?Labirynt? jest momentami ohydny i nic tej ohydy nie usprawiedliwia. Robale i blady człowiek są wstrętne i kojarzą mi się raczej z teledyskami ?Marylin Menson?. Niemożliwe żeby coś takiego mogło powstać w głowie małej dziewczynki. Bardziej mi to pasuje na perwersję spod znaku s/m przeciwstawionej ?Czarnoksiężnikowi z krainy Oz? (dziewczynka w ubranku jakie dostała od matki do złudzenia przypominała Dorotkę z tego ostatniego). Coś takiego wymyślić mógł tylko facet o dość mrocznej wyobraźni. A mała dziewczynka? To raczej niemożliwe, chyba, że pod wpływem jakiś naprawdę okropnych zdarzeń. Ale ona nie widziała żadnych okropności. Wszystkie te morderstwa i tortury odbywały się poza jej wzrokiem. Ona niczego nie widziała. Przynajmniej reżyser o tym nie wspomina, a szkoda bo gdyby to jasno pokazać usprawiedliwiałoby to chociaż trochę te je wizje. Innym wyjaśnieniem tych okropnych postaci mogło by być to, że istniały one naprawdę. Ale ten wątek został zaprzepaszczony, kiedy kapitan dogonił dziewczynkę w labiryncie i okazało się że gada ona do powietrza. Fajnie było by jakby zobaczył Fauna. W końcu był na środkach uspokajających i mógł to sobie wytłumaczyć jako omam, a widzowi dało by to nadzieję, że dziewczynka sobie tego wszystkiego nie wymyśliła. Tak się jednak nie stało. Mamy więc kolejną zwykłą historię o obłąkanym bohaterze (tym razem dziewczynce). Może nie do końca ta historia jest zwykła, ale niczego nowego nie wnosi. Ot zdarzyło się w pewnym umyśle.