Kolejny film z serii pięknych pustych opakowań. Uwodzi obrazem i dźwiękiem ale gdyby pozbawić go tych atutów i zajrzeć do serca filmu to okaże się, że on zupełnie go nie ma. Ścieżka dźwiękowa, isnty majstersztyk, w połączeniu ze świetnymi efektami wizualnymi przyprawiają widza o gęsią skórkę... ale to filmu nie ratuje. Tym bardziej to przykre gdyż "Labirynt..." miał ogromny potencjał : skrzywdzone dziecko szuka w świecie wyobraźni/ świecie fantastycznym ucieczki od brutalnej rzeczywistości wojny. Byłam przekonana, że pokocham ten film bo to jak najbardziej moje klimaty a tu proszę, taka niemiła niespodzianka.
Po pierwsze, postacie : większość z nich jest boleśnie jednowymiarowe i irytująca, z tych ważniejszych :
1) Ofelia - czy można było stworzyć bardziej nudną i mdłą główną bohaterkę? Zero emocjonalnego zaangażowania z moje strony przez cały film. Moja reakcja na zakończenie to zwykła "aha, no cóż" podczas gdy śmierć dziecka to jedno z wydarzeń, które najbardziej mnie poruszają...
Dodatkowo sytuację dobiło drewniane aktorstwo dziewczynki.
2) Vidal - To nie jest człowiek, tylko czyste zło wcielone i skondensowane, zero wyrafinowania. Kiedy zabija to tak naprawdę bez większego uzasadnienia, ot, po prostu żeby polała się krew. Dlaczego tak naprawdę zabił Ofelię na końcu? Bo była niegrzeczna? Gdyby chociaż jeszcze miało to miejsce w ataku szału, może i mogłabym to kupić ale nie, on po prostu wymierzą w nią pistolet i bez emocji strzela. Żałosna karykatura, nie człowiek. Nawet najwięksi tyrani i zbrodniarze wszech czasów : Stalin i Hitler, nie byli urodzonymi chodzącymi machinami do zabijania. Właściwie Hitler znany był z tego, że lubił dzieci i zwierzęta, wobec kobiet oficjalnie zawsze zachowywał się jak na dżentelmena przystało a że jego kochanki znane były z prób samobójczych to był raczej efekt psychicznego terroru, które wobec nich stosował. Powszechnie znany jest też głęboki żal Hitlera po śmierci matki. Stalin z kolei, choć wymordował (nie własnoręcznie, oczywiście) miliony ludzi to miał córeczkę, którą kochał. Nie trudno znaleźć w internecie zdjęcia na których śliczna mała Swietłana tuli się do swojego papy. A Videl? Chociaż ma obsesję na punkcie doczekania się męskiego potomka to jednak kiedy w końcu staje się szczęśliwym tatusiem, jakoś zupełnie tego po nim nie widać.
3) Matka Ofelii - Cóż, widać, że to jej matka :P Jest równie nudna i mdła ale z drugiej strony relacje matka - córka są praktycznie nieistniejące. Kobieta dobra ale bezsilna, nie może chronić córki (jest przeciwieństwem Videla, nic więc dziwnego, że się z nią ożenił, kolejna osoba, nad którą można się poznęcać w wolnej chwili), jej śmierć ma potęgować tragedię Ofelię, zgadnijcie jak bardzo się wzruszyłam?
Fabuła - albo raczej fabuły, bo tak naprawdę film łączy w sobie dwie niezależne fabuły : historię Ofelii i historię wojenną, co jest kolejnym rozczarowaniem, gdyż słyszałam, że będzie tu o wojnie z perspektywy dziecka, tymczasem te dwie historie zupełnie się rozjeżdżają i tu ja się pytam po co historia wojenna? Bo to żeby ukazać kolejne ekscesy Videla? Dlaczego nie skupić się zupełnie na Ofelii i jej sposobie postrzegania rzeczywistości? Bo Ofelia jest nudną, nierozbudowaną postacią? A tak by bolało gdyby ją trochę dopracować?
