Po pierwszym kwadransie zapowiadalo sie na jakas idiotyczna komedie. Poznajemy kolesia rozmawiajacego z wlasnym penisem, co wyglada jakby uciekl z Muppet Show - WTF? Pozniej zgodnie z tytulem (btw wyjasnienie tytulu to prawdziwa perelka!) pojawia sie wiecej bohaterow. Wsrod nich otaku przebierajacy sie za Kapitana Bonita i wierzacy ze przybyl z kosmosu uratowac ludzkosc przed niemoralnoscia, 40letnia nimfomanka mieszkajaca w zasmieconym do granic mozliwosci domu, czy dziewczyna ubierajaca sie w stylu amaloli i pragnaca zostac slawna Seiyu ,a w rzeczywistosci zupelnie inaczej na chleb (ryz?) zarabiajaca, plus jeszcze kilka innych niecodziennych postaci.
Jest zabawnie, chwilami dosc hardkorowo (scena z matka), a calosc utrzymana w oczojebnej stylistyce "Kamikaze Girls" (jedna scena nawet jakby zywcem wyjeta z tego filmu) - ale w koncu scenariusz napisal Tetsuya Nakashima (a wiec i tradycyjnie uraczyl nas krotkim anime).
Jednak pod ta cala otoczka, kryja sie ludzkie dramaty postaci nieprzystosowanych do zycia - jedynie w Shibuya czy Harajuku mogacych funkcjonowac i nie wyrozniac sie zbytnio. A mimo to, staraja sie optymistycznie patrzec w przyszlosc, co pieknie pokazuje ostatnia scena w filmie. Mimo iz niektorzy z bohaterow niebyt przypadna nam do gustu, a nawet moga wzbudzac pogarde, to rezyser w kazdym z nich widzi przede wszystkim czlowieka i stara sie wyciagnac na wierzch jakies pozytywne aspekty. A ogladajac dolaczony na plycie making of (przy okazji polecam angielskiego dystrybutora Third Window Films, wydajacego kino azjatyckie w bardzo przystepnych cenach), odnioslem wrazenie ze wszyscy na planie bawili sie przednio.