fragmentu, a zarzucasz to mnie. W psychologii jest nawet odpowiedni termin na tą przypadłość, ale wybacz - wyleciało mi z głowy. Jak chcesz, to sprawdź sobie w fachowej literaturze. Mają to w bibliotece (taki budynek, w którym trzyma się dużo książek). Jedyne, co potrafisz, to schodzić w dyskusji na ogólniki, którymi starasz się zamaskować swój kompletny brak wiedzy, znajomości kina i gustu.
"zamiast tego uważasz że nie myśle i nie potrafie tego robić, ja przynajmniej czepiam sie tylko tego co mi sie nie podoba i potrafie bronić swoje racje."
Tak, bardzo :/ Dyskusja z tobą o twoich "racjach" jest doprawdy fascynująca... Zwłaszcza teksty w stylu "kowboje pedały" - wykazujesz się nie tylko całkowitą ignorancją w dziedzinie filmu, ale i brakiem jakiegokolwiek poziomu i chcesz, żeby traktować Cię poważnie? Żałosne... Trochę mi się już znudziło gadanie z kimś, kto reaguje na to, co się do niego mówi, jak noga od krzesła... :/
Aż musiałem stworzyć profil, bo nie odpowiedzieć na:
"Nie chodzi mi o charekteryzacje czy zdjecia, raczej o głowną nagrode(najlepszy film nieanglojęzyczny), załuje ze sie nie domyślileś(aś). A to ona bylaby glowna miara tego jaki jest film( przynajmniej w hollywood)"
to byłby grzech.
A więc:
CZŁOWIEKU !! Oskara za NAJLEPSZY film NIE dostaje NAJLEPSZY film tylko film poruszający tematy NA FALI !! Myślisz dlaczego dostał go film o kowbojach-gejach ?? BO PEDALSTWO SIĘ SZERZY !!!
Podsumowując:
Film fantasy, nie opowiadający o Frodzie czy Potterze NIE MOŻE WYGRAĆ !!
Choćby był cholernie dobry...
Co do samego "Labiryntu" to nie jest "na 6" ale pięć- na pewno
Jest takie powiedzonko... "jedni lubią Mozzarta, inni jak im skarpetki śmierdzą" ;) Ja się zgadzam z autorem tematu w 100%.
Ludzie - nie oglądajcie filmów z gatunków, których nie rozumiecie. "Labirynt Fauna" to jest arcydzieło! Wielki błąd jednak że polski dystrybutor nie napisał, iż jest to film psychologiczny (pewnie zakłada, że to odstraszy gawiedź). Pargnę dodać że ów stwory pochodzą nie tyle z mitologi Greckiej co właśnie Hiszpańskiej. Postać bez oczu..a konkretnie z oczami na dłoniach, zwana "Fantasma Teri" był potępionym bogiem uczynków, który zamiast "patrzeć głową" pierwsze coś robił a potem myślał. Ta postać została tu wprowadzona jako alegoria systemu (dopiero po wojnie domowej naród przejżał na oczy) i ofiar jakie wymagało zwycięztwo. Faun jest pewnego rodzaju narratorem zdarzeń w głowie dziewczynki - Freudowska parabola.
Jestem naparawdę zachwycony filmem - ilość szczegułów i szczegulików jakie tam występują, metafory i odniesienia do mitycznych wierzeń i co ważne brak amerykanizmu, różowych happy endów i topornego liniowego przekazu. 10/10!
Zgadzam się z Dwightem w 100%. Wspaniały film. Świetnie zrobiony. Bardzo dobrze zagrany. Oscary zasłużone. Znaczek FilmWebu też zasłużony.
Ciekawe to, co piszesz o tej postaci z oczami na dłoniach - warto wiedzieć :) A jeśli chodzi o mitologię grecką, nie miałem na myśli konkretnych odnośników (z wyjątkiem postaci fauna, która występuje przecież w mitach greckich, czy raczej ich rzymskich odpowiednikach), co raczej ogólny charakter tych opowieści, które nie tworzyły alternatywnego świata, całkowicie oderwanego od ziemskiego, ale stanowiły coś w rodzaju komentarza do rzeczywistości. Były jej krzywym zwierciadłem, a postacie - nawet te fantastyczne - miały jak najbardziej ludzkie cechy, bądź je w jakiś sposób symbolizowały. Chodziło mi więc o pewną tradycję mitologiczną, nie o dosłowne nawiązania. Pozdrawiam! :)
czlowiek o ksywie vater_r (za ew przekrecenie sorry) widzisz ty jakos potrafisz opisac problemy i dla Ciebie szacunek.Szczerze.Ale nadal nie potrafie zrozumiec czym odpowiada mi autor tematu ogladałeś film Troja?? pada tam ciekawe powiedzenie,,Nie ubliżam trupowi mówiąc że jest trupem" i wiem czemu czepiasz sie tym razem slowa kowboj pedal. choc ty zaraz powiesz ze porównuje Troje do Labiryntu a ja tylko odpiedzialem na twoje zarzuty wobez van helsinga ty oczywiscie odwracasz kota ogonem mowiac ze nie mam gustu skoro porównuje te 2 filmy. Gust człowieku jest sprawą osobistą ty wolisz ,,Tajemnice..." a ja wole ,,Braterstwo Wilków" ty ,,12 Małp" a ja ,,13 Dzielnice" nikt nie powinen sie wywyższać i mówić ze ty masz h.. gust a mój lepszy. Starasz sie tu udowodnić że jesteś niewiadomo jak kulturalny wychowany itp a twoja postawa doprowadza mnie do śmiechu ( z reszta tak jest i na odwrót)myślisz że mnie to denerwuje jak opisujesz co to jest biblioteka?? to tylko pokazuje ze traktujesz ludzi z wyższością, pogardą ty sie tu nagadałeś a vater_r w kilka krotnie mniejszym poście wytłumaczył dokładniej co miał na myśli. Heh oboje sie nagadaliśmy a ja chciałem tylko odpowiedź na jedno pytanie którego odpowiedzi nie mam z resztą tak jak ty nie znasz odpowiedzi na nie bo tak jak wcześniej wspomniałem ty sam nie wiesz co piszesz
W tym problem, że ty właściwie nie masz gustu. To smutne, ale prawdziwe. A drugi problem, że człowieka na twoim poziomie nie mogę traktować inaczej, jak tylko z wyższością. I wybacz, ale nie postawię znaku równości między dziełami, które cenię, a tym czymś, co ty - dużą dozą wyrozumiałości - w ogóle uważasz za filmy. Nie widzę powodu, by to robić. A co do reszty twojego bełkotu - powtarzasz się i coraz bardziej plączesz, a mnie się nie chce uświadamiać ci czegoś, czego i tak nie zatrybisz. Wszystko napisałem już wyżej - dlaczego film jest tak skonstruowany, jest w nim to i to, a nie ma tego i tego. Wróć i poczytaj se, jeśli przeoczyłeś za pierwszy razem.
Dlaczego uważasz, ze tylko Ty masz prawo narzucac innym ludziom własne poczucie gustu( smaku)i wyrokowac kto go posiada a ktp nie. Poza tym jestem wstanie wysunąc teze że gust(smak) odcina człowieka od bezpośredniego, żywego doświadczenia piękna i sztuki.
Wiesz, może dlatego, że mam szacunek do sztuki filmowej i uważam, że nie można włazić w tą sztukę z buciorami i sprowadzać jej do poziomu: "ale fajne" lub "ale gówno" bez umiejętności argumentacji, a w dodatku zrównywania opinii kompletnego ignoranta z kimś, kto liznął trochę więcej od tego ignoranta. Mam gdzieś polityczną poprawność, która zakazuje mi mówić ludziom, że się nie znają i pieprzą głupoty i zakazuje mi propagować pogląd, że ewidentne arcydzieło jest lepsze od ewidentnej bzdury. Tu nie ma co narzucać! A porobiło się tak, że zdanie każdego zacofanego gówniarza liczy się niby tak samo jak zdanie ludzi, którzy autentycznie się kinem pasjonują i mają wyrobiony pewien gust, bo widzieli wystarczająco dużo, by odróżnić knota od wartościowego filmu. Ale powiedzenie tego jest od razu "narzucaniem", do czego nie ma się prawa... Gust wiążę się z pewną dostateczną znajomością kina, w pewnym sensie gust się w sobie wyrabia. A chłopina Revan pokazał, że nie ma podstawowych kompetencji, by wyrokować o wyższości czegoś nad czymś innym. Nie ma pojęcia o czym mowa. Dla niego nie istnieje kino starsze, niż ostatnia dekada. A jak ktoś nie ma wystarczającej wiedzy, by merytorycznie dyskutować, to niech się w dyskusji nie udziela. Ja nie zabieram głosu, jeśli nie czuję się na siłach spierać z ludźmi, którzy mają o czymś większe pojęcie ode mnie. A facet oczekuje od tego filmu czegoś, co po prostu nie pasuje do takiego gatunku, do tego klimatu. Wiedziałby o co chodzi, gdyby trochę znał naturę mitów i baśni, gdyby z jakimiś się zetknął, gdyby potrafił znaleźć nawiązania, inspiracje. A on potrafi to tylko odnieść do "horrorów", które oglądał... Oczekuje czegoś prostego jak konstrukcja cepa, w gatunku, który opiera się na symbolice, umowności, na metaforyce, a nie na łopatologii. Starałem się to mimo wszystko jakoś wyjaśnić. Ale widzisz - facet zgrywa mądrzejszego od wszystkich, a wali głupotę z głupotą. I taka postawa mnie trochę mierzi. A z drugiej strony mam to gdzieś i nikogo na siłę nawracał i uszczęśliwiał nie będę. Po prostu jak wywołałeś ten temat, to piszę co sądzę. Sorry, za przydługi post, ale o tej godzinie pozwalam sobie na takie odjazdy. No, ale już dosyć tego pieprzenia. Pozdrowionka!
"a w dodatku zrównywania opinii kompletnego ignoranta z kimś, kto liznął trochę więcej od tego ignoranta. Mam gdzieś polityczną poprawność, która zakazuje mi mówić ludziom, że się nie znają i pieprzą głupoty i zakazuje mi propagować pogląd, że ewidentne arcydzieło jest lepsze od ewidentnej bzdury."
nic nie jest ewidentne! masz się za alfę i omegę? ksiażki o historii filmu sa wypełnione marnymi filmami, a filmy które lansują krytycy to w większości nędza. wystarczy spojerzeć na te pseudoambitne produkcje reklamowane w naszym kraju pokroju Edi albo Swimming Pool - są albo nudne albo durne. np opiewany Gutek Film to kpina z ambitnego kina.. nic nie jest w tym temacie oczywiste dlatego to że ktoś ma odmienne zdanie nie powinno go czynić gorszym od ciebie..
"A porobiło się tak, że zdanie każdego zacofanego gówniarza liczy się niby tak samo jak zdanie ludzi, którzy autentycznie się kinem pasjonują i mają wyrobiony pewien gust, bo widzieli wystarczająco dużo, by odróżnić knota od wartościowego filmu."
to jest tragedia, w ogóle nie bede komentowal :/
"Gust wiążę się z pewną dostateczną znajomością kina, w pewnym sensie gust się w sobie wyrabia."
bzdura bzdura bzdura... już od dawna wiadomo ze gust jest jak dziura w d*** - każdy go ma. to on decyduje czy nam sie coś podoba czy nie, a nie to ile widzieliśmy... gustu nikt w sobie nie wyrabia... trzeba go za to w sobie odkryc bo wszystko już w nas jest od początku
zeby nie było nie porozumień - piszę to kompletnie abstrahując od opiniii jaką wyraził ktokolwiek, bo jaka by ona nie była to ma rację bytu.. nie moge poprostu czytać takich jadowitych faszyzujących tekstów, zwłaszcza gdy ludzie którzy je popełniają często sami nie są bez skazy. za dużo tu wojujących filmoznawców! do domu!
"nic nie jest ewidentne! masz się za alfę i omegę? ksiażki o historii filmu sa wypełnione marnymi filmami, a filmy które lansują krytycy to w większości nędza."
Ech i gadaj tu z takimi... Nie chodzi o rzeczy tak "ambitne" i zawiłe, że tylko twórca wiedział, o co mu w tym filmie biegało. Sam takiego czegoś nie trawię, bo to takie samo przegięcie, jak filmy Uwe Bolla, tylko w drugą stronę. Ja tu mówię o pewnej szeroko pojmowanej klasyce kina, którą wypadałoby znać, by móc dyskutować. Są filmy, które wyznaczyły pewne kanony, filmy w jakiś sposób odkrywcze, nowatorskie, z różnych powodów wybijające się ponad przeciętność. I czy ci się to podoba, czy nie, to one zawsze będą stanowić pewien wzór i odnośnik.
"to jest tragedia, w ogóle nie bede komentowal :/"
I całe szczęście
"bzdura bzdura bzdura... już od dawna wiadomo ze gust jest jak dziura w d*** - każdy go ma. to on decyduje czy nam sie coś podoba czy nie, a nie to ile widzieliśmy... gustu nikt w sobie nie wyrabia... trzeba go za to w sobie odkryc bo wszystko już w nas jest od początku"
Oj, facet, co ty wygadujesz? "Od dawna wiadomo"... Komu? Tobie? Załóżmy, że ktoś właśnie obejrzał pierwszy film w swoim życiu. Nie wie z czym to się w ogóle je, potrafi powiedzieć, że podobało mu się, albo nie podobało, ale ile ta opinia jest tak naprawdę warta, kiedy nie widział nic innego? Podobało mu się pewnie samo złudzenie iluzji. I raczej nie potrafi swojej opinii w żaden merytoryczny sposób uzasadnić. Owszem, nie kłócę się, że indywidualne preferencje decydują o ocenie filmu - jasna sprawa. Tylko te preferencje trzeba najpierw jakieś mieć. Żeby mówić o smaku, trzeba pewnych rzeczy popróbować.
"nie moge poprostu czytać takich jadowitych faszyzujących tekstów"
To nie czytaj...
"za dużo tu wojujących filmoznawców!
I za dużo ogłupionych MTV, skretyniałych do kwadratu nastolatków bez żadnej wiedzy na temat kultury (a często i o swoim języku ojczystym), uważających, że mają coś mądrego do powiedzenia.
"do domu!"
Ale ja właśnie siedzę w domu... Niektórym za to przydałoby się pochodzić trochę więcej do do szkoły, a jak już olewają lekcje, to niech chodzą trochę do kina, ale na różne filmy, a nie tylko na pasztety typu "Resident Evil VIII".
"Oj, facet, co ty wygadujesz? "Od dawna wiadomo"... Komu? Tobie? Załóżmy, że ktoś właśnie obejrzał pierwszy film w swoim życiu. Nie wie z czym to się w ogóle je, potrafi powiedzieć, że podobało mu się, albo nie podobało, ale ile ta opinia jest tak naprawdę warta, kiedy nie widział nic innego?"
dlaczego jego wrażenia z filmu mają być mniej warte? nie moge tego pojąć. każdy odbiera to po swojemu i argumentacja ze ty widziałes wiecej filmów od niego (czego nie wiesz na pewno), więc masz większe prawo do wypowiedzi jest okropnym nadużyciem. każdy ma prawo powiedziec swoje zdanie wiec nie szczujmy nikogo za to czy słyszał o kurosawie albo o czymkowiek innym. troche wychodzi z ciebie megaloman jak tak piszesz - "musze mieć rację bo napewno widziałem wiecej, jestem straszy, mam lepszy gust,bardziej wyrobiony, nie oglądam szmir, co ten bąk w ogóle wie, niech zasówa do matury lepiej":/. sam oceń jak to wygląda. skąd masz pewność że to co sam mówisz jest właściwe? zastanów sie czy przypadkiem nie powtarzasz poprostu za książkami które przeczytałeś, recenzjami, krytykami których nawet nie znasz... możliwe ze poglądy które masz wcale nie są twoje, a jedynie je przejąłeś..
nie mówie ze tak jest faktycznie ale nie jest to wykluczone bo większosc ludzi robiąc to nawet o tym nie wie.. troche pokory.. to że ktoś mówi otwarcie że jest rozczarowany filmem, który wszystkim prawie się podoba musi razić tą większość, bo to większość decyduje w tym systemie co jest dobre a co złe... w żadnym razie nie znaczy to że większośc ma monopol na rację, bo może nie zdajesz sobie sprawy ale włąśnie większośc lubi oglądać filmy pokroju Piły czy Residenta. czy to coś nagannego? nie sądze...
ps.. wole to zaznaczyć jeszcze raz: TO CO TU PISZĘ TO NIE JEST ATAK NA NIKOGO... pozdrawiam
"dlaczego jego wrażenia z filmu mają być mniej warte? nie moge tego pojąć. każdy odbiera to po swojemu i argumentacja ze ty widziałes wiecej filmów od niego (czego nie wiesz na pewno)"
Pisaliśmy o hipotetycznej osobie z jednym filmem na koncie, więc wiem na pewno. To był przykład mający pokazać, że twoje zdanie o guście (że ma się go od początku) jest błędne, a przynajmniej nie do końca prawdziwe. Żeby móc powiedzieć, że coś jest dobre, albo złe, to trzeba umieć wskazać i nazwać różnice między jednym a drugim (bo mam nadzieję, że zgodzisz się, że zarówno krytyka jak i chwalenie pozbawione argumentów, są o kant dupy potłuc), a żeby tak zrobić, trzeba mieć jakieś - przynajmniej szczątkowe rozeznanie. Dam ci przykład - rozmawiam z tym samym Revanem w innym wątku i facet wypomina mi, że "Kill Billa" mam w ulubionych, a to taki słaby film itp. No więc mówię gościowi czy on w ogóle ma pojęcie o licznych nawiązaniach i odnośnikach, jakie są w tym filmie zawarte. Na co on mi nic mądrego nie odpowiedział, więc co mam o tym sądzić? Taki np. film jak "Kill Bill" jest dla ludzi, którzy coś widzieli i umieją znaleźć aluzje, smaczki, cytaty itp. Jak ktoś nie ma pojęcia o kinie, które jest inspiracją "Kill Billa", to uważasz, że jego opinia "ale gówno" jest warta tyle samo co moja, czy innych, którzy umieją pewne rzeczy dostrzec? No sorry...
"każdy ma prawo powiedziec swoje zdanie wiec nie szczujmy nikogo za to czy słyszał o kurosawie albo o czymkowiek innym."
Ma prawo, pod warunkiem, że potrafi to zdanie uzasadnić. I czasem znajomość czegoś, co było wcześniej, jest konieczna. Tyczy się to zwłaszcza coraz nowszych filmów, które często w jakiś sposób odnoszą się do klasyki, eksploatują podobne wątki, są wariacją na ich temat, cytują, polemizują itp. I tyczy się to nie tylko kina, ale i literatury. No nie da się sensownie ocenić "Labiryntu fauna" nie mając jakiegokolwiek pojęcia o baśniowych inspiracjach, o całej poetyce, tradycjach tego gatunku itd.
"skąd masz pewność że to co sam mówisz jest właściwe? zastanów sie czy przypadkiem nie powtarzasz poprostu za książkami które przeczytałeś, recenzjami, krytykami których nawet nie znasz... możliwe ze poglądy które masz wcale nie są twoje, a jedynie je przejąłeś.. "
Spokojna głowa, nie powtarzam. Zwłaszcza za kimś, kogo nie znam - to mało logiczne, nie sądzisz? Natomiast moja opinia o tym, co w kinie wartościowe, trochę ewoluowała. Teksty i opinie ludzi o większym od naszego zasobie wiedzy z pewnością warto poznawać, bo można się czegoś ciekawego dowiedzieć. To ta pokora, o którą apelujesz... Ludzie o sposobie pojmowania kina, którego nie akceptuję, takiej pokory nie mają. Nie kieruję się zdaniem krytyków w ocenie konkretnego tytułu, jeśli o to pytasz. Często się nie zgadzam, nawet z ludźmi, których szanuję. Ale nie znaczy to, że nie lubię słuchać ich zdania, czy czytać o filmie (bardziej zresztą wolę książki, czy teksty filmoznawcze niż typowo krytyczne). Bo czasem uczy to patrzenia na pewne sprawy, otwiera oczy na różne aspekty dzieła filmowego, o których wcześniej się nie myślało. Na przykład kiedyś nie zwracałem większej uwagi na takie rzeczy jak montaż, rodzaje zastosowanych ujęć i ich znaczenie, itp. Po tym jak zapoznałem się z literaturą na ten temat i ze wskazówkami mądrzejszych ode mnie, zwracam uwagę. Nie rozbieram oczywiście filmu na czynniki pierwsze i takie kwestie nie przesłaniają mi fabuły i treści. Ale mogę oceniać też tą stronę dzieła i wiem, dlaczego podobała mi się praca kamery w tej czy innej scenie, czemu montaż gdzie indziej był ciekawy i nieszablonowy itp. Co w tym złego? Chyba warto poszerzać swoje horyzonty.
Poza tym - nie chcesz mi chyba wmówić, że ludzie, którzy gardzą tzw. ambitnym kinem, krytykami i tym wszystkim, co tobie się tak nie podoba, niczym się nie sugerują? Myślisz, że reklama, promocja, telewizja, kolorowe gazetki, nie znajdują swoich odbiorców? Że tłumy walą na szmirę, bo tak im dyktuje ich własny i niepowtarzalny gust? Żyjemy w czasach, w których jesteśmy bombardowani informacjami i chcąc nie chcąc, jakoś one na nas wpływają. Dlatego myślę, że warto mieć pewną wiedzą, narzędzia i przede wszystkim chęć, by dowiedzieć się czegoś więcej. Ludzie, którzy podjarali się jakimś materiałem promocyjnym dystrybutora i to im wystarcza, najczęściej nie potrafią tych informacji przesiewać i wyławiać czegoś bardziej sensownego, albo im się nie chce. Tak czy inaczej - nie widzę powodu, by ich ograniczonemu patrzeniu na film przyklaskiwać.
"Jak ktoś nie ma pojęcia o kinie, które jest inspiracją "Kill Billa", to uważasz, że jego opinia "ale gówno" jest warta tyle samo co moja, czy innych, którzy umieją pewne rzeczy dostrzec? No sorry..."
hehehhe wiem doc zego zmierzasz i po częsci sie zgadzam ale przedstawie to inaczej żeby było wiadomo doczego ja zmierzam;} bedę sie upierał ze recenzja "ale gówno" i Twoja rozbudowana są warte tyle samo. jest tak z prostego względu że i jedna i druga tyle samo nam mówi o osobie która ją popełniła:D czyż nie? problem jednak nie w tym... istota jest twój błąd czyli wdawanie się w dyskusje,jak sam mówisz w róznych wątkachz tym samym Revanem, mimo iż porozumienia nie osiągniesz.. to poniżej poziomu i własnie o ten poziom apeluje:}
"Ma prawo, pod warunkiem, że potrafi to zdanie uzasadnić. I czasem znajomość czegoś, co było wcześniej, jest konieczna. Tyczy się to zwłaszcza coraz nowszych filmów, które często w jakiś sposób odnoszą się do klasyki, eksploatują podobne wątki, są wariacją na ich temat, cytują, polemizują itp. I tyczy się to nie tylko kina, ale i literatury. No nie da się sensownie ocenić "Labiryntu fauna" nie mając jakiegokolwiek pojęcia o baśniowych inspiracjach, o całej poetyce, tradycjach tego gatunku itd."
tu sie zgodze
"Poza tym - nie chcesz mi chyba wmówić, że ludzie, którzy gardzą tzw. ambitnym kinem, krytykami i tym wszystkim, co tobie się tak nie podoba, niczym się nie sugerują? Myślisz, że reklama, promocja, telewizja, kolorowe gazetki, nie znajdują swoich odbiorców? Że tłumy walą na szmirę, bo tak im dyktuje ich własny i niepowtarzalny gust?"
żeby nie było - ja wcale a wcale nie gardze ambitnym kinem tylko wg mnie ambitne kino to nie jest to kino które aktualnie reklamowane jest jako ambitne (w większości bo też nie bede uogólniał)... dla przykładu dam tego nieszczęsnego kurosawe, bo uwarzam go za gościa który świadomie kokietował zachód w swojej twórczosci, dla tego go wszyscy znają a byli przecież wtedy lepsi od niego! Kobayashi, Teshigahara, Masumura, Suzuki, Fukusaku.... ale o nich słyszał już tylko niewielki odsetek! i to dlatego podchodzę z nieskywanym dystansem to "ambitnych" produkcji.. po prostu wiem że wskazaniu jednego "wielkiego" rezysera towarzyszy zapomnienie osmiu równie wielkich. nie jestem żadnym nihilistą, ja tylko przejrzałem na oczy i zaczynam odkrywać kino tak na prawdę a nie według książki (niczego nie sugeruje).
"Dlatego myślę, że warto mieć pewną wiedzą, narzędzia i przede wszystkim chęć, by dowiedzieć się czegoś więcej. Ludzie, którzy podjarali się jakimś materiałem promocyjnym dystrybutora i to im wystarcza, najczęściej nie potrafią tych informacji przesiewać i wyławiać czegoś bardziej sensownego, albo im się nie chce. Tak czy inaczej - nie widzę powodu, by ich ograniczonemu patrzeniu na film przyklaskiwać."
jedyne co przychodzi mi do głowy to... amen:P
"hehehhe wiem doc zego zmierzasz i po częsci sie zgadzam ale przedstawie to inaczej żeby było wiadomo doczego ja zmierzam;} bedę sie upierał ze recenzja "ale gówno" i Twoja rozbudowana są warte tyle samo. jest tak z prostego względu że i jedna i druga tyle samo nam mówi o osobie która ją popełniła:D czyż nie?"
No w tym sensie tak, ale czy opinia ma coś mówić o osobie, która ją wypowiada, czy przede wszystkim o filmie? Bo osoba trzecia, która patrzy na te dwie opinie, może z mojej poznać moje zdanie z argumentacją. A z "opinii" Revana nie wywnioskuje nic oprócz nieuctwa autora...
"tu sie zgodze"
No widzisz - a od tego się de facto wszystko zaczęło...
"żeby nie było - ja wcale a wcale nie gardze ambitnym kinem tylko wg mnie ambitne kino to nie jest to kino które aktualnie reklamowane jest jako ambitne (w większości bo też nie bede uogólniał)..."
Zgodzę się, choć ja akurat nie tyle o Tobie konkretnie pisałem, co o pewnej postawie pewnej grupy użytkowników. Mogło to wprawdzie wyglądać jakbym pił od Ciebie, więc sorry.
"dla przykładu dam tego nieszczęsnego kurosawe, bo uwarzam go za gościa który świadomie kokietował zachód w swojej twórczosci, dla tego go wszyscy znają a byli przecież wtedy lepsi od niego! Kobayashi, Teshigahara, Masumura, Suzuki, Fukusaku.... ale o nich słyszał już tylko niewielki odsetek!"
Masz rację - byli inni, może lepsi (to kwestia do dyskusji), natomiast Kurosawie trzeba oddać to, że potrafił treści podejmowane przez ten nurt japońskiego kina, podać w sposób bardziej przystępny dla zachodniego widza. I myślę, że ich przy tym nie spłycał. Dzięki niemu kultura japońska i tamto kino zaistniało w świadomości zachodu. I co by o Kurosawie nie mówić, to "Rashomon" był wtedy filmem wyjątkowym i nowatorskim. Zresztą od czasu, gdy zachwyciło mnie "Siedmiu samurajów" mam do tego twórcy duży sentyment :) Natomiast zgodzę się z Tobą, że był to zaledwie ułamek tego, co najlepsze w japońskim kinie. O reszcie niewielu słyszało. Czy jednak tak nie jest zawsze? Duża część tego, co wartościowe, nigdy nie przebija się do masowej świadomości... Na to wpływu nie mamy i trudno też za to winić Kurosawę.
potwierdzasz wiele rzeczy o których nie wiedziałem a zauwazyłem (korzenie w mitologii).. tego, jak go nazywasz Fantasma Teri, tez uwazam za metaforę systemu ale poszedłbym w sumie jeszcze dalej.. w tym filmie duzo wiecej jest polityki niż to wygląda na pierwszy rzut oka i skupianie uwagi tylko na jego aspektach fantastycznych nie daje nam pełnego obrazu. dla mnie oczywiste jest ze film jest pochwałą rewolucji i wszystkich pięknych haseł jakie niesli na transparentach bolszewicy i socjalistyczni generałowie, gdy przemowali władzę w róznych krajach. zdecydowanie uważam ze to bardziej traktat o historii samej w sobie i cyklach przesileń do jakich dochodzi stale. zawsze gdzieś jest jakiś uciśniony naród pragnący wolności i równości, zawsze jest jakiś ślepy i skostniały reżim, który trzeba obalić w imię wyższych idei. rewolucje odbywaja się wiadomo jak - pokazuje to film - wyrzynaniem "panów" przez plebs. przygląda się temu młode pokolenie i nic z tego nie rozumie, bo i jak zrozumieć zabijanie dla czyjegokolwiek dobra. film mimo że pochwala rewolucyjne hasła to nie pochwala jej metod.. cały wątek Ofelii stara sie zwrócić uwagę ludzi na fakt, że nienawiść dorosłych zabija dzieci. a to one sa przyszłoscią świata i nalezy w pierwszym rzedzie chronić je, a nie mordować niereformowalnych, podstarzałych konformistów dzierżących władzę... bo wszystko co robia dorośli ma wływ na dzieci.. fakt ze film nie powstał w hollywood troche mnie intryguje bo przeczywam ze jest anty-amerykański w sensie politycznym.. możliwe że ktos tu pije do iraku, afganistanu, czeczenii i wielu innych o ktorych nie wiem... uwazam ze film to apel o pokój w trosce o najmłodszych.. chyba tyle
Echh... Czy każda próba wyrażenia własnego zdania musi kończyć się kłótnią i wyzywaniem się od analfabetów w dziedzinie filmu :P ?
A co do filmu, bardzo mi się podobał.
Godne pochwały jest chociażby idealne połączenie dwóch skrajnych tematów, czyli tematyki okupacji nazistowskiej i tematyki baśniowej.
Godne pochwały jest znalezienie cech wspólnych dla tych dwóch zagadnień.
Godne pochwały jest zakończenie,<SPOILER> chodzi mi tu o kwiat wyrastający na drzewie figowym (miejsce w którym Ofelia zostawiła swoją sukienke podczas wykonywania swojego 1 zadania)</SPOILER> Pozostawia ono
pytanie: Czy świat Ofelii był prawdziwy, czy jedynie wyimaginowany ?
Może odpowiedź wcale nie jest taka oczywista ?
Jednak przedewszystkim film jest klimatyczny, ciekawy,dobrze zrobiony i w pewnym sensie zaskakujący i dlatego u mnie 9/10.
A teraz proszę, pośmiejcie się z tego co mam w ulubionych ;]
teraz dobra trzeba cos zalosnemu autorowi odpowiedziec bo juz zaczyna myslec ze nademna zwyciezyl ale spokojna glowa poprostu nie chce mi sie juz z toba gadac. nie chce mi sie gadac z kims kto jest wzorem na wszystko a tak naprawde jest wzorem na osmieszanie sie bo ja i czlowiek o ksywie na H zaczynajcej sie(sory bracie nie zapamietalem jej) staramy sie wyrazic swoja opinie ze film raczej nam sie nie podobal (przynajmniej mi) ale dwight nadal uwaza i uparcie sie broni ze on jest jakims nie wiem chodzacym wytycznym pokazujacym swaitu prawde ze jego gust musi sie zgadzac z kazdym a teraz mala wiadomosc dla goscia o ksywie H(sory) jezeli chcesz to dalej wymieniaj z nim poglady ale on nie ma nic ciekawego do powiedzenia bede czytal twoje posty a z dwighta bede sie smial pozdro ziom (to do H a nie do ciebie dwight) post bezsensowny i obrazajacy?? tak jak kazdy twoj teraz to bylo do ciebie dwight
Wiecie co...? Powiem w kilku słowach.
Film podobał mi się bardzo i zgadzam się z wszystkimi powyższymi argumentami przytoczonym przez autora....lecz chciałbym zauważyć , iż ten post zszedł z tematu zupełnie. jeżeli chcecie kłócić się i rozwiązywać swoje życiowe problemy między sobą wymieńcie się adresami e-mail i oszczędźcie nam tego.
POZDRAWIAM WSZYSTKICH "ZA" I "PRZECIW" !
:)
Dwight -> Wiesz, dziwie ci się, w pierwszym poście próbujesz zrobić z siebie edukowanego człowieka, a w jednym z kolejnych palnąłeś o nazistach.
Ile razy jeszcze ktoś pomyli hiszpańskich FASZYSTÓW, z nazistami?
Fidel, to też do ciebie.
Fidel -> I jeszcze jedno, trudno mówić o okupacji faszystowskiej w wyniku wojny domowej.
Dwight -> Ja się nie obraziłem, tylko poczułem irytację, jak w pierwszym poście chciałeś wytknąć nastolatkom, że załapią analogi do mitologi greckiej, i braci Grimm, a potem popełniasz taką pomyłkę... oj nieładnie, nieładnie.
Czy faszyści i naziści się obrażą? Zapewne tak, jeśli ktoś pamięta o tym, że rząd Franco uratował kilkadziesiąt tysięcy Żydów i dostał order "Sprawiedliwy wśród Narodów". Zapewne więc nazywanie go nazistą, jest wielkim dyshonorem dla prawdziwych.
Pomylić się - rzecz ludzka. :) Film jest naprawdę zachwycający, odnośniki to mitologii (nie tylko faun, ale także i labirynt, przez który trudno przejść i w którym czeka potwór do pokonania) pobudzają do myślenia, a i baśniowość w stylu braci Grimm to jest coś, co czyni ten film wartym sięgnięcia. I tak się zastanawiam, czy musimy tutaj używać słowa horror? Bo to naprawdę kojarzy mi się z porąbanymi (w przenośni i dosłownie) nastolatkami biegającymi po lesie z piłą mechaniczną... (Z góry uprzedzam, że nikogo nie chciałam tym obrazić :))
Ja to wszystko rozumiem i dlatego do pomyłki się przyznaję. Była ona wynikiem wrzucania przez mnie tych dwóch rzeczy do jednego worka, jako że obu tych zjawisk nie darzę sympatią... Ale co do zasady zgoda - różnica jest i sorry za błąd. Pozdrawiam :)
dla mnie osobiście film jest infantylny - bezsensowne ukazywanie skrajnego nieraz okrucieństwa, skupienie się na szczegółach rozrywania i szarpania. nie wyszlo to na dobre już hannibalowi.
sama intryga jest nieciekawa i dretwa z niezbyt zaskakującymi zwrotami akcji, kótrą dla widza trudna jest śledzić - jak w kryminałach klasy b.
baśniowość i owszem, lecz tak jak i efekty specjalne lepszy klimat mial chocby willow.
calość dla mnie wygląda tak.
wezmy to co sie najlepiej sprzedaje. okrucienstwo i krew a pobijemy maske hannibala - ale zapomniao o smaku i tym by sceny okrutne widza zaciekawialy lub po prostu sprawialy mu przyjemnosc. dodajmy do tego maske fauna jak z pily, pozlepiajmy to co najlepsze z ostatnich filmow ktore sie sprzedaly, dodajmy basniowosc to jakis glupi rodzic nawet z dzieckiem pojdzie.
ostatnio w modzie sa filmy o dojrzewaniu ale co za wzorce tu znalesc??
ofelia nie wiedziala ze ktos ja za moment zastrzeli. nie, bo nie, nie lubi byc moze widoku krwi - tylko ona jest w tym filmie lacznie z producentami, rezyserem i scenarzysta itd. normalna.