Jeśli chodzi o sam wątek fantastyczny to wyszła z tego mroczna i pozbawiona przemyconej ideologii Narnia. Już słyszę oburzone głosy, tych, którzy widzieli filmy : "Jaka Narnia?! : O Czy ty kretynko widziałaś w ogóle "Labirynt Fauna?!". Tak. Narnię też widziałam, ale co najważniejsze, przeczytałam cały cykl. Nie rozwodząc się nad jego ewentualnymi walorami, wskażę kilka głównych podobieństw : Dziecko a II wojna światowa, magiczna kraina (do której wprowadza faun;), która jest ostoją szczęścia i przeciwieństwem trudnej rzeczywistości, a w której dziecko jest monarchą/ członkiem rodziny królewskiej no i oczywiście zakończenie : bohaterowie umierają tragiczną śmiercią ale opuściwszy ten padół łez, wiecznie żyją w cudownej krainie. Narni oczywiście brak dwuznaczności sytuacji (czy kraina istniej naprawdę czy to tylko dziecięca wyobraźnia?) ale i z tą sytuacją "Labirynt..." nie poradził sobie najlepiej.
Wkurzające detale - np. dlaczego Ofelia zjadła te cholerne winogrona? W klasycznych opowieściach często pojawia się motyw łamania zasad, za który grozi ciężka kara ale zawsze pokusa jest silniejsza niż w tym przypadku (zakazany owoc, mit o Orfeuszu i Eurydyce itp)
Podsumowując - rozczarowanie. Może nie wielkie, w końcu ścieżka dźwiękowa pozostaje na osłodę, ale to tyle.
Cóż, pewna "jedno-wymiarowość" postaci raczej jest tu zabiegiem koniecznym. To tylko potęguje wrażenie kontrastu. Poza tym, owe fabuły(ładnie to zauważyłeś/łaś), według mnie, przenikają się wręcz idealnie. I, powiem szczerze, cały czas myślałem, że akurat tego "Labiryntowi..." zarzucić nie można. No ale każdy może uważać inaczej.
Dla w każdym razie te dwa światy(świat Ofelii i świat Wojny-Fantastyczny i realny)przenikają się w genialny sposób.
Forma faktycznie jest świetna. Ale dla mnie wartościowsza była niesamowita siła fabuły "Labiryntu...". Co zabawne, dla Ciebie owa fabuła była wadą. Chociaż oglądałem ten film wiele razy, chyba przez Ciebie będę musiał go zobaczyć(z nieukrywaną przyjemnością) po praz kolejny.
Mnie w każdym razie opowieść o Ofelii i "jej" Labiryncie urzekła w każdym calu.
P.S.-zjadła te winogrona dla tego, że nie jadła wcześniej kolacji.
Dlaczego uważasz, że postacie musiały być jednowymiarowe? "Labirynt..." porusza zbyt wiele poważnych tematów żeby uznać go za zwykłą baśń, którą czyta się dzieciom na dobranoc a której zadaniem jest moralizatorskie wskazywanie paluchem "o! to jest dobro!...a tam? tam macie czyste ZŁO"
Postacie - karykatury sprawdzają się tylko jeśli film sam jest groteskowy (na myśl przychodzi mi kontrowersyjny Tideland Terry'ego Gilliama, również poruszającego problem ucieczki dziecka w świat wyobraźni)
Dlaczego uważasz, że historia Ofelii i historia wojenna przenikają się idealnie? Ja odniosłam wrażenie, że historia wojenna nie miała większego (bezpośredniego) wpływu na losy Ofelii, sama dziewczynka wydawała się też być niezainteresowana całą sytuacją. Poza tym cały wątek wojenny to raczej echa wojny domowej w Hiszpanii, niż II wojny światowej bo Hiszpania w tym sporze pozostała neutralna. Wychodzi więc na to, że pozytywni bohaterowie filmu to komuniści.
No i co z tego, że Ofelia nie zjadła kolacji? Faun wyraźnie powiedział jej żeby nic nie jadła, wróżki też ją ostrzegały ale ona była na tyle głupia żeby nie połączyć ostrzeżenia z przerażającym stworem siedzącym póki co nieruchomo ale tuż obok niej (ale z tego co pamiętam Ofelia w ogóle się nim nie przejęła, podczas gdy normalne dziecko narobiłoby w majtki ze strachu widząc coś takiego). To że była głodna (trochę, bo to tylko brak jednego posiłku w ciągu dnia) nie usprawiedliwia głupoty, tym bardziej, że Ofelia miała z tego co pamiętam co najmniej 10 lat a od dziecka na tym etapie rozwoju wymaga się już umiejętności łączenia faktów i przewidywania konsekwencji swoich czynów (tj. np. "zjem winogrona, spotka mnie coś złego" ewentualnie jeśli dziecko jest bystrzejsze i ma większą wyobraźnię : "zjem winogrona, brzydki potwór zje mnie".
"zjem winogrona, brzydki potwór zje mnie".
Tak przy normalnym rozwoju umyslowym mysla dzieci w wieku znacznie mlodszym, wiem gdyz mam zawodowe wyksztalcenie pedagogiczne.
Jesli chodzi o winogrono, zadanie mialo byc trudne. Moze w pokoju dzialaly czary chamujace wole. Przeciez nawet gdy potwor sie obudzil, dziewczynka nie natychmiast zaczela uciekac.
Co do jednostronnie przedstawionych postaci:
Hiltler byl filmowany z dziecmi w celach propagandowych. A lubial ich tak, ze kazal okrutnie zabic miliony dzieci roznych narodow. Swojego tez.
Stalin moze i ladnie wyglada na zdjaciach ze Swietlana, ale sam zniszczyl corce zycie.
"Jesli chodzi o winogrono, zadanie mialo byc trudne. Moze w pokoju dzialaly czary chamujace wole."
A może po prostu scenarzyści nie mogli wymyślić nic bardziej wiarygodnego?
"Hiltler byl filmowany z dziecmi w celach propagandowych. A lubial ich tak, ze kazal okrutnie zabic miliony dzieci roznych narodow. Swojego tez."
Co sprowadza nas do głębszego spojrzenia w psychikę Hitlera i jego sposobu pojmowania świata. Nie postrzegał on Żydów i Słowian jako prawdziwych ludzi, pozbywając się ich uważał siebie za zbawiciela, a co najważniejsze, własnoręcznie ich nie zabijał.
A Rudolf Hoess? Przez kilka lat był komendantem w Auschwitz. Mieszkał tuż obok ze swoją rodziną. Podczas kiedy "po sąsiedzku" z jego rozkazu zabijano miliony on bawił się z córeczką.
Anyway - jaka była moja pointa? Nawet najwięksi złoczyńcy w historii byli ludźmi. Robili straszne rzeczy ale ciągle byli ludźmi i to właśnie było w nich najstraszniejsze. Próba negacji tego to typowo zachowanie obronne,bo "MY, LUDZIE, tak się nie zachowujemy, ONI nie są jednymi z nas, to potwory, które pojawiły się nie wiadomo skąd".
Dlatego właśnie filmy takie jak "Upadek" budzą tyle kontrowersji.
Vidal nie był człowiekiem tylko karykaturą. Według twórców filmu żeby uczynić z postaci tyrana należy pokazać jak rozwala komuś twarz na ekranie bez większego powodu i jak z zimną krwią morduje dziecko... Co stało się z bardziej subtelnymi metodami?
To byli luzie.
Kazdy rodzi sie niewinnym dzieckiem, ale potem wyrasta i dokonuje wyboru. Na jego decyzje wplywa wiele rzeczy: dziecko wychowane w nedzy i nienawisci z wieksza pewnoscia zostanie przestepca, choc to nie zdejmuje z takiej osoby odpowiedzialnosci za jej dzialania.
Co do Hitlera:
W czsie otworzenia sluzy w berlinskim metrze z jego rozkazu utonely tysiace niemieckich kobiet i dzieci.
Kazal on takze zamknac w obozach koncentracyjnych wszystkic czlonkow rodzin spiskowcow.
Istnieja tez jakies naruszenia genetyczne, lub innej natury (ktoych jeszcze nie pojmujemy). Stad mamy seryjnych mordercow, gwalcicieli.
Dla tych LUDZI spolecznstwa takie jak hitlerowskie, stalinowskie i inne podobne, sa wymarzona sznasa sie "wykazac".
Dla kapitana Vidala Ofelia byla tylko corka jego zony. Zona zas miala tylko urodzic mu nastepce. Z jego punktu widzenia jakas przybledna dziewczynka, ktora ukradla mu syna i nie wyjawila tajemnicy partyzanow zaslugiwala na smierc.
A w filmie mamy pare scen, w ktorych kapitan troskliwe trzyma swoje dziecko.
"Kazal on takze zamknac w obozach koncentracyjnych wszystkic czlonkow rodzin spiskowcow."
Oczywiście, w końcu byli wrogami państwa. Dzieci cierpiały za "winy" rodziców. Zabijanie dziesięcioletnich dzieci z własnego otoczenia i to bez emocji, z zimną krwią, to stanowcza przesada twórców filmu. Gdyby jeszcze rzeczywiście było widać po nim, że jest wściekły i nie panuje nad sobą, wtedy może i mogłabym to kupić ale w tym przypadku jest to dla mnie tylko obrzydliwy sposób na wzbudzenie w widzu emocji. Przemoc i krew niewinnych, bo inaczej nie potrafimy wzruszyć?
"Dla kapitana Vidala Ofelia byla tylko corka jego zony. Zona zas miala tylko urodzic mu nastepce. Z jego punktu widzenia jakas przybledna dziewczynka, ktora ukradla mu syna i nie wyjawila tajemnicy partyzanow zaslugiwala na smierc.
A w filmie mamy pare scen, w ktorych kapitan troskliwe trzyma swoje dziecko."
I to według ciebie jest postać wystarczająca wykreowana? Przeczytałam w internecie ciekawą recenzję "Labiryntu", w której recenzent zwrócił uwagę na podobieństwa między "Labiryntem..." a "Narnią", po czym porównał Vidala i Białą Czarownicę by mimo oczywistych podobieństw, gdyż oboje są czystym złem, krzywdzącym niewinnych, stwierdzić, że ta druga ma jednak więcej głębi jako postać, a to naprawdę o czymś świadczy...
Poza tym, ponad tym wszystkim, film jest zbyt polityczny : idealizacja komunistów, przedstawianie ich jako bohaterów pozytywnych, podczas gdy faszysta - Vidal to czyste zło. Tego strawić nie potrafię.
Nie myl wodzow komunistycznych, ktorzy oszukiwali ludzi i czerpali korzysc ze swej wladzy, z partyzanami, ktorzy wierzyli w ich klamstwo.
Moge usprawiedliwic ludzi, ktorzy dla wyzwolenia ojczyzny ida za komunistycznymi przemowami.
Z faszystami sprawa jest inna - tu otwarcie mowilo sie o mordowaniu wszystkich "innych" i nielojalnych.
Moim zdanie Vidal caly czas byl wylacznie wsciekly.
Ale raczej nie bede dyskutowac z osaba, ktora usprawiedliwia zabijanie niewinnych dzieci.
"o! to jest dobro!...a tam? tam macie czyste ZŁO"
No. To jest właśnie typowy motyw bajkowy. Dla małych dzieci. Teraz pojawia się trudniejsza sprawa. Jak zachowa się owo dobro zdominowane przez zło, właściwie w świecie tego zła. Dla tego użyto tutaj "bajki na tle prawdy". Prosty bajkowy przekaz, ale wkomponowany w to, co prawdziwe. A to jest ciekawe. I dla tego tak ładnie to wszystko ze sobą współgra.
Granica między baśnią a światem realnym jest niezauważalna. Bo właściwe jej nie ma. Tak na prawdę nasz świat został pokazany jako bajka. Zła bajka. Pokazuje, że "potwory jednak istnieją".
No i jak to co z tego, że Ofelia nie jadła kolacji. Była po prostu głodna. Nikt nie powiedział, że nie ma jeść, bo zaatakuje ją potwór. Może wydawało jej się, że Faunowi zależy na pośpiechu, żeby nie dosiadała się do jedzenia. A wzięła tylko jeden owoc.
Wybacz, ale dla mnie to jest typowe usprawiedliwianie braków w filmie. W tym przypadku brak zgłębienia psychiki postaci. Film może mieć baśniowy klimat jednocześnie przedstawiając wiarygodne, wielowymiarowe postacie, jedno drugiego nie wyklucza. Ofelia nie miała żadnej osobowości i była jeszcze kiepsko zagrana, nie czułam nic kiedy umarła.
"Nie myl wodzow komunistycznych, ktorzy oszukiwali ludzi i czerpali korzysc ze swej wladzy, z partyzanami, ktorzy wierzyli w ich klamstwo."
Co sprowadza nas do jednego z największych problemów moralnych powojennego świata - w jakim stopniu społeczeństwa, w których wprowadzona terror i dyktaturę były za to odpowiedzialne.
A w głębsze rozważania na ten świadomości komunistycznych partyzantów w Hiszpanii można wdać się w filmie poświęconym temu zagadnieniu a nie przemycać to do mrocznego fantasy o dramacie dziecka bo wychodzi z tego zwykła propaganda (faszyści = źli, komuniści = dobrzy).
"Z faszystami sprawa jest inna - tu otwarcie mowilo sie o mordowaniu wszystkich "innych" i nielojalnych."
A komuniści otwarcie nie mówią o walce z burżuazją? Otwarcie nie mówią o podbijaniu świata i zgniliźnie kapitalizmu? Otwarcie nie nakłaniano dzieci do donoszenia na własnych, "nielojalnych" rodziców?
W którym momencie usprawiedliwiam zabijanie niewinnych dzieci?
Mowilas, ze to oczywiste, kiedy dzieci cierpia w najokrutniejszy sposob za grzechy rodzicow, przy tym probe zabicia Hitlera uwazasz za grech?
W ksiazkach Marksa i Engelsa niema nic o podnoju swiata i mordowaniu nielojalnych.
A w pisaninie Hitlera jest.
Faszystowska ideologia jest zla z samych korzeni, a komunistyczna rownie okrutna i wroga ludziom tylko po usilowaniu jej zaprowadzenia.
Lecz nie trzaba ze mnie robic komuniste, bo nim stanowczo nie jestem.
Nie jest nim tez, pewnie, i Guillermo del Toro.
Co do donoszenia na rodzicow, u mnie w praktyce zawodowej jest wymagane dowiadywanie sie w jakich warunkach zyja dzieci.
Osobiscie uwazam, iz dzieci same powinny przy naszej pomocy przemoc swoj strach i "doniesc" o przypadkach przemocy w rodzinie, szkodliwych nalogach rodzicow, ciezkim polozeniu materialnym.
"Mowilas, ze to oczywiste, kiedy dzieci cierpia w najokrutniejszy sposob za grzechy rodzicow"
Przedstawiłam punkt widzenia Hitlera. Ten kontekst przecież rozważałyśmy, prawda?
"przy tym probe zabicia Hitlera uwazasz za grech?"
Skąd to przekonanie? Nie, naprawdę wyskoczyłaś jak w Filip z konopi z tym stwierdzeniem, nie wiem na czym je oparłaś. Przyznam jednak, że to jeden z najbardziej nurtujących mnie problemów : czy moralne jest morderstwo jeśli niesie ono ze sobą ocalenie innego życia?
"W ksiazkach Marksa i Engelsa niema nic o podnoju swiata i mordowaniu nielojalnych."
A wprowadzenie komunizmu na drodze przemocy to nie jest swego rodzaju podbój świata? Świat komunistyczny miał być CAŁKOWICIE komunistyczny, wolny od nie - komunistów, zgadnij więc co miało się stać z przeciwnikami komunizmu...Nie mówiąc już o tym, że w latach 40 - tych XX wieku był już "komunizm" w praktyce, wiec nie można mówić o tym, że ludzie ci żyli czystą ideą, nie mogąc mięć świadomości tego, jako wygląda życie w komunistycznym społeczeństwie.
"Faszystowska ideologia jest zla z samych korzeni, a komunistyczna rownie okrutna i wroga ludziom tylko po usilowaniu jej zaprowadzenia."
Więc czym tak naprawdę się różnią skoro obie w praktyce prowadzą do śmierci i terroru? Nie mówiąc już o tym, że reżim komunistyczny jest odpowiedzialny za śmierć większej ilości ludzi niż faszyzm (sam Stalin w okresie czystek i terroru kazał wymordować około 14 milionów ludzi). Prawda jest taka, że w państwie Hitlera grano w otwarte karty : jesteś Żydem, lub zdrajcą, umierasz, w państwie Stalin istniała z kolei zasada : "każdy kto zostaje aresztowany, jest już skazany, każdy chodzący po ulicy, jest podejrzany". Patrząc z drugiej strony czy Aryjczyk i robotnik oraz Żyd i kapitalista nie odgrywają podobnej roli w obu ideologiach?
"Co do donoszenia na rodzicow, u mnie w praktyce zawodowej jest wymagane dowiadywanie sie w jakich warunkach zyja dzieci.
Osobiscie uwazam, iz dzieci same powinny przy naszej pomocy przemoc swoj strach i "doniesc" o przypadkach przemocy w rodzinie, szkodliwych nalogach rodzicow, ciezkim polozeniu materialnym."
Ale chyba nikt nigdy nie kazał ci wyciągać od dzieci informacji na temat poglądów politycznych ich rodziców i wydawania tychże na śmierć jeżeli ich poglądy lub zachowania niezgodne są z tymi propagowanymi przez rządzącą partię?
ależ spokojnie, zostawmy Hitlera i skupmy się na psychopatach, którzy
zabijają bez mrugnięcia okiem. I wcale nie jest tak, że widać na pierwszy
rzut oka kto tu ma problem ze swoją psychiką, były przecież przypadki, że
przykładny mąż zaciąga kobietę do lasu i dźga szpikulcem do szaszłyków tak
długo aż umrze. Po czym wraca spokojnie do domu, do pracy itd.
Poza tym film taki sobie, super wrażenia na mnie nie wywarł, jedyna scena
jaka mnie poruszyła to
(spoiler)
gdy partyzanci ratują Mercedes z opresji.
Poza tym jakoś sama fabuła mnie nie przekonała, świat wykreowany przez del
Toro również. Tylko Faun był urzekający :)
Jak dla mnie ten film to esencja kiczu i banału; oglądałam go przez cały czas myśląc "WTF?!" Najbardziej rozwaliła mnie końcówka, już chyba większego truizmu nie mogli wymyślić. Najgorsze jest to, że ciągle miałam nadzieję, że jeszcze czymś mnie zaskoczy, a jednak przykro się rozczarowałam - wszystko jest beznadziejnie przewidywalne i proste. Może trafia do miłośników Paulo Coelho i jego "odkrywczych prawd o świecie" w stylu "życie jest jak strumień, zawsze płynie do przodu" - ale do mnie na pewno nie.
Jak dla mnie ten film to esencja kiczu i banału; oglądałam go przez cały czas myśląc "WTF?!" Najbardziej rozwaliła mnie końcówka, już chyba większego truizmu nie mogli wymyślić. Najgorsze jest to, że ciągle miałam nadzieję, że jeszcze czymś mnie zaskoczy, a jednak przykro się rozczarowałam - wszystko jest beznadziejnie przewidywalne i proste. Może trafia do miłośników Paulo Coelho i jego "odkrywczych prawd o świecie" w stylu "życie jest jak strumień, zawsze płynie do przodu" - ale do mnie na pewno nie.
Do momentu obejrzenia"labiryntu fauna"myślałem,że jestem w miarę inteligentnym człowiekiem,który nie jeden film widział i co nieco wie o trudnej dziedzinie sztuki jaką jest film.Jak to łatwo można się pomylić!W dodatku popaść w samouwielbienie!Pycha ukarana!czytając posty pod filmem doszedłem do wniosku,że jestem ograniczonym,niereformowalnym i zaściankowym matołem.Skąd taka samokrytyka na publicznym forum?Dobry Czekista wzorem wielkich przywódców rewolucji-min Franco-jest zdolny do ujawnienia swoich ułomności.Ni cholery nie wiem o co chodzi w tym filmie! I niech nikt mi nie wmawia,że to metafora,alegoria,atrybuty itd.Goście nakręcili jakiś kolorowy obrazek-a resztę to sobie każdy dopowie-według woli i uznania."Bajka dla dorosłych"-dlaczego?Ponieważ jakiś oficerek strzelił chłopkowi między oczy?Czy dlatego,że pokazano wzniosłe ideały hiszpańskiej partyzantki?Baśń?Ponieważ do tego bałaganu dodano schizofreniczną małolatkę która co rusz traci kontakt z rzeczywistością-a ja razem z nią.Reasumując;Film typu;nakręcimy a co z tego będzie to się zobaczy.Wyrazy współczucia i ubolewania nad moją głupotą mile widziane.