Tak, jestem! Uwielbiam plastyczne kino, mam "slabosc" do malych dziewczynek z duza wyobraznia (dzieki "Alicji..."), generalnie potrafie wybaczyc ulomnosci kina (np. dziury w fabule) jesli tylko zachwyci mnie realizacja. W przypadku "Labiryntu Fauna"- KLOPS, jak mowi moja mama. Nie powiem, ze zaluje ze poszlam do kina, odczuwam po prostu potrzebe wypowiedzenia sie w obliczu takich komentarzy forumowiczow jak np.: "Arcydzielo". Moi drodzy, czy na prawde jestem w az tak wielkim bledzie sadzac, ze brutalnosc tego filmu byla zbedna?; ze bohaterowie zachowywali sie irracjonalnie i nieadekwatnie do sytuacji (matka Ofelii- najbardziej irytujaca postac wszechczasow); ze niektore momenty byly, jak sadze- niezamierzona, groteska? (wielka zaba, ktora zamienia sie w galaretke- mozna to bylo na prawde lepiej przedstawic). Ofelia jest wspaniala postacia, grajaca ta role dziewczynka ma wedlug mnie wielki talent i to w sumie ratuje ten film w moich oczach. Nie chce bawic sie w krytyka, czy tez pseudoznawce kina, mowie tylko co czuje. A czuje, ze to na prawde- wiele halasu o nic.
Ja się odniosę jedynie do zarzutu o zbytnią brutalność w "Labiryncie Fauna". Wg mnie nie masz racji. Flm Del Toro praktycznie rzecz biorąc, opowiada o wojnie i o tym jak każdy taki konflikt wpływa na ludzi, a w szczególności na niewinne dzieci. Poza tym doskonale przecież wiemy, ze każda wojna jest krwawa i brutalna. Dlaczego więc reżyser miałby ją upiększać?
Ponadto dzięki temu, że przedstawiono tu tak dosłownie zło jakie ludzie potrafią sobie wyrządzać wzajemnie, jeszcze bardziej potrafimy zrozumieć, dlaczego mała Ofelia wymyśliła sobie fauna i wróżki, a my zszokowani przemocą razem z nią, czym prędzej i jak najszybciej chcemy się także znaleźć w tym bajkowym świecie by odpocząć od tragicznej rzeczywistości.
Pozdrawiam